Wdrażaliśmy tylko systemy obrony przed epidemią, a nie walki z epidemią - mówił w "Faktach po Faktach" poseł Porozumienia, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz. Profesor nauk medycznych Cezary Szczylik, odnosząc się do twierdzeń ministra zdrowia, że nasz kraj pozostaje jednym z najbezpieczniejszych w Europie, powiedział, że to "mijanie się z prawdą".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w niedzielę o 1350 nowych przypadkach zakażenia SARS-CoV-2. To trzeci najwyższy dobowy przyrost zakażonych od początku epidemii w Polsce. Zmarło osiem osób chorych na COVID-19. Łącznie w naszym kraju zakażenie koronawirusem potwierdzono u 87 330 tysięcy osób, spośród których 2432 zmarły.
"Nie wiem, czemu z takim uporem Ministerstwo Zdrowia ignorowało to, przed czym ostrzegałem"
Poseł Porozumienia, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz ocenił w "Faktach po Faktach", że "nasz system walki z epidemią w ogóle nie działa". - Wdrażaliśmy tylko systemy obrony przed epidemią, a nie walki z epidemią - zwrócił uwagę. - Nie wiem, czemu z takim uporem Ministerstwo Zdrowia ignorowało to, przed czym ostrzegałem. Nie przypuszczałem, że już we wrześniu będzie taki przyrost (liczby zakażeń - red.), ale to wszystko można było przewidzieć i temu zapobiec – przekonywał.
Jego zdaniem "epidemia będzie z nami długo, ale trzeba się nauczyć tłumić tę epidemię poprzez wywiad epidemiologiczny". - A tu minister (zdrowia Adam Niedzielski) ni stąd ni zowąd mówi, że będziemy badać tylko objawowych pacjentów. To co to za walka, kiedy to bezobjawowi roznoszą epidemię? -pytał polityk Porozumienia.
- Od wielu miesięcy wzywam do tego, żebyśmy wdrożyli system identyfikowania zakażonych - chory objawowy sam się zgłosi. Trzeba to zrobić poprzez wzmocnienie sanepidu, ale nie przez kupienie komputerów, tam trzeba przede wszystkim ludzi - tłumaczył. - To jest główny mój postulat, żebyśmy rozpoczęli identyfikowanie zakażonych - dodał.
"Mówienie o tym, że jesteśmy najlepiej zabezpieczeni, mija się z prawdą"
Profesor Cezary Szczylik, ordynator kliniki onkologii w Europejskim Centrum Zdrowia Otwock, odniósł się do wpisu ministra zdrowia Adama Niedzielskiego w mediach społecznościowych, który w niedzielę oświadczył, że "Polska pozostaje nadal jednym z najbezpieczniejszych krajów Europy, ale pamiętajmy, że ryzyko eskalacji jest wysokie".
- Mówienie o tym, że jesteśmy najlepiej zabezpieczeni, mija się z prawdą – powiedział gość "Faktów po Faktach". Profesor Szczylik przyznał, że mamy stosunkowo niską śmiertelność spowodowaną koronawirusem w porównaniu do krajów Europy Zachodniej. - W Polsce śmiertelność na początku pandemii była powyżej 3,5 procent, a teraz spadła. Jednak przekaz z ministerstwa, że to dzięki dobremu funkcjonowaniu systemu, to jest nieprawda - podkreślił.
"Nieprawdopodobnym zagrożeniem" profesor określił system, zgodnie z którym lekarze rodzinni wysyłają chorych z rozpoznaniem koronawirusa do szpitali zakaźnych. - Do tych szpitali trafia ogromna liczba chorych. Jest nieporównywalna liczba lekarzy rodzinnych do specjalistów od chorób zakaźnych, w związku z czym w tych szpitalach zakaźnych są tłumy czekających ludzi ze świadomością zagrożenia - mówił.
- Te szpitale są niesłychanie obłożone, bo w zasadzie każdy pacjent z COVID-em jest tam kierowany. (…) Notujemy dramatyczny wzrost (liczby zachorowań) i ta liczba placówek może się okazać niewystarczająca. Właśnie dlatego, że wysyła się tam chorych, którzy nie potrzebują hospitalizacji - tłumaczył.
"Siedem miesięcy epidemii, a my ciągle jesteśmy w powijakach"
Zdaniem Andrzeja Sośnierza, możliwości kierowania pacjentów na testy na obecność koronawirusa przez lekarzy rodzinnych to "ruch, który ujawnił to, co było troszkę ukryte: że pacjentów chorych i objawowych jest więcej niż w statystyce". - Sanepid, będąc niewydolny, nie był w stanie tylu pacjentów do badań skierować. (…) Niewydolny sanepid powinien być wzmocniony przez lekarzy rodzinnych, którzy nie wiadomo czemu nie mogli kierować do badania od początku - zauważył.
- Żeby to wszystko miało ręce i nogi, to trzeba następnie zbudować sprawny system pobierania wymazów i system wykonywania dużych ilości testów w ciągu jednej doby, bo tego też nie zrobiono. Siedem miesięcy epidemii, a my ciągle jesteśmy w powijakach - powiedział poseł Porozumienia, wchodzącego w skład rządzącej Zjednoczonej Prawicy.
Jak mówił Sośnierz, "ta epidemia ma trzy warstwy". - Zdrowotną, społeczną - jest niepotrzebna panika, bo nie ma zaufania, że wszystko robimy skutecznie - no i gospodarczą. Warto dać wszystkie pieniądze na to, żeby poradzić sobie z epidemią, wytłumić ją i żeby społeczeństwo funkcjonowało w miarę normalnie - zwrócił uwagę.
- Wszystko bierze się od epidemii. Z nią trzeba się uporać i wtedy konsekwencje z niej wynikające będą mniejsze. (…) Dobrze, że pomagamy przedsiębiorcom, ale być może w ogóle nie trzeba by było pomagać w takiej skali, gdybyśmy sobie z tym dali radę. Nie wiem, czemu ministerstwo jest tak oporne na próby zmiany dotychczasowej praktyki - komentował gość "Faktów po Faktach".
"Chorych z zaawansowaną chorobą nowotworową zdecydowanie przybędzie i już przybywa"
W jaki sposób pandemia COVID-19 odbiła się na pacjentach cierpiących na inne schorzenia? Zapytany o to profesor Cezary Szczylik zwrócił uwagę, że "najtrudniejszy był pierwszy okres pandemii (…) i jest to związane z tym, że nikt w tym kraju nie był przygotowany na spotkanie z tak dużą skalą zachorowań". - Wiedzieliśmy, że pierwsze informacje o śmiertelności wskutek COVID-u były porażające. (…) To jest zrozumiałe, że zareagowaliśmy tutaj ogromnym strachem - powiedział.
- To zdecydowanie wpłynęło na psychikę chorych z chorobami nowotworowymi, chorych, których lekarze pierwszego kontaktu mogli skierować na badanie z kartami diagnostyki i leczenia onkologicznego, a tymczasem lekarze rodzinni wydali tych kart o 20 procent mniej - podkreślił. Zdaniem profesora Szczylika, "ta statystyka jest bardzo istotna, ponieważ chory z podejrzeniem choroby nowotworowej, który zostanie zdiagnozowany na wczesnym etapie, może zostać radykalnie wyleczony". - Zdecydowana większość chorych z choroba nowotworową trafia do nas za późno - przyznał.
- Ten porażający efekt ogłoszenia pandemii, przewidywania i epatowania ewentualnymi skutkami, na wszystkich zadziałały podobnie. Zapanował pewien rodzaj psychozy. Ludzie zaczęli wykupywać żywność, przestali się spotykać. Ale w naszym rozumieniu onkologicznym przestali też chodzić do lekarza rodzinnego, zgłaszać podejrzenia, swoje dolegliwości - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Jak mówił profesor, "nie trzeba być geniuszem żeby przeliczyć, że skutki pandemii (w kwestii chorób nowotworowych - red.) odłożą się dramatycznie". - Chorych z zaawansowaną chorobą nowotworową zdecydowanie przybędzie i już przybywa. Pół roku odłożenia procesu diagnostycznego sprawia, że ten nowotwór, który wtedy można było operować albo radykalnie napromieniować, przez sześć miesięcy nie czekał, ale rósł - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24