Świat od miesięcy zmaga się z koronawirusem, a najtęższe umysły świata szukają na niego szczepionki. Niektórzy szukają raczej kozła ofiarnego i często stają się nim obcokrajowcy. Materiał Rafała Stangreciaka, reportera "Czarno na białym".
Domowników poznańskiej kamienicy o trzeciej nad ranem budzi huk i dźwięk tłuczonego szkła. - Po kilku minutach ten sam dźwięk znowu. Po drugiej stronie naszego domu ten sam hałas. Wstaliśmy z łózka, żeby zobaczyć, co się stało. I nikogo tam nie było na zewnątrz, ale zauważyliśmy że nasze okno jest wybite i jest duży kamień w pokoju – opowiada Filipińczyk Joseph Exvonde.
Od czterech lat mieszka w jednej z poznańskich kamienic. Do tej pory Polska kojarzyła mu się tylko pozytywnie. Uważa, że obecny atak mógł mieć związek z koronawirusem. - Pochodzimy z Azji. Niektórzy Filipińczycy mają takie doświadczenia, że na ulicy krzyczą za nimi: "Korona! Korona!" – mówi. - Jednemu z Filipińczyków splunięto w twarz i ktoś krzyknął: Chińczyk! Mieszkamy w tym miejscu od czterech lat i nie spotkaliśmy się wcześniej z takim zachowaniem. Bardzo się boimy – wyznaje.
"Agresja bardzo często wynika z lęku"
Dlaczego niektórzy nagle zaczęli ze zdwojoną siłą atakować obcokrajowców? Mechanizm jest dość prosty. - Jesteśmy w sytuacji trudnej i każdy z nas czuje lęk, czujemy też złość, bo jesteśmy ograniczani. Cześć osób tak to odbiera, więc ci, którzy w takiej sytuacji się nie odnajdują, będą niestety szukali ofiar. Agresja bardzo często wynika z lęku i z nieumiejętności radzenia sobie z nim. Wtedy szukamy winnego – wyjaśnia psycholog Maria Rotkiel.
Joseph Exvonde nie był na kwarantannie, nie stwierdzono u niego koronawirusa. Jest prawdopodobnie przypadkową ofiarą wybraną z powodu pochodzenia. Sprawę zgłosił policji. - Z całą pewnością będziemy sprawdzać, czy w pobliżu tego domu, w którym on mieszka, nie ma jakichś kamer monitoringu. Więc choćby tą drogą ustalimy osoby podejrzane – zapewnia mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
"Musiały mieć przyzwolenie na takie zachowanie"
To nie jedyny taki przypadek. W Łukowie pod Warszawą grupa dzieci zaatakowała Wietnamkę. Dzieci okrążyły ją, zaczęły wyzywać i rzucać przedmiotami. Dziewczynka próbowała je uspokoić, ale bezskutecznie.
- Dzieci naśladują dorosłych. Musiały to wiedzieć, musiały mieć przyzwolenie na takie zachowanie. Czasami to są rozmowy dorosłych, wystarczy rozmowa, która dla młodego człowieka będzie przyzwoleniem. Przykre jest to, że ten przykład idzie od dorosłych – przyznaje Maria Rotkiel.
- Zachęcam wszystkich do kontaktu z nami - apeluje do poszkodowanych mł. insp. Andrzej Borowiak. - Na naszych stronach internetowych są skrzynki mailowe. Jest instrukcja w języku angielskim, jak można złożyć zawiadomienie, nie przychodząc do jednostki i my każdą taką sprawą się zajmiemy – zapewnia policjant.
W sprawie zaatakowanej Wietnamki posłanka Lewicy Monika Pawłowska złożyła w Sejmie interpelację. Ministerstwo Edukacji Narodowej zleciło zbadanie sprawy kuratorowi oświaty, a policja zabezpieczyła materiał dowodowy i skierowała sprawę do sądu rodzinnego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24