Rząd zdecydował o rozszerzeniu kadry upoważnionej do kwalifikowania do szczepienia. Nie będą to już wyłącznie lekarze, ale też pielęgniarki, położne, ratownicy medyczni, diagności, farmaceuci, fizjoterapeuci, asystenci medyczni i studenci ostatniego roku medycyny. Zmianom ulegnie też proces kwalifikacji. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Szkolący się farmaceuci, fizjoterapeuci i diagności laboratoryjny ćwiczą wbijanie igieł w plastykowe ramiona. W Centrum Symulacji Medycznej w Poznaniu na szkolenie zapisało się już 750 osób. Składa się z części teoretycznej i praktycznej, w tym z procedur postępowania w razie pojawienia się poważnego niepożądanego odczynu poszczepiennego.
- Drugi etap jest częścią bardziej ratowniczą, która skupia się na szeroko rozumianych wstrząsach anafilaktycznych, uczymy zasad pierwszej pomocy - mówi kierownik Centrum Symulacji Medycznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Piotr Ziemak.
Nowe grupy zawodów medycznych mają nie tylko szczepić, ale od drugiego kwartału tego roku także kwalifikować do szczepienia przeciwko wirusowi SARS-CoV-2. To do tej pory było zadanie zarezerwowane tylko dla lekarzy.
"Rozporządzenie trochę z kosmosu"
Nowelizacja ustawy, która umożliwia rozszerzenie kręgu osób kwalifikujących do szczepienia, została opublikowana w Dzienniku Ustaw w czwartek wieczorem. Na razie wspomina tylko o "osobach posiadającą kwalifikacje". To, kto posiada takie kwalifikacje, ma doprecyzować rozporządzenie Ministra Zdrowia. - To rozporządzenie dotyczące dalszych etapów kwalifikacji szczepień, będzie opracowane w tygodniu poświątecznym, więc to jest tylko kilka dni przed nami - zapowiada rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Senat proponował, by listę zawodów wpisać do ustawy, poprawkę odrzucił jednak Sejm. - Z niepokojem obserwujemy, że coraz więcej kompetencji, coraz więcej możliwości ma jednoimienny minister zdrowia, który w formie rozporządzenia będzie decydował o istotnych częściach organizacji całego systemu - zwraca uwagę senator Beata Małecka-Libera z Koalicji Obywatelskiej.
Podobne zdanie mają prawnicy. - Jakiekolwiek wydawane jest rozporządzenie, jako akt wykonawczy, to jednak musi mieć oparcie w ustawie, więc jeśli ustawa danej materii w ogóle nie reguluje, to rozporządzenie trochę się bierze z kosmosu - ocenia doktor Monika Haczkowska z Polskiego Towarzystwa Prawa Konstytucyjnego.
"Musimy szerzej myśleć"
Farmaceuci do pomysłu podchodzą entuzjastycznie, ale czekają na rozporządzenie. - Na ten moment mamy grupę około sześciu tysięcy farmaceutów, która zgłosiła się do specjalistycznych szkoleń w tym obszarze - informuje Tomasz Leleno, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Szkolenia obejmują też kwestię kwalifikacji do szczepienia. Nie ma więc przeciwwskazań, by farmaceuci najpierw zakwalifikowali do szczepienia, a następnie podali preparat pacjentowi. - Wyobrażamy sobie to w ten sposób, że dana apteka ma wydzielone pomieszczenie, które zapewnia intymność pacjentowi, którzy chciałby się zaszczepić. Z naszych wstępnych szacunków wynika, że około 30 procent aptek będzie zainteresowanych świadczeniem tego rodzaju usług - przekonuje Tomasz Leleno.
To rozwiązanie pandemiczne, kryzysowe, ale potrzebne - mówią diagności laboratoryjni. - Musimy szerzej myśleć. Czy trzymamy się ściśle procedur i wtedy ten etap wyszczepienia nam się wydłuża na lata, czy troszeczkę jesteśmy na wojnie i te procedury skracamy? Oczywiście mając na względzie bezpieczeństwo pacjenta jak najbardziej - wyjaśnia Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.
Źródło: TVN24