Dlaczego mieszkańcy Goszczyna musieli dowiadywać się z mediów na temat kierowcy autobusu zakażonego koronawirusem, a nie od urzędników? Czy sanepid wyczerpał możliwości dotarcia do osób narażonych na kontakt z zakażonym koronawirusem kierowcą autobusu spod Grójca? Na te i inne pytania odpowiadał w programie "Koronawirus. Raport" w TVN24 Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>
We wtorek przed południem Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że obecnie stwierdzonych jest 4532 przypadki koronawirusa, w tym 111 śmiertelnych i 191 ozdrowiałych.
Sanepid poszukuje pasażerów 13 kursów, jakie niedługo przed śmiercią wykonał zakażony koronawirusem kierowca PKS Grójec. Jeździł głównie na trasach między Białobrzegami a Warszawą, przez okoliczne wsie. Autobusem często dojeżdżali uczniowie do miejscowych szkół. Reporter "Czarno na białym" Cyprian Jopek dotarł do pasażerów i sprawdził, jak wyglądają takie poszukiwania.
Na wątpliwości dotyczące działań w sprawie zakażonego kierowcy i ustalania danych osób, które potencjalnie mogły jeździć autobusami PKS Grójec odpowiadał w programie "Koronawirus. Raport" w TVN24 Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz.
Dlaczego mieszkańcy Goszczyna musieli dowiadywać się z mediów na temat kierowcy autobusu zakażonego koronawirusem, a nie od urzędników?
Posobkiewicz: Przewozy autobusem nie są biletowane z nazwiskami, więc nie ma list pasażerów. Dlatego w tym przypadku próba dotarcia do mieszkańców przez ogłoszenie w lokalnych mediach była jak najbardziej prawidłowa. Powinniśmy wykorzystać wszelkie możliwe sposoby, żeby do tych osób z kontaktu dojść. Tutaj mieliśmy do czynienia też z przypadkiem osoby, która w swojej pracy mogła się spotykać nie tylko z kilkudziesięcioma osobami, a nawet kilkaset osób mogło mieć z nią kontakt w krótkim czasie. Pamiętajmy, że nie każdy kontakt z osobą zakażoną doprowadza do transmisji tego wirusa.
Jeżeli chodzi o poruszony wątek, że osoby, które miały kontakt - czyli podróżowały tym autobusem - zostały poddane kwarantannie, to kontakt tych osób z innymi osobami nie był zagrożeniem, ponieważ kontakt z kontaktem nie traktujemy jako kontakt bezpośredni. Dwa tygodnie przebywania na kwarantannie bez wystąpienia objawów - traktujemy taką osobę jako zdrową. Pamiętamy oczywiście o tym, że są osoby, które mogą przechodzić bezobjawowo chorobę, ale gdyby to był jedyny przypadek kierowcy z okolic Grójca, moglibyśmy wszystkie te osoby wyłapać i nawet na kwarantannie przed wypuszczeniem przebadać. Ale w tej chwili takich osób mamy w kraju tysiące. Niedługo wszyscy będziemy osobami z kontaktu - niemal nie będzie osób, które nie powinny podlegać kwarantannie. Przez to wszystko będziemy musieli jakoś przejść.
Czy sanepid wyczerpał możliwości dotarcia do osób narażonych na kontakt z zakażonym koronawirusem kierowcą autobusu spod Grójca?
Posobkiewicz: Znam tylko fakty podane w materiale telewizyjnym. Usłyszałem też, że pracownicy z kontaktu zostali poddani kwarantannie, że była próba dotarcia do tych wszystkich osób poprzez media. Wiemy, że to często były miejscowości niewielkie - jeżeli media na miejscu podały tę informację, ludzie też rozmawiają ze sobą. W ramach solidarności społecznej taka informacja powinna być w sposób rzetelny przekazana wszystkim.
Czy sanepid zwraca się z informacją do policji, by funkcjonariusze przekazali informacje na temat ryzyka zakażenia koronawirusem?
Posobkiewicz: Dochodzenie epidemiologiczne nie jest sprawą bardzo prostą. Czasami - jak w tym przypadku - nie posiadając żadnej listy pasażerów musimy stopniowo dochodzić, kto tam mógł być. Osoby, które jechały, możemy pytać, czy znają kogoś innego, kto też jechał. To jest też kwestia ustalenia adresów, telefonów - z tymi wszystkimi osobami trzeba zebrać wywiad, powiadomić o obowiązku kwarantanny wydając decyzję o kwarantannie. Te osoby muszą przeprowadzać samokontrolę i wiedzieć, że jeśli u nich wystąpi podwyższenie temperatury bądź objaw taki jak kaszel bądź duszność, to powinny natychmiast skontaktować się z inspekcją sanitarną bądź z lekarzem rodzinnym, który może doradzić, czy te dolegliwości można wiązać z tą chorobą.
Czy pracownicy sanepidu są przeszkoleni w pracy poszukiwawczej osób potencjalnie zakażonych koronawirusem?
Posobkiewicz: W tym przypadku była próba dotarcia przez media. Można oczywiście poprosić policję o pomoc bądź o asystę. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że jesteśmy w tej chwili w sytuacji szczególnej. Nie chodzi o ten jeden autobus i jednego kierowcę - już w połowie marca pracownicy inspekcji sanitarnej pracowali nawet po kilkanaście godzin na dobę. Osób z kontaktu bądź zadających pytania było bardzo dużo. Wcześniej dochodzenie epidemiologiczne na mniejszą skalę było dużo prostsze: jedzie grupa pracowników, dokładnie rozpytuje na miejscu, zdobywa osoby z kontaktu i na spokojnie może działać. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją taką, kiedy w kraju jest wiele tysięcy osób zakażonych - w połowie marca mieliśmy mniej, ale było bardzo dużo podejrzeń. Osoby były wtedy poddawane kwarantannie, a w przypadku uzyskania negatywnego wyniku, były zwalniane z kwarantanny. Przy tej skali zjawiska to naprawdę nie jest proste.
Autorka/Autor: asty/pm
Źródło: TVN24