Na pewno nie zlikwidujemy epidemii do końca roku. Wirus pozostanie z nami chyba na całe nasze życie i będzie szerzył się tak jak grypa – ocenił w TVN24 specjalista chorób zakaźnych, profesor Krzysztof Simon. Mówiąc o zarządzanych obostrzeniach, tłumaczył, że mogą być one "kiepskie albo złe". - To praktycznie kwadratura koła – przyznał.
Resort zdrowia potwierdził w sobotę 24 856 nowych zakażeń koronawirusem w Polsce. Poinformowano także o śmierci 749 zakażonych tym wirusem. W piątek informowano o 768 zgonach zakażonych osób, a w czwartek o 954 zmarłych osobach.
Najnowsze dane komentował na antenie TVN24 profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Oceniam oczywiście negatywnie i pozytywnie. To, że zmarło tyle osób, to ogon, który ciągnie się za skalą zachorowań dwa, trzy tygodnie temu – wytłumaczył.
Wymienił, że pozytywną stroną jest mniejsza liczba zachorowań. - Niemniej jednak zachowałbym pewien dystans, bo nie mamy jeszcze odbicia po świętach. Nie wiadomo, jak Polacy się zachowywali – powiedział.
Profesor Simon wskazał, że na ocenę przebiegu epidemii w Polsce potrzeba najbliższych dwóch tygodni. - Jeśli nie będzie wzrostu, to mamy tę skalę gigantycznych zachorowań za sobą, przynajmniej w tej części roku – powiedział.
- Natomiast na pewno nie zlikwidujemy epidemii do końca roku. Wirus pozostanie z nami chyba na całe nasze życie i będzie szerzył się tak jak grypa – ocenił. Precyzował, że wirus pozostanie "w niewielkiej skali".
Podkreślał przy tym wagę szczepień. - Jak najszybciej trzeba się szczepić, ponieważ nie ma skutecznego leku – przypomniał. Wspomniał, że stosowany przez lekarzy lek remdesivir jest "możliwym lekiem", który "u części ludzi hamuje progresję choroby i zmniejsza replikację" wirusa.
Prof. Simon: kto obsłuży łóżka?
Według sobotniego raportu Ministerstwa Zdrowia jest 34 167 zajętych łóżek dla pacjentów z COVID-19. Aktualnie dostępnych jest ich 45 436.
Profesor Simon pytany o liczbę hospitalizowanych osób, zauważył, że "ktoś te łóżka musi obsłużyć". - Można stawiać łóżko do łóżka do upadłego. Możemy stąd (z Wrocławia - red.) do Zgorzelca w namiotach łóżka postawić – wymienił. - Tylko proszę mi powiedzieć, kto to będzie obsługiwał? – zapytał. - Ludzie są strasznie przepracowani, na granicy bezpieczeństwa, też psychicznego – zwrócił uwagę.
- To jest wojna, ale obsługi do tego wszystkiego nie ma, trzeba się przeszkolić – powiedział. Przyznał, że jego w większym stopniu zajmuje liczba osób, które pozostają w domach, mimo objawów zakażenia i nie decydują się na wizytę u lekarza. Mówił, że często takie przypadki przekształcają się w ciężkie zapalenia płuc.
Decyzje o obostrzeniach to "kwadratura koła"
Simon pytany o słuszność aktualnych restrykcji w naszym kraju, odparł, że według niego są one odpowiednie. - Jestem przeciwnikiem całkowitego lockdownu, bo za niedługo nie będziemy mieli co jeść i gdzie pracować – dodał. Wskazał, że obostrzenia "trzeba dopasować do społecznych cierpień".
- Gdy otwiera się pod naciskiem, to potem jest uderzenie epidemii. To praktycznie kwadratura koła. Co się nie zrobi, będzie źle – przyznał. - Otwieramy i natychmiast jest wzrost zakażeń pacjentów ciężko chorych, których z kolei nie ma gdzie hospitalizować. Proszę mi powiedzieć: jakie jest wyjście z sytuacji? Nie ma. Są tylko kiepskie wyjścia albo złe. Ale jakieś być muszą – oświadczył.
Obecnie w całej Polsce zamknięte są między innymi przedszkola i żłobki, baseny, restauracje, sklepy meblowe i budowlane, kina, teatry i muzea. Częściowo zamknięte są hotele i galerie handlowe. Uczniowie szkół podstawowych i wyżej uczą się w formie zdalnej.
Źródło: TVN24