Raczej musimy liczyć się z tym, że jeżeli nie teraz, to na jesieni będziemy musieli stawić czoła znowu poważniejszym przypadkom - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, który odniósł się do sytuacji pandemicznej w Polsce. O swoim zachorowaniu na COVID-19 opowiedział w TVN24 Szymon Barabach, lekarz z Centrum Kardiologii w Kluczborku.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o 319 nowych, potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem i o śmierci sześciu osób. Do tej pory w Polsce potwierdzono zakażenie u 33 714 osób, a 1435 z nich zmarło. Blisko 20 tysięcy chorych na COVID-19 wyzdrowiało.
Najwyższy dobowy wynik zakażeń odnotowano 8 czerwca, kiedy potwierdzono 599 nowych przypadków. O najwyższej liczbie ofiar śmiertelnych ministerstwo informowało 24 kwietnia - przekazano wtedy, że zmarło 40 osób.
Do sytuacji pandemicznej w Polsce odniósł się w "Faktach po Faktach" profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przyznał, że "na wypalenie (wirusa - red.) by specjalnie nie liczył". - Są dwie opcje, które są rozpatrywane. Jedna rzecz to jest odporność stadna, która niestety wygląda na to, że jest trochę mrzonką, natomiast druga opcja, bardzo mało prawdopodobna, jest taka, że pojawi się jakiś wariant, który faktycznie będzie łagodniejszy, który nie będzie powodował tak ciężkiej choroby - mówił prof. Pyrć.
- Natomiast raczej musimy liczyć się z tym, że jeżeli nie teraz, to na jesieni będziemy musieli stawić czoła znowu poważniejszym przypadkom - dodał.
"Może się wydarzyć tak, że konsekwencje tych zakażeń zobaczymy dopiero za jakiś czas"
- To, co my widzimy w laboratorium, to jest to, że ten wirus faktycznie może zakażać bardzo dużo organów, że to nie jest wirus, który zakaża tylko płuca, tylko faktycznie znacznie więcej tkanek, części naszego ciała może ulec zakażeniu. Dane kliniczne, które płyną ze szpitali, potwierdzają to, że u części pacjentów dochodzi do takiego wielonarządowego zakażenia i przebieg tej choroby jest wtedy dosyć dramatyczny - mówił prof. Pyrć.
Gość "Faktów po Faktach" przyznał, że "wszyscy zastanawiają się nad tym, jak to wygląda u pacjentów bezobjawowych". - Faktycznie pojawiają się doniesienia o tym, że (...) może się wydarzyć tak, że konsekwencje tych zakażeń zobaczymy dopiero za jakiś czas, kiedy one zaczną wychodzić.
Prof. Pyrć stwierdził, że "może się okazać", że część osób, które przeszły skąpoobjawowo lub bezobjawowo zakażenie wirusem, cierpi na jakieś dodatkowe schorzenia wywołane właśnie tym zakażeniem.
Kardiolog o swojej walce z koronawirusem
W "Faktach po Faktach" o swoim zachorowaniu na COVID-19 opowiedział Szymon Barabach, lekarz z Centrum Kardiologii w Kluczborku. Z koronawirusem walczył 47 dni, najpierw w szpitalu, potem w izolatorium.
- Jechałem w delegację na drugi kraniec Polski, gdzie ta pandemia dopiero w Polsce się zaczynała. Tam było stwierdzone raptem kilkanaście przypadków i nie sądziłem, że mogę tam złapać tę chorobę - mówił lekarz. - Jestem młodym aktywnym mężczyzną, biegam, wspinam się po górach i byłem bardzo mocno zaskoczony. Powiem więcej, po pierwszym wyniku, który był wątpliwy, byłem przekonany, że to jest błąd laboratoryjny, że nie jestem zakażony - dodał.
Lekarz przyznał, że "nie powrócił jeszcze do pełnej aktywności fizycznej sprzed zakażenia. - Zamierzam wykonać kontrolne badania tomograficzne płuc, być może rezonans mięśnia sercowego, by wykluczyć ewentualny utajony proces zapalny - powiedział.
"Ten wirus jest obecny wśród nas i musimy z nim żyć"
Kardiolog odniósł też pandemię COVID-19 do zachorowań na grypę. - W zeszłym sezonie roku 2018-19 na grypę w naszym kraju zmarły raptem 143 osoby, w tym bieżącym sezonie 65 osób, a jak dotychczas z powodu koronawirusa życie w naszym kraju straciło ponad 1400 osób. Liczby mówią same za siebie - powiedział.
- Ten wirus jest obecny wśród nas i musimy z nim żyć - stwierdził Barabach.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24