"Powodzenia". To wszystko, co wtedy mogłem powiedzieć. Ja takie sytuacje ćwiczyłem na symulatorze w czasie szkoleń. Ale symulator nie oddaje tych emocji. A sytuacja była tak nowa, tak nierzeczywista dla mnie, że nic nie czułem, po prostu czekałem na to przyziemienie - opowiadał w programie "Dzień Dobry TVN" Maciej Szczukowski, kontroler, który we wtorek sprowadzał na ziemię Boeinga 767. Samolot około godziny 14.30 awaryjnie lądował na warszawskim Okęciu, po tym jak nie wysunęło się podwozie.
"Powodzenia" To wszystko, co wtedy mogłem powiedzieć. Ja takie sytuacje ćwiczyłem na symulatorze w czasie szkoleń. Ale symulator nie oddaje tych emocji. A sytuacja była tak nowa, tak nierzeczywista dla mnie, że nic nie czułem, po prostu czekałem na to przyziemienie Maciej Szczukowski, kontroler
Kontroler opowiadał o tym, kiedy wieża dowiedziała się o problemach Boeinga 767. - Mniej więcej półtorej godziny przed lądowaniem zauważyłem na wskaźniku radarowym dość nietypową prędkość samolotu w fazie podejścia. Ona była zbyt niska jak na zwykły zakres prędkości tego samolotu. Poinformowałem o tym kolegę, który wtedy zajmował się tym samolotem. On zapytał pilotów, czy mają jakiś problem, a oni stwierdzili, że mają problem z wypuszczeniem klap. I tutaj cała przygoda się zaczęła - wspomniał Maciej Szczukowski.
"Mieliśmy coraz większą świadomość"
Co dalej działo się na wieży kontroli lotów na warszawskim Okęciu? - Podjęliśmy decyzję, że dwa samoloty, które znajdowały się już blisko lotniska wylądują na drugim pasie, po to, by nie korzystać już z pasa, na którym miał lądować lot nr 16. Po tych dwóch lądowaniach zadecydowaliśmy, by pozostawić już, jak to się mówi, pas sterylny, tzn. by nie odbywały się już żadne operacje - mówił Maciej Szczukowski.
Opowiadał też, że w takich sytuacjach - gdy ma nastąpić awaryjne lądowanie - zawsze są specjalne procedury. - Są służby, które musimy informować na bieżąco o tym, co się dzieje - powiedział kontroler.
Dodał, że najpierw wieża miała informacje tylko o klapach. - Potem przychodziły informacje o podwoziu, w międzyczasie na radiostacji podsłuchiwaliśmy służby techniczne linii lotniczej i słuchaliśmy tego, co pilot mówi do mechanika. Mieliśmy coraz większą świadomość tego, co tam się dzieje - wspomina.
"Wszyscy wstaliśmy i odetchnęliśmy"
Maciej Szczukowski mówił także, że jego zawód - to jest służba. - Mówimy na to służba kontroli ruchu lotniczego. I w takiej sytuacji, gdy pilot jest w sytuacji krytycznej naszym zadaniem jest umożliwić mu wszystko, czego potrzebuje. W tym przypadku dał nam znać, że chce krążyć, bo musi zgubić paliwo, ale chce być cały czas w pobliżu lotniska. Więc koledzy z kontroli zbliżania wektorowali samolot w taki sposób, by był cały czas w pobliżu lotniska - relacjonował Szczukowski.
Pytany o to, co zrobił gdy samolot usiadł juz bezpiecznie na pasie powiedział: "Zadzwoniłem do kolegi, który podprowadził samolot do lądowania. On nie widzi przez szybę tak jak my tego lądowania. Powiedziałem mu, że samolot zwalnia, nie ma ognia, zatrzymuje się, jest w porządku. Potem wszyscy staliśmy, odetchnęliśmy i poprosiłem kolegę o papierosa".
Awaryjnie na Okęciu
We wtorek po południu na warszawskim Okęciu doszło do awaryjnego lądowania Boeinga 767 z 230 pasażerami na pokładzie. Należąca do LOTu maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Podczas lądowania nikomu nic się nie stało.
Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Trwają prace nad usunięciem samolotu z płyty boiska.
ant/fac
Cała rozmowa z kontrolerem na: www.dziendobry.tvn.pl
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: DD TVN