Narodowy Fundusz Zdrowia obciął stawki na pojedyncze badanie o ponad połowę. Dla laboratoriów to granica opłacalności, a dla całego systemu ochrony zdrowia fatalna wiadomość. W dobie pandemii testy na obecność koronawirusa to podstawa. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Najpierw wymaz, a później badanie w budynku tuż obok. W Innowacyjnym Centrum Medycznym w Poznaniu na brak pracy nikt nie narzeka. Praca się nie zmieniła, ale wycena testu na obecność koronawirusa już tak. Spadła i to o ponad połowę. - W naszej ocenie ta cena jest zbyt mocno wyśrubowana – uważa prof. Andrzej Pławski z Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu.
Za test PCR do tej pory NFZ płacił 280 złotych, a teraz jedynie 113. Za wykonanie badania po upływie 24 godzin jeszcze mniej, bo nieco ponad 100 złotych. - To doprowadziło do tego, że sporo laboratoriów nie jest w stanie wykonywać badań i nie jest w stanie zmieścić się w tych kosztach – podkreśla pełnomocnik zarządu Diagnostyka S.A. dr Tomasz Anyszek.
Koszty oszacowane na podstawie analizy
Prezes NFZ Filip Nowak mówi, że koszty zostały oszacowane "na podstawie faktycznych nośników kosztów, które zostały bardzo dokładnie przeanalizowane przez dedykowaną ku temu agencję".
Dziennikarze zapytali o to Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Jej analiza wykazała znaczne zmiany cen środków ochrony osobistej, które aktualnie nie są już towarem deficytowym. Wskazuje też na spadek ceny testów.
Diagności nadal jednak nie wiedzą, jakie koszty były brane pod uwagę. - Czy były oddzielnie wyceniane systemy zamknięte, tak zwane szybkie testy? Bo być może były tylko systemem otwartym – twierdzi prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych Alina Niewiadomska.
Szybsze testy PCR kosztują więcej. Tańsze trwają dłużej. Wielu lekarzy obawia się, że przy niższej wycenie system testowania się zatka. - To się przełoży na dłuższy czas oczekiwania na wynik badań i może być liczony już nie w godzinach, ale dniach. To może się przełożyć na niewykonywanie badań szybkich przez szpitale, co będzie się wiązało z kolejkami na SOR-ach – ostrzega dr Anyszek.
Ministerstwo Zdrowia dopuszcza więcej laboratoriów do testów
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz mówił 10 stycznia, że „lobby przedsiębiorstw, które wykonywały testy podniosło larum, że testów się nie będzie opłacało wykonywać”. - Tymczasem nic się nie wydarzyło – dodał.
Zmieniła się również wycena testów genowych. To niecałe 36 złotych. W ubiegłym roku NFZ płacił dwa razy więcej. – Jeżeli się okaże, że testy są nieopłacalne, to nie będę mógł pacjenta, który prezentuje objawy wskazujące na COVID-19, przetestować i już w tym momencie postawić odpowiednią diagnozę – zwraca uwagę wiceprezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych Dominik Lewandowski.
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że powszechność testowania w tym roku będzie o wiele większa, bo więcej laboratoriów zostanie do tego dopuszczonych. - Trwa monitorowanie i obserwacja, co dalej robić i to jest kwestia miesiąca, jak system przyjmie tę informację – zapowiada Niewiadomska.
Minister zdrowia przewiduje do 100 tysięcy zakażeń dziennie. Wirusolog prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk twierdzi, że aby to wykryć potrzeba 4-5 razy więcej testów. - To by znaczyło około pół miliona testów. Wydaje mi się, że nie mamy w ogóle takich możliwości – dodaje.
Niemcy z powodu omikrona już nie nadążają z analizą testów PCR i bywa, że muszą decydować, kogo traktować priorytetowo.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAN w Poznaniu