Instytut Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w sprawie zestrzelenia polskiego samolotu przez czechosłowackie myśliwce w 1975 roku. Zginął wówczas próbujący uciec na Zachód Dionizy Bielański. Jak ustalono "w sposób bezsporny", ogień otworzono na polecenie Wojciecha Jaruzelskiego. W związku z jego śmiercią sprawę zamknięto.
Informacja o umorzeniu śledztwa została opublikowana w poniedziałek, choć w treści komunikatu stwierdzono, że stosowna decyzja została podjęta 20 czerwca 2013 roku. Najpewniej jest to błąd pisarski, biorąc pod uwagę uzasadnienie umorzenia, czyli śmierć głównego podejrzanego, gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zmarłego 25 maja 2014 roku.
Nieudana ucieczka
Śledztwo rozpoczęto w 2009 roku. Prowadził je polski IPN we współpracy ze swoimi odpowiednikami w Czechach i na Słowacji. Celem było ustalenie, kto jest winny zestrzelenia 16 lipca 1975 roku małego samolotu An-2, pilotowanego przez Dionizego Bielańskiego. Maszynę strącił czechosłowacki samolot szkolno-bojowy L-29. Polak zginął na miejscu.
Bielański był byłym pilotem wojskowym, który po odejściu do cywila pracował jako instruktor pilotażu w Opolu. Mężczyzna podjął decyzję o próbie ucieczki na Zachód. Postanowił porwać An-2 ze swojego aeroklubu i spróbować dotrzeć do Austrii. Intencje Polaka stały się jasne, kiedy bez zezwolenia i kontaktu z ziemią przeleciał granicę z Czechosłowacją. Tamtejsze lotnictwo poderwało na przechwycenie dwa myśliwce Mig-21 i maszyny szkolno-bojowe L-29.
Polak nie odpowiadał na wezwania do lądowania i strzały ostrzegawcze. Ostatecznie pilot jednego z L-29 otrzymał rozkaz zestrzelenia An-2, który wykonał oddając serię z działka pokładowego. Powolny An-2 nie miał szans. Szczątki spadły opodal słowackiej wioski Kuty, leżącej kilka kilometrów od granicy z Austrią. Prawdziwą naturę sprawy zatuszowano. Formalnie samolot rozbił się z powodu usterki i była to "katastrofa".
Morderstwo w przestworzach
W 2009 roku wszczęto śledztwo, które miało na celu wyjaśnienie nieoficjalnych informacji, iż zestrzelenie An-2 bezpośrednio nakazał ówczesny minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski. Jak stwierdzono w decyzji o zamknięciu sprawy, udało się ustalić "w sposób bezsporny", iż rzeczywiście tak było. Dowodem mają być zeznania żyjących uczestników tamtych zdarzeń oraz zachowane dokumenty.
Jaruzelski miał wydać polecenie i naciskać na jego wykonanie poprzez polskie Centralne Stanowisko Dowodzenia Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Kraju, które kontaktowało się ze swoim czechosłowackim odpowiednikiem. Bezpośredni rozkaz otworzenia ognia wydał generał major Josef Marusak. Uczynił to wbrew obowiązującym przepisom.
Tak jak ówczesne prawo nie dopuszczało możliwości zestrzelenia cywilnych samolotów, tak obecne wręcz przeciwnie. W pewnych określonych sytuacjach współcześni polscy piloci wojskowi mogą otworzyć ogień. Chodzi przede wszystkim o uniemożliwienie powtórzenie scenariusza z 11 września 2001 roku, czyli wykorzystania maszyn pasażerskich przez terrorystów jako latających pocisków.
Autor: mk/tr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Chris Lofting