Kilka ostatnich dni roku szkolnego spędziłam na spotkaniach z młodzieżą. Ktoś chce, by przeprowadzić z nimi warsztaty dziennikarskie, gdzieś rozmawiamy o rozwijaniu pasji. I choć ani razu nie prosiłam uczniów i uczennic o podsumowanie czy ocenę tego roku szkolnego, oni robili to stale. Niepytani. Jakby mieli niepohamowaną potrzebę wystawić świadectwo swoim szkołom, w których od kilku tygodni mówi się głównie o stopniach dla młodzieży. Gdyby sami przyszli do domu z takim świadectwem, rodzice mogliby się poważnie zaniepokoić. Ich opis sytuacji to długa lista rozczarowań.