Branża jest w stanie śmierci klinicznej. Wirus ją praktycznie zabił, bo w tej chwili trwa walka o przetrwanie - powiedział w programie "Debata Faktów" w TVN24 były prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Sebastian Mikosz. W ocenie eksperta lotniczego Grzegorza Brychczyńskiego, szefowie linii będą stawali przed bardzo trudnymi decyzjami.
Były prezes narodowego przewoźnika zwracał uwagę, że branża lotnicza jest w grupie branż - podobnie jak hotele i restauracje - które zostały wyłączone z biznesu. - Branża jest w stanie śmierci klinicznej. Wirus ją praktycznie zabił, bo w tej chwili trwa walka o przetrwanie - powiedział w programie "Debata Faktów" w TVN24 były prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Sebastian Mikosz. - Wszyscy, którzy w niej pracują, będą po prostu musieli wrócić do funkcjonowania, wrócić do biznesu, wrócić do wożenia pasażerów, nie tylko samego cargo - podkreślił Mikosz, który od 1 czerwca obejmie stanowisko wiceprezesa Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA).
Zdaniem eksperta lotniczego Grzegorza Brychczyńskiego "jesteśmy w obliczu głębokiej redefinicji całego biznesu lotniczego". Jak dodał, "w sytuacji niezbyt komfortowej biznesowej, pierwszą zasadą jest bronić się, spoglądać, zaprzyjaźnić się z 'panem Excelem' i sprawdzać, jakie są koszty". - Tam, gdzie można, te koszty trzeba redukować. Oczywiście nie jest dobrym redukowanie załogi w postaci personelu latającego, bo ten problem się odbuduje w ciągu 2-3 lat - powiedział ekspert lotniczy. Brychczyński zaznaczył, że szefowie linii lotniczych będą stawali przed bardzo trudnymi decyzjami.
"Około 300 miliardów dolarów mniej przychodów"
Straty branży lotniczej już teraz są liczone w setkach miliardów dolarów. - Prezes IATA (…) mówił, że w tej chwili zakłada się, że sam rok 2020 to będzie około 300 miliardów dolarów mniej przychodów. Branża lotnicza jako całość w dobrym roku miała przychody 750 miliardów dolarów, w tej chwili mówimy o sytuacji, w której będzie to zredukowane już o połowę - wskazał Sebastian Mikosz. Jednocześnie zwrócił uwagę, że "to są wyliczenia, które zakładają, że ten stan, który dzisiaj znamy, czyli praktycznie 'zamrożenie' branży, nie będzie trwał dłużej niż czerwiec i lipiec". - Jeżeli będzie trwał i będą z różnych powodów się przedłużały restrykcje, to ta liczba będzie rosła - zaznaczył Mikosz.
- W tej chwili nie ma co tak epatować tymi wielkimi liczbami, bo one będą po prostu tragiczne - podkreślił były prezes LOT. - Jeśli będzie jakaś druga fala, jeśli będzie odruch paniki, jeśli lekarze bądź epidemiolodzy, którzy dzisiaj de facto decydują o przyszłości tej branży, powiedzą, że tak trzeba, że nawet jeżeli nastąpi "odmrożenie" w ramach krajów, a nie będzie można podróżować pomiędzy albo z jakimiś ogromnymi restrykcjami, to (...) będziemy wtedy mnożyć miliardy, będziemy mnożyć straty kapitału ludzkiego - ocenił Mikosz.
- Im dłuższy będzie przestój, tym dłuższe będzie uruchomienie i rozruch, bo to, że branża zacznie funkcjonować, to ja w to głęboko wierzę. Tylko pytanie, kiedy i jakim kosztem, i w jakich warunkach będzie mogła wznowić na nowo normalne funkcjonowanie - dodał były prezes narodowego przewoźnika.
Zdaniem Grzegorza Brychczyńskiego potrzebna jest ścisła współpraca epidemiologów i służb sanitarnych. - W oparciu o eksperckie decyzje należy podjąć racjonalne ustawianie siatki połączeń i rodzajów połączeń, czy się zdecydujemy na krótsze, czy na dalsze połączenia - wyjaśniał. - Jestem przekonany, że w pierwszej kolejności ruszą tak zwane linie krajowe, później średniodystansowe, w tym wakacyjne, bo ludzie będą chcieli jeździć na wakacje - stwierdził ekspert lotniczy.
Brychczyński mówił, że należy bardzo rozsądnie planować połączenia lotnicze wewnątrz Europy. - Sieć połączeń drogowych nie jest już tak tragiczna, jak była 10 czy 15 lat temu. Można (...) bezpieczniej podróżować własnym samochodem, natomiast samolot, autobus, lotnisko, to jest wielkie skupisko ludzi i tutaj pierwsze skrzypce będą grali epidemiolodzy - tłumaczył gość programu "Debata Faktów" w TVN24.
Zwolnienia
Globalne towarzystwa lotnicze twierdzą, że spowodowany koronawirusem kryzys grozi zlikwidowaniem 25 milionów miejsc pracy na całym świecie. Brytyjskie linie Flybe na początku marca ogłosiły, że kończą swą działalność. W ubiegłym tygodniu Lufthansa poinformowała o zamknięciu linii Germanwings. Niemiecka grupa lotnicza ogłosiła także zmniejszenie floty.
Węgierski Wizz Air poinformował niedawno, że zwolni tysiąc osób, co stanowi 19 procent wszystkich zatrudnionych. Przewoźnik zdecydował się również na obniżenie wynagrodzeń.
W czwartek pojawiła się wiadomość, że przeżywające trudności brytyjskie linie lotnicze British Airways (BA) zamierzają zwolnić ponad jedną czwartą swych pilotów. Wcześniej 10 tysięcy osób, czyli 90 procent załogi, zostało zwolnionych z pracy w skandynawskich liniach lotniczych SAS.
Natomiast pracownicy Polskich Linii Lotniczych LOT, którzy nie wykonują obowiązków służbowych, otrzymali ofertę utrzymania swoich wynagrodzeń na niższym niż do tej pory poziomie. Z kolei irlandzki Ryanair ogłosił, że zamierza zwolnić trzy tysiące osób, czyli 15 procent zatrudnionych.
Źródło: TVN24