Prawdopodobnie koronawirus w ogóle nie będzie obecny w jakichś kwaterach pojedynczych czy samodzielnie stojących pensjonatach, ponieważ musiałby tam dotrzeć z kimś zakażonym i w tej grupie niewielkiej wywołać zakażenie - mówił we "Wstajesz i weekend" doktor Paweł Grzesiowski, immunolog i ekspert do spraw zakażeń. Zaproponował przestrzeganie czterech podstawowych zasad, które pomogą uniknąć koronawirusa na wakacjach.
Doktor Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i ekspert do spraw zakażeń z Narodowego Instytutu Leków w Warszawie, podkreślił w rozmowie w TVN24, że w wakacje musimy pamiętać o pandemii. - Nie chodzi o to, żebyśmy zepsuli sobie wakacje, myśląc cały czas o zagrożeniach, ale proponuję, żebyśmy sobie wpisali gdzieś do kalendarzy cztery podstawowe zasady i ich przestrzegali. Wtedy wakacje będą i przyjemne, i bezpieczne - dodał.
Jak wyjaśniał, chodzi o zachowanie bezpiecznej odległości, częste mycie rąk oraz unikanie bliskich kontaktów z osobami nieznanymi, z osobami, których stan odporności, stan choroby jest nieznany. - Jeśli takie kontakty będą, bo to jest nieuniknione, starajmy się jednak chodzić w maskach - dodał.
"To uchroni przed przypadkowym spotkaniem z wirusem"
Zaznaczył jednak, że nie zachęca do chodzenia w maskach w lasach, na łące czy na plaży. - Ale wtedy, kiedy będziemy czekać na przykład do lekarza gdzieś w kurorcie, bo coś nam się wydarzy, a w poczekalni będzie wiele osób, załóżmy maseczki. To uchroni przed przypadkowym spotkaniem z wirusem - radził ekspert.
Podkreślił, że na słońcu, na wietrze, na plaży wirus nas nie zaatakuje. Przypomniał, że koronawirus jest najbardziej niebezpieczny przede wszystkim dla osób po 60. roku życia. Wydaje się, iż osoby młodsze znacznie rzadziej cierpią na poważne objawy - dodał ekspert od spraw zakażeń.
" Wirus korzysta z tłoku. Przenosi się na odległość około dwóch metrów"
Z raportu przygotowanego dla TVN24 przez portal Noclegowo wynika, że większość Polaków spędzi wakacje w kraju, na odludziu, z dala od tłumów, w domku letniskowym albo gospodarstwie agroturystycznym.
- To niewielkie odosobnienie czy zmniejszenie zatłoczenia jest znakomitym sposobem, ponieważ wirus korzysta z tłoku. Przenosi się na odległość około dwóch metrów, więc jeżeli będzie duże zgrupowanie ludzi, będzie tłok, będzie tłum, czy w kolejce do sklepu, czy punktów gastronomicznych, wtedy wirus będzie atakował - powiedział Grzesiowski.
Dodał, że "prawdopodobnie [koronawirus - przyp. red.] w ogóle nie będzie obecny w jakichś kwaterach pojedynczych czy samodzielnie stojących pensjonatach, ponieważ musiałby tam dotrzeć z kimś zakażonym i w tej grupie niewielkiej wywołać zakażenie".
Grzesiowski: bardziej niebezpieczny wyjazd z osobami z różnych miejsc Polski
Zaznaczył, że wirus w Polsce nie jest równomiernie rozprzestrzeniony. - Połowa powiatów w Polsce jest na zielono, czyli w ogóle nie mają w tej chwili poważnej sytuacji epidemiologicznej - zaznaczył immunolog, dodając, że wirus jest aktywny "tylko w niektórych miejscach w Polsce".
- To powinno też być pewną wskazówką. Jeżeli jesteśmy na wyjeździe, gdzie jest mieszany skład osób z różnych miejsc Polski, to jest - powiedzmy - bardziej niebezpieczne, niż kiedy jedziemy w swoim gronie z przyjaciółmi, których znamy od lat, którzy również stosują zasady bezpieczeństwa na co dzień - ocenił.
Zdaniem Grzesiowskiego, taki wyjazd nie powinien być ani groźny dla zdrowia, ani nie skończy się problemami zdrowotnymi. Ekspert do spraw zakażeń zaznaczył, że jeśli wybieramy się do hotelu, warto zwrócić uwagę, czy wobec zagrożenia koronawirusem hotel taki przestrzega zasad bezpieczeństwa.
Gość TVN24 ocenił jednocześnie, że w tym roku urlop za granicą może być problematyczny z powodu braku stabilności sytuacji epidemicznej w poszczególnych krajach.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock