Szpital w Miastku w województwie pomorskim w czasie pandemii walczy jak może o życie mieszkańców. Walka jest bardzo nierówna, bo szpital niewielki i personelu niewiele. Brakowało rąk do pracy, ale z pomocą na szczęście przyszli wolontariusze. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Krótkie momenty wytchnienia są w pracy medyków niezbędne. - Podczas całego dyżuru myśli się o tym, żeby nie doszło do uszkodzenia rękawic, żeby przyłbica nie pękła, żeby kombinezon się nie rozerwał – mówi Domicela Maraszkiewicz, pielęgniarka oddziału covidowego w Szpitalu Miejskim w Miastku. - Wychodząc do domu, mimo że mamy zaplecze sanitarne bardzo dobre, i tak cały czas myślimy, że może przynieśliśmy, może gdzieś się zakaziłyśmy, ale mimo to na drugi dzień wstajemy, przychodzimy, bo taka jest nasza praca – dodaje.
Pandemia COVID-19 sprawiła, że praca personelu medycznego na całym świecie stała się trudniejsza fizycznie i psychicznie. Zakażonych pacjentów leczą nie tylko specjalistyczne szpitale. Na pierwszej linii frontu są małe ośrodki takie, jak ten w Miastku. I właśnie tu, gdzie każdy się zna, codziennie zgłaszają się chętni do pomocy załodze szpitala.
- Przychodzę, kiedy mogę, i robię tyle, ile trzeba. Dzisiaj poproszono mnie o umycie korytarza, także po prostu myję korytarz – mówi wolontariuszka Kamila Glaza. Z kolei służąca pomocą Anna Siudak opowiada, że zajmuje się między innymi dbaniem o czystość oddziału, zmienianiem pościeli i przygotowywaniem sali po pacjencie. - Trzeba dać z siebie wszystko i pomóc – podkreśla wolontariuszka Krystyna Jawor.
Prezes szpitala prosi o pomoc mieszkańców
W połowie października Szpital Miejski w Miastku musiał stworzyć oddział dla pacjentów zakażonych koronawirusem. Dwa tygodnie później brakowało już personelu: zakażonych było dziewięciu medyków, dwanaście osób trafiło do izolacji domowej, a na kwarantannie przebywały cztery pielęgniarki. - Z decyzji wynikało, że powinniśmy mieć tych miejsc 30, stworzyliśmy tych miejsc 45 i tak naprawdę od samego początku te 30 miejsc było zajęte, a od wielu dni mamy zajęte 45 łóżek – zwraca uwagę prezes szpitala Renata Kiempa.
W tej sytuacji prezes szpitala zaapelowała do mieszkańców. Na profilu społecznościowym szpitala poprosiła o pomoc przy opiece nad chorymi, w sprzątaniu i rozwożeniu posiłków na oddziałach niecovidowych, żeby wypełnić miejsce pracowników przeniesionych do opieki nad zakażonymi. Odzew przekroczył wyobrażenia. - Zgłosiło się do nas kilkunastu wolontariuszy, również z różnych rejonów Polski, deklarując nam, że są gotowi przyjechać tu na kilka dni, żeby tylko dostać kawałek kąta do spania – podkreśla Renata Kiempa.
Dariusz Jawor z Miasteckiego Stowarzyszenia Motocyklowego GRYF mówi, że część członków pomaga w szpitalu. - Mamy tu znajome pielęgniarki, niektóre zresztą też są motocyklistkami – dodaje.
Poza pomocą na miejscu, szpital dostaje od mieszkańców wyrazy wsparcia w postaci ciasteczek czy tortu z podziękowaniem dla medyków. Lokalny przedsiębiorca podarował generator ozonowy potrzebny między innymi do dezynfekcji karetek. W kryzysie okazało się, że Miastko to jedna wielka rodzina. - Wspierają nas, mówią że o nas myślą, że robimy fajną robotę – mówi Domicela Maraszkiewicz. 20 procent personelu medycznego szpitala w Miastku choruje lub chorowało na COVID-19.
Maria Mikołajewska
Źródło: TVN24