Powodem tej decyzji ma być "bardzo trudny charakter" byłego ministra finansów.
Z informacji, które dotarły do mediów wynika bowiem, że Rostowski miał pokłócić się z obecnym szefem resortu finansów Mateuszem Szczurkiem oraz ministrem gospodarki Januszem Piechocińskim. Rostowski miał zażyczyć sobie zbyt daleko idących kompetencji i fotela ministra bez teki. Były wicepremier chciał być ponad ministrami, ponad rządem, a nawet ponad panią premier - podawali dziennikarze radia RMF.
- Gwiazdorzył - mówią dziennikarzowi radia RMF FM urzędnicy.
Za mało dla Rostowskiego?
Oferta premier była inna - nieco niższe kompetencje i ranga inna, czyli sekretarz stanu - oficjalnie więc wiceminister, a nie minister. Kopacz miała poprosić Rostowskiego, by został jej głównym doradcą, ale dla Jacka Rostowskiego miało to być za mało i odmówił.
Rostowski nie chciał być szefem doradców bez stanowiska ministra
- Ostatnie spotkanie Rostowskiego z Kopacz miało wyglądać tak, że padła ze strony premier konkretna propozycja zakresu kompetencji i rangi, a Rostowski miał po prostu wyjść z gabinetu - relacjonuje Agata Adamek, reporter TVN24.
Wicepremier Janusz Piechociński jeszcze w środę rano mówił, że Rostowski to polityk "o wielu zaletach i sprawdzonych kompetencjach". Dodał, że "wolą Kopacz" jest, by został on szefem grupy doradczej premier w randze sekretarza stanu. Twierdził, że ten na pewno przyjmie funkcję i zostanie doradcą.
Wicemarszałek PSL Eugeniusz Grzeszczak w rozmowie z TVN24 dał do zrozumienia, że propozycja Kopacz nie była satysfakcjonująca dla Rostowskiego.
- Nie tylko decyzja personalna jest tu rozstrzygająca, ale zakres kompetencji. To premier decyduje, o co chce pytać doradców i określa zakres ich kompetencji. Jeśli druga strona na taką ofertę nie przystaje, to jest to problem, który jest poza PSL - powiedział. - Do tego stołu zaprasza gospodarz, a nie wyznacza reguł gry ten, który chce przy takim stole usiąść - dodał.
Zdaniem Grzeszczaka miejsce Rostowskiego chętnie zajmą inne osoby. - Myślę, że pani premier nie będzie miała większego kłopotu ze skompletowaniem środowiska doradców i wyłonieniem szefa tego gremium - powiedział.
"Troska" PSL
Przyszłość Rostowskiego miała być jednym z tematów rozmów poniedziałkowego spotkania koalicyjnego PO-PSL z udziałem m.in. premier Kopacz oraz wicepremiera Piechocińskiego.
Zgodnie z wcześniejszymi nieoficjalnymi doniesieniami zostało ono zwołane na żądanie PSL, które nie chciało Rostowskiego w rządzie.
Grzeszczak zaprzeczył jednak w środę tym doniesieniom. Zapewnił, że PSL "nie precyzowało żadnych warunków" dotyczących szefa doradców Kopacz. Jak podkreślił, taka decyzja należy wyłącznie do szefowej rządu.
- W umowie koalicyjnej nie spisywaliśmy, że będziemy wspólnie obsadzać to stanowisko. A jeżeli wyrażamy jakąś troskę, żeby to gremium było merytorycznie przygotowane, doradzało rządowi, to myślę, że jest to z pożytkiem nie tylko dla rządu, ale i dla całego kraju - wyjaśnił.
O tym, że były wicepremier Jacek Rostowski miał zostać szefem doradców premier Ewy Kopacz, informował w TVN24 m.in. Paweł Graś. - Właściwie to już jest fakt - mówił w ubiegłą środę w programie "Jeden na jeden".
Autor: db//kdj/kka / Źródło: rmf24, tvn24