Radzenie sobie ze stresem będzie wymagało ze strony nauczycieli trochę innego podejścia i wiązania różnego typu zachowań z sytuacją ogólnospołeczną - tłumaczył w "Tak jest" w TVN24 Leszek Mellibruda, psycholog społeczny i biznesu. Wojciech Bartczak, wicedyrektor XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Warszawie zauważył, że zachowanie dystansu społecznego "przy klasie 30-osobowej w pracowni o powierzchni 50 metrów kwadratowych jest niemożliwe".
Na razie nie widzę potrzeby, by przekładać rozpoczęcie roku szkolnego – powiedział w poniedziałek w Płonce Kościelnej (Podlaskie) minister edukacji Dariusz Piontkowski. Zaznaczył też, że przygotowane wytyczne dla szkół pozostawiają dużą elastyczność w dostosowaniu wymogów sanitarnych do lokalnych warunków.
"Wszystko jedno, jaką formę nauczania wybierzemy i tak będą zestresowani"
Wojciech Bartczak, wicedyrektor XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Warszawie, zauważył w "Tak jest" w TVN24, że zarówno uczniowie, jak i dorośli, po powrocie do szkoły będą "na pewno zestresowani". - Wszystko jedno, jaką formę nauczania wybierzemy. I tak będą zestresowani. Pierwszaki będą zestresowane, bo idą pierwszy raz. Starsi będą zestresowani, bo przez pół roku do szkoły nie chodzili. Nauczyciele będą zestresowani, bo nie do końca wiadomo, jak to będzie funkcjonowało. Niestety - powiedział Bartczak.
Zastępca dyrektora warszawskiego liceum zwrócił uwagę, że wybór systemu nauczania po 1 września jest teoretyczny. Jego szkoła zwróciła się do powiatowego sanepidu o zgodę na możliwość wprowadzenia tak zwanego hybrydowego systemu nauczania. Po godzinie - jak relacjonował Bartczak - szkoła otrzymała negatywną odpowiedź.
- W naszej szkole jest ponad 800 uczniów i zachowanie reżimu sanitarnego jest bardzo trudne, powiem bardzo delikatnie, żeby zastanowić się, czy jest w ogóle możliwe - dodał.
Dr Mellibruda: dwa nowe elementy związane ze stresem w szkole
Doktor Leszek Mellibruda, psycholog społeczny i biznesu, ocenił, że wraz ze stresem, który pojawi się głównie wśród uczniów, zauważyć będzie można dwa nowe zjawiska. - Pierwszym z nich będzie zderzenie dwóch postaw: ostrożnościowej w związku z pandemią, która najczęściej jest odziedziczona po rodzicach i klimacie rodzinnym, oraz ryzykantów - takich, którzy zaprzeczają, którzy nie dbają o te wszystkie rygory. To może stanowić element - dotąd niespotykany - życia podziemnego szkoły. To znaczy, że odbywać się to będzie na przerwach, przed i po (zajęciach - red.). Będzie pewna rywalizacja - gdzie ważna jest rola nauczyciela, żeby takie rzeczy rozpoznawać - wyjaśniał psycholog.
- Drugi element tego zjawiska to jest to, że wszystkie badania pokazują, że młodzież szkolna i akademicka przeżywa wysoki poziom napięcia, w tym głównie związany z negatywnymi emocjami. Jest dużo złości, niecierpliwości, nawet gotowość do agresji - zwrócił uwagę.
Tłumaczył, że ten drugi element, dotyczący negatywny emocji, nie jest nowy, ale spotęgowany. - Ta długa przerwa mogła nieco zmienić relacje, które będą się tworzyć od nowa. Będą tacy, którzy będą chcieli od początku dominować i zdominować innych. Będą tacy, którzy te relacje, związane ze statusem w klasie, będą chcieli nawiązywać od początku - mówił.
Zauważył, że w związku z sześciomiesięczną przerwą od tradycyjnych lekcji duży odsetek uczniów chce iść do szkoły. - Radzenie sobie ze stresem będzie wymagało ze strony nauczycieli trochę innego podejścia i wiązania różnego typu zachowań z sytuacją ogólnospołeczną i ekonomiczną, co też w niektórych przypadkach odbije się na dzieciach - zaznaczył Mellibruda, zwracając uwagę, że jest to nowe zjawisko w szkole.
"Sytuacja stresogenna wykracza poza samą grupę uczniów"
Wicedyrektor warszawskiego liceum ogólnokształcącego Wojciech Bartczak zwrócił uwagę, że słusznym jest przyglądanie się sytuacji z perspektywy uczniów, ale dyrekcje szkół muszą patrzeć również na stres nauczycieli. - Sytuacja stresogenna wykracza poza samą grupę uczniów. Trzeba pamiętać, że mamy sporą grupę nauczycieli z grupy ryzyka ze względu na wiek i choroby. A zachowanie minimum dystansu społecznego - czyli te półtora metra - przy klasie 30-osobowej w pracowni o powierzchni 50 metrów kwadratowych, jest po prostu niemożliwe - zauważył Bartczak. Wicedyrektor zwrócił uwagę, że jego szkoła otrzymuje sygnały od rodziców, którzy dopytują o plany działań, aby zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.
- Możemy zrobić wszystko, żeby było jak najbezpieczniej, ale oczywiście żadnych gwarancji nie jesteśmy w stanie zapewnić - podkreślił. Bartczak przypomniał, że do jego szkoły uczęszczają uczniowie w zasadzie z całej Warszawy i okolicznych miejscowości.
Dr Mellibruda zwrócił uwagę na problem wiktymizacji, "który jest natychmiastowy", a który może łączyć się z plotkami. Jak tłumaczył, wystarczy plotka o zakażeniu któregoś z uczniów bądź w czyjejś rodzinie i "od razu rodzą się ofiary". - Można się spodziewać, że uczniowie zaczną szykanować osoby z rodzin, gdzie było zakażenie bądź kwarantanna. Uczniowie o takich rzeczach będą rozmawiać i to jest nieuniknione. To jest jedno z wyzwań wychowawczych dla nauczycieli: jak reagować w takich sytuacjach, jak rozmawiać, jak budować racjonalne postawy tolerancji. Bo tak naprawdę o to chodzi: o tolerancję z zapobieganiem ryzyka - wyjaśniał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24