|

Rok protestu i wojny. "Edukacja jako narzędzie do formatowania posłusznego obywatela"

Ten rok szkolny to pasmo nieszczęść: pandemia, wojna, kryzysy psychiczne uczniów oraz nauczycieli, odchodzenie tych drugich z zawodu. - Wysoka jakość edukacji zupełnie przestała być priorytetem. Najważniejsze jest teraz kształtowanie postaw patriotyczno-katolicko-narodowych - ocenia Anna Schmidt-Fic z akcji Wolna Szkoła.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Kilka ostatnich dni roku szkolnego spędziłam na spotkaniach z młodzieżą. Ktoś chce, by przeprowadzić z nimi warsztaty dziennikarskie, gdzieś rozmawiamy o rozwijaniu pasji. I choć ani razu nie prosiłam uczniów i uczennic o podsumowanie czy ocenę tego roku szkolnego, oni robili to stale. Niepytani. Jakby mieli niepohamowaną potrzebę wystawić świadectwo swoim szkołom, w których od kilku tygodni mówi się głównie o stopniach dla młodzieży. Gdyby sami przyszli do domu z takim świadectwem, rodzice mogliby się poważnie zaniepokoić. Ich opis sytuacji to długa lista rozczarowań.

- Niby pandemia się skończyła, a my wciąż mamy ławki tak porozstawiane, że nie możemy siedzieć razem. Ten dystans mnie wykańcza - usłyszałam od siódmoklasistki z Wielkopolski. - A to, co było najlepsze na zdalnym, czyli telefony, teraz znów jest zakazane. I to nawet bardziej niż dwa lata temu. Nie możemy wyciągać komórek nawet na przerwie - dodaje jej koleżanka. - Wcześniej na zdalnym kręciliśmy telefonami filmiki, robiliśmy quizy, a teraz prawie nic z tego nie zostało. Pani dyktuje notatkę i przepisujemy ją z tablicy.

Od licealisty z Warszawy słyszę: - Mamy w klasie dziewczynę z Ukrainy, z którą właściwie nie idzie się dogadać. Nasza pani od matmy ciągle na nią krzyczy, powiedziała nam ostatnio, że ta dziewczyna się w ogóle nie stara. I może rzeczywiście. Tylko czy oni zrobili cokolwiek, żeby jej się chciało starać i znów poczuła, że życie ma sens? Dopiero teraz widzę, jacy ci nasi nauczyciele są bezradni. Ale szczerze? Nie ich mi jest żal. Oni zawsze mogą zmienić pracę i to nie oni uciekli przed wojną, sorry.

Gryzę się w język, by nie powiedzieć, że za chwilę nie będzie miał kto uczyć ani nastolatków z Polski, ani z Ukrainy. Ale o tym za moment. Rozumiem jego złość. Tak jak rozumiem wściekłość, którą w nauczycielach wywołał wiceminister Tomasz Rzymkowski, który dzień przed końcem roku powiedział, że zna takich nauczycieli, którzy - jak on - zarabiają 11 tys. złotych netto. A dociskany przez dziennikarkę Radia Zet, że nauczycielska sytuacja nie jest jednak aż tak dobra, podsumował: - Wiedzieli, co brali.

rzymkowski
Wiceminister edukacji i nauki o pensjach nauczycieli: widzieli, co brali
Źródło: Radio Zet

Ósmoklasistka z Poznania czeka na letnie dni z nadzieją: - W tym roku jednego dnia mieliśmy lekcje do 13, a innego do 16.30 i dużo zadań, często odrabiam je do 23, a potem znów następnego dnia na 8. Jestem już bardzo tym zmęczona i cieszę się, że latem przez te kilka tygodni to ja będę mogła decydować, jak wygląda mój dzień i w końcu się wyśpię.

Kilka lat temu wróciła z rodzicami do Polski. W brytyjskiej szkole nie miała zadań domowych i codziennie miała lekcje od 9 do 15. Nie rozumie, czemu w Polsce nie może tak być.

- Może w liceum będzie z tym lepiej? - dopytuję nieco naiwnie. - No nie wiem, przecież jesteśmy tą całą kumulacją roczników, to pewnie trudno będzie nam układać rozsądne plany lekcji. Na dniach otwartych w jednym z liceów usłyszałam, że lekcje będą do 18. To jest nawet większy hit niż ten ministra Czarnka - odpowiada z przekąsem.

"Czy myśli pani, że to my kiedyś będziemy mogli wystawiać oceny nauczycielom?" - pisze do mnie na Instagramie nastolatek z Włocławka. Ze smutkiem powątpiewam i dlatego od tych kilku cytatów zaczynam dla państwa podsumowanie tego roku.

I tak płyniemy tą łodzią

Zanim porozmawiamy o tym, jak ten rok oceniają dorośli, przeżyjmy to jeszcze raz, choć domyślam się, że wielu może nie mieć ochoty. Lekko nie było.

Rok szkolny 2021/2022 to pierwszy, za który w całości odpowiedzialny był minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Szefem MEiN został w grudniu 2020 roku, więc w poprzednim mógł głównie kontynuować politykę swojego poprzednika, a obecnie zastępcy - Dariusza Piontkowskiego. W tym to już sam Czarnek rozdawał karty.

Wrzesień. Minister zaczynał, jak sam pisał do nauczycieli, "z radością i optymizmem". Cieszył się, że "po długotrwałym okresie nauki zdalnej" uczniowie i nauczyciele wrócili do swoich szkolnych obowiązków. Ci też się cieszyli, ale przy tym stresowali się znacznie bardziej niż ich szef. To w końcu oni byli na pierwszym froncie pandemicznej edukacji. Gdy zaczęła się stacjonarna szkoła, w pokojach nauczycielskich nikt nie wiedział i na sto procent nie mógł wiedzieć, kto jest, a kto nie jest zaszczepiony na COVID-19. Nawet dyrektor. Jeden z nich tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego napisał do swojego szkolnego zespołu: "Wszyscy płyniemy tą samą łodzią z cudzymi dziećmi na pokładzie. Wierzę, że jesteśmy odpowiedzialną załogą". Więcej nie mógł.

Październik. Strach nie mijał. W obawie przed pandemią uczniowie "trenowali zdalne lekcje". W niektórych szkołach odbywały się studniówki.

Dwustudniówka w Gorzowie Wielkopolskim
Dwustudniówka w Gorzowie Wielkopolskim
Źródło: II LO w Gorzowie Wlkp.

Listopad. Niezaszczepieni uczniowie i nauczyciele paraliżowali kolejne szkoły. Dyrektorzy godzinami wpisywali do systemu dane tych, którzy mieli kontakt z kimś zakażonym koronawirusem. Oficjalnie nie mogli nawet zapytać, kto jest zaszczepiony. A na zdalne lekcje wysyłali wszystkich - również tych, którzy zrobiliby wiele, by móc normalnie chodzić do szkoły.

Grudzień. Minister brał temat pandemii na przeczekanie, a sam zajmował się promowaniem nowego przedmiotu - historia i teraźniejszość - oraz próbami odebrania władzy dyrektorom szkół i ograniczeniem w nich działalności organizacji pozarządowych (tzw. lex Czarnek).

Styczeń. Nowy rok nie przyniósł ukojenia, bo w oświatę uderzył Polski Ład. Nauczyciele byli pierwszymi, którzy otrzymali niższe pensje, a samorządowcy momentalnie zaczęli zapowiadać kolejne cięcia wydatków na edukację.

Luty. Świat dzieli się teraz - również w edukacji - na przed i po 24 lutego. Przed okazało się, że cała argumentacja lex Czarnek opiera się na wątpliwych podstawach. Wykazaliśmy, że rodzice nie skarżą się do kuratorów, jak zapewniał minister.

A potrzebę działania organizacji pozarządowych w szkołach najlepiej potwierdziło to, co wydarzyło się po agresji Rosji na Ukrainę. Trudno dziś sobie wyobrazić, co by było, gdyby NGO nie wsparły ukraińskich dzieci, rodziców, nauczycieli.

Uczniowie uchodźcy w polskich szkołach
Uczniowie uchodźcy w polskich szkołach
Źródło: TVN24

Marzec. Prezydent Andrzej Duda wetuje lex Czarnek i szkoły mogą na chwilę odetchnąć. Problemów jednak nie brakuje. Oddziały przygotowawcze dla Ukraińców powstawały, ale wolno, bo samorządowcom brakuje pieniędzy i nauczycieli. W efekcie puchną powiększane o kolejnych uczniów klasy ogólnodostępne. Cenę ponoszą nauczyciele i wszystkie dzieci - bez względu na pochodzenie.

Kwiecień. O pandemii nikt już nie mówi, ale atmosfera w szkołach zagęszcza się. Tak jak liczba uchodźców, których w polskich szkołach jest około 200 tysięcy. Nauczyciele pracują na dwóch etatach, zarabiając za to mniej niż na kasie w markecie. Związkowcy pytają: "Czy w XXI wieku były gorsze czasy, aby pracować w szkole?".

Jak wzrastało wynagrodzenie nauczycieli?
Jak wzrastało wynagrodzenie nauczycieli?

Maj. Minister jest jednak zachwycony i chwali się swoimi kolejnymi pomysłami. Od teraz chce uczyć młodzież strzelania. W końcu jest wojna. A trauma wojenna ukraińskich, ale i polskich dzieci? Tym to już się szkoły muszą zająć same.

Czerwiec. Bo w rządzie zajmują się głównie tym, jak utrudnić życie dyrektorom szkół, którzy jakimś cudem jeszcze "tą łodzią z cudzymi dziećmi na pokładzie" płyną.

Przedstawiciele Wolnej Szkoły po spotkaniu w Pałacu Prezydenckim
Przedstawiciele Wolnej Szkoły po spotkaniu w Pałacu Prezydenckim
Źródło: Wolna Szkoła

Czarnkowy symbol: wakat

Anna Schmidt-Fic, matematyczka z Poznania, w tym roku odeszła z pracy w szkole, jej córka też zaraz opuści szkolne mury - kończy liceum. A mimo to cały ten rok upłynął jej w cieniu protestów, demonstracji, manifestacji w szkolnych sprawach.

- Symbolem mijającego roku szkolnego jest z całą pewnością długa i wycieńczająca, ale na szczęście zwycięska bitwa o lex Czarnek - komentuje Schmidt-Fic, jedna z inicjatorek ruchów społecznych Protest z Wykrzyknikiem i Wolna Szkoła. - Tę bitwę minister Przemysław Czarnek przegrał sromotnie. Wspólnym wysiłkiem wielu organizacji i osób udało się zatrzymać jego ofensywę - zaznacza.

Anna Schmidt-Fic uważa, że to także jej osobisty sukces. - W trwającą dziewięć miesięcy kampanię Wolna Szkoła zaangażowałam się totalnie, poświęcając niemal cały swój czas, od rana do wieczora, kosztem życia rodzinnego i towarzyskiego - wspomina. - Aktywizm potrafi być wyniszczający, ale czułam, że to ważne. Ktoś powie: "Po co ci to? Twoja córka już kończy liceum, a Ty rzuciłaś pracę w szkole i możesz mieć wszystko w nosie". Otóż muszę zmartwić każdego, kto ma taką perspektywę: to nie jest tak, że kryzys edukacji dotyka tylko nauczycieli i uczniów. I że jest to jest sprawa wyłącznie rodziców albo związków zawodowych.

Bardzo ją martwi, że system edukacji, który w zasadniczy sposób decyduje o tym, jakim państwem będzie Polska, jakim społeczeństwem będziemy, "podlega agresywnej, ideologicznej kreacji fanatycznego ministra". - Dzieje się to niestety przy społecznej bierności, żeby nie powiedzieć - akceptacji - ocenia Schmidt-Fic. Nie ma wątpliwości, że wysoka jakość edukacji zupełnie przestała być priorytetem.

Najważniejsze jest teraz kształtowanie postaw patriotyczno-katolicko-narodowych. Edukacja jest traktowana jako narzędzie do formatowania posłusznego obywatela, gotowego oddać życie za ojczyznę. Specjalnej rangi nabierają takie przedmioty jak religia, wychowanie do życia w rodzinie bez faktycznej edukacji seksualnej i historia w wersji HiT
Anna Schmidt-Fic
spot
spot

Nadzieję pokłada w kolejnej inicjatywie społecznej - "Rodzice decydują", która jest m.in. odpowiedzią rodziców na zapowiedź ministra, że sprawa lex Czarnek wróci. Być może jeszcze w te wakacje. - W apelu do ministra i premiera rodzice domagają się regulacji, która zapewni rodzicom właśnie wyłączne prawo do decydowania o udziale ich dziecka w zajęciach dodatkowych w szkole. To rodzic, a nie kurator ma decydować - tłumaczy aktywistka. Zachęca do podpisanie petycji na stronie Nasza Demokracja.

Baner akcji "Rodzice decydują"
Baner akcji "Rodzice decydują"

- To może być dla każdego takim właśnie przejawem wychodzenia ze strefy obojętności obywatelskiej, do czego wszystkich gorąco zachęcam. Ja oczywiście podpisałam - dodaje. I przypomina: - Dwa miesiące wakacji szybko minie. I choć nowy rok szkolny jeszcze się nie zaczął, wiem już, jaki będzie jego mroczny, czarnkowy symbol: wakat!

Krocząca zapaść kadrowa w szkołach i przedszkolach, która przybrała formę niszczącej system reakcji łańcuchowej rezygnacji nauczycieli z pracy w szkole publicznej, ma tylko jednego ojca i jest nim Przemysław Czarnek
podsumowuje Anna Schmidt-Fic
spot2
spot2

Okręty bez oficerów, a nawet kapitanów

Ilu dokładnie nauczycieli może zabraknąć od września? Związek Nauczycielstwa Polskiego zbiera właśnie dane z całego kraju - liczy tych, którzy odeszli na emeryturę lub się zwolnili. Cząstkowe dane już widać w kuratoriach, które publikują dane na temat aktualnych ofert pracy w oświacie, a tych każdego dnia przybywa.

"Gazeta Wyborcza" opisała na przykład historię z Warszawy: w szkole podstawowej na warszawskim Ursynowie 23 ze 150 nauczycieli złożyło wypowiedzenia. To 15 proc. kadry tej jednej z największych stołecznych podstawówek.

Na Mazowszu w ostatnim tygodniu roku szkolnego już było ponad 3 tys. wakatów. Po ok. 1,5 tys. - na Dolnym Śląsku, w Małopolsce i na Śląsku.

Będzie powtórka? Już we wrześniu 2021 roku, gdy zaczynał się ten rok szkolny, pisaliśmy o szkołach, które podkupują sobie nauczycieli, uczelniane działy kadr zasypywane były ofertami pracy - nawet dla studentów bez przygotowania do pracy z dziećmi, a prywatne szkoły podnosiły czesne. Jeszcze w październiku w wielu miejscach trwała gorączkowa walka o skompletowanie kadry.

- Teraz będzie jeszcze gorzej - komentuje Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Na wielu szkolnych okrętach już nie ma nawet kapitanów, którzy mogliby nimi kierować - z pracy odchodzą dyrektorzy, nowi nie zgłaszają się do konkursów. Niebawem nawet planów lekcji - z zajęciami do wieczora - nie będzie miał kto układać.

Prawa uczniów same się nie obronią

Skoro zaczęłam od uczniów, nie mogłam nie zapytać o ocenę tego roku tych, którzy o ich prawa na co dzień walczą.

Mikołaj Wolanin, założyciel Fundacji na Rzecz Praw Ucznia za największy sukces tego roku - podobnie jak Anna Schmidt-Fic - uważa prezydencki weto dla lex Czarnek.

- Ten projekt w niespotykany dotychczas sposób centralizował działalność szkół i podporządkowywał je organowi politycznemu, bo kurator oświaty jest przecież powoływany przez ministra i wojewodę, a więc dwie osoby ściśle związane z opcją rządzącą w danym momencie - zauważa. I dodaje: - I tak, jak resort ponownie zaczyna grozić szkołom tym projektem, tak lutowe zwycięstwo daje całemu systemowi oświaty znacznie więcej sił do dalszej pracy na rzecz wolnych szkół.

Największa porażka? Mikołajowi trudno wskazać jedną. - Generalnie porażką jest chyba to, że ministrem jest ten, kto nim jest - ocenia. - Ale gdy mowa o konkretach, negatywnie trzeba ocenić dwie rzeczy: historię i teraźniejszość oraz to, jak ukraińskie osoby uczące się zostały włączone do polskiego systemu oświaty i praktycznie od razu część z nich musiała zdawać nie najłatwiejsze egzaminy końcowe w języku polskim. Naprawdę dało się to przygotować znacznie lepiej i na przykład zwolnić te osoby z konieczności przystępowania do tych egzaminów w tym roku - dodaje.

Wolanin i jego koledzy oraz koleżanki przez wiele miesięcy walczyli o poprawę opieki psychologicznej i pedagogicznej w szkołach. To się w pewnym sensie może poprawić - ministrowi Czarnkowi udało się wykroić 700 milionów złotych na dodatkowe etaty dla specjalistów. Inną sprawą jest, czy w obecnej sytuacji znajdą się tacy, którzy będą chcieli pracować w szkołach.

Atmosfera w nich pogarsza się. Dlatego Łukasz Korzeniowski, twórca Stowarzyszenia Umarłych Statutów, też najbardziej cieszy się z powstrzymania lex Czarnek. - Zatrzymanie tej szkodliwej nowelizacji prawa oświatowego to powód do dumy dla wszystkich organizacji działających na rzecz szkoły i wokół niej - stwierdza. - Nie mówimy, że zmiany nie są potrzebne, bo są, choćby w zakresie nadzoru pedagogicznego nad szkołami w kontekście przestrzegania praw ucznia. Tylko zmiany takie trzeba wprowadzać mądrze, a nie pod ich pozorem dawać kuratorom bardzo szerokie uprawnienia. I to dodajmy, że nieraz kuratorom, którzy bardziej niż urzędnikami są politykami - podkreśla.

Korzeniowski jest zadowolony, że jego stowarzyszeniu udało się wpłynąć na kształt procedowanej właśnie przez Senat ustawy o resocjalizacji i wspieraniu nieletnich (lex Woś). Projektodawca, czyli Ministerstwo Sprawiedliwości, uwzględniło dwie ich uwagi: wprowadziło wymóg zgody ucznia na zastosowanie przez dyrektora wobec niego środków oddziaływania wychowawczego oraz stworzyło zamknięty katalog środków wychowawczych.

- Niestety nie jest to wciąż dobre rozwiązanie i będziemy do końca walczyć o to, żeby ta ustawa szanowała prawa uczniów i dzieci, w tym ich prawo do sądu. Na szczęście jest lepiej, niż mogło być i myślę, że z tego możemy być zadowoleni - zaznacza Korzeniowski.

Cieszy się za to, że w tym roku szkolnym jego stowarzyszenie ruszyło ze szkoleniami dla nauczycieli, a świadomość praw uczniów jest coraz większa. By przyszły i kolejne lata były lepsze, przygotowali też "Statut nieumarły", czyli wzorową szkolną konstytucję, z której mogą czerpać placówki oświatowe w całej Polsce.

Szkolny ubiór wpisany do statutu
Źródło: TVN24

Nie ma dokąd uciec

O optymizm trudniej u Zygmunta Puchalskiego, prezesa Społecznego Towarzystwa Oświatowego (STO). - Niestety mijający rok szkolny zapamiętamy przede wszystkim jako czas destrukcyjnych działań polskich władz w obszarze szkolnictwa - komentuje Puchalski.

STO to pierwsza i największa organizacja oświaty niepublicznej w Polsce. Działające od 1987 roku stowarzyszenie zrzesza prawie 100 szkół i placówek oświatowych z całego kraju, w których uczy się ok. 15 tys. uczniów, a zatrudnionych jest ok. 2,5 tys. osób.

Choć oświata niepubliczna zwykle jest najbardziej odporna na skutki rządowej polityki edukacyjnej i to do niej zdarza się przenosić dzieci zdesperowanym rodzicom, obawiającym się konsekwencji reform (STO otwiera właśnie kolejne placówki, np. liceum w Poznaniu), to i dla niej ostatnie miesiące były trudne. Szkoły niepubliczne też dostają po głowie. Ich nauczyciele będą musieli uczyć HiT w wersji ministra Czarnka, a jeśli wejdzie lex Czarnek, im też kuratorzy będą mogli ograniczyć ofertę zajęć dodatkowych prowadzonych przez organizacje pozarządowe.

- Przez wiele miesięcy władze oświatowe z wielkim uporem dążyły do uchwalenia lex Czarnek, a tym samym do przyznania niepodzielnej władzy nad szkołami kuratorom oświaty i ograniczenia dostępu organizacji pozarządowych do szkół. W tym samym czasie resort sprawiedliwości opracował lex Wójcik, czyli przepisy, w myśl których dyrektorom groziła kara bezwzględnego pozbawienia wolności w razie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. Wszystkie te działania potęgowały obawy i niepewność, które w dobie poważnych problemów kadrowych są polskiej oświacie zupełnie niepotrzebne - komentuje Puchalski. - Braki kadrowe to rzeczywisty problem polskich szkół, którego jednak władze oświatowe nie próbują rozwiązać. Wręcz przeciwnie, dążą do stworzenia szkoły opresyjnej, opartej na strachu, a taka szkoła nie jest atrakcyjnym miejscem pracy. Nie jest też środowiskiem, w którym edukacja będzie radosna i efektywna - podkreśla.

Barometr Edukacji Niepublicznej
Barometr Edukacji Niepublicznej
Źródło: Społeczne Towarzystwo Oświatowe

Jego zdaniem w innych kluczowych sprawach, takich jak przeładowana podstawa programowa, pogłębiające się problemy emocjonalne uczniów czy adaptacja dzieci z Ukrainy, szkoły były w tym roku zdane głównie na siebie. Puchalski nie ma też dobrych wieści na przyszłość. - Żaden z dyrektorów szkół niepublicznych uczestniczących w naszym badaniu "Barometr Edukacji Niepublicznej" nie spodziewa się poprawy sytuacji w oświacie - ujawnia.

Żegnaj szkoło!

Przewaga, która została szkołom niepublicznym, to często pieniądze. Część z nich - te najlepsze - może zaoferować nauczycielom wyższe wynagrodzenie niż to wynikające z Karty Nauczyciela.

Z publiczną edukacją żegna się Dariusz Martynowicz, polonista z Małopolski, który zdobył tytuł Nauczyciela Roku 2021.

- Ten rok szkolny zapamiętam na długo. Chyba najgorszy rok dla oświaty od 1989. W zasadzie chciałbym zamknąć oczy i przenieść się w czasie. Zamiast wsparcia uczniów po pandemii, zwiększania prestiżu zawodu, dialogu, otrzymywaliśmy poniżające i kłamliwe wypowiedzi polityków, mające przykryć chyba największy w wolnej Polsce kryzys w oświacie publicznej - komentuje.

FPF 3
Martynowicz: marzyłem o tym, aby szkoła była miejscem kultury relacji, a nie posłuszeństwa i strachu
Źródło: TVN24

Z goryczą mówi o wypowiedziach ministra Czarnka o proponowanej 30-procentowej podwyżce, które nie miały pokrycia w faktach i o ostatnim komentarzu ministra Rzymkowskiego i jego "wiedzieli, co brali".

- O mojej diagnozie dotyczącej szkół mówiłem już w październiku 2021 roku. Ona się spełnia. Nauczyciele nieraz słyszeli o tym, także od społeczeństwa, że jak im się nie podoba, mogą zmienić pracę. No to zmieniają. Ja po 15 latach odchodzę z publicznej szkoły, a ze mną sześcioro innych nauczycieli - opowiada.

Martynowicz, który dotąd uczył w Myślenicach, podkreśla, że odejścia dotyczą nie tylko dużych miast. - A i tak wszystkiego jeszcze nie widać, ponieważ niektórzy odejdą na urlopy wypoczynkowe czy urlopy dla poratowania zdrowia, których nie trzeba zgłaszać dużo wcześniej - przypomina. - Co więcej, nawet na przykładzie mojej szkoły widać, że wakaty są ukrywane - dodaje.

Jego zdaniem we wrześniu czeka nas paraliż wielu szkół. - Będą ciągłe zastępstwa za nieobecnych nauczycieli i dramatyczne poszukiwania kadry przez dyrektorów szkół. Od strajku alarmowaliśmy, co się dzieje z naszymi sprawami, pensjami, próbowaliśmy zainteresować nimi społeczeństwo; sygnalizowaliśmy różne problemy - dotyczące przeładowanych podstaw programowych, oceniania ucznia czy coraz większej atmosfery kontroli i strachu w polskich szkołach. Tak się dalej nie da funkcjonować - wylicza. - Czara goryczy się przelała. Każdy ma prawo godnie żyć i sensownie zarabiać, jeśli dobrze wykonuje swoją pracę - kończy.

W czwartek po południu wiceminister Rzymkowski przeprosił za swoje słowa. Zapewnił, że "nie miał zamiaru nikogo urazić" i ma "wielki szacunek do pracy nauczycieli", a sam jest z nauczycielskiej rodziny. "Pedagodzy powinni zarabiać więcej" - zakończył.

Sojusznicy się odwracają

O tym, jak trudny był to rok, niech świadczy, że ministerstwo opuścili nawet ci, którzy przez wiele lat wspierali edukacyjne poczynania rządu PiS. Oświatowa Solidarność już w maju poinformowała, że oczekuje odwołania ministra Czarnka.

"Solidarność" wielokrotnie apelowała do rządu o merytoryczną debatę o kształcie polskiej oświaty, zwracając jednocześnie uwagę na niezrozumiałe, kontrowersyjne i szkodliwe decyzje Ministerstwa Edukacji i Nauki
fragment listu "S" do premiera Mateusza Morawieckiego

Ale choć przewodniczący Ryszard Proksa pisał, że związkowcy oczekują zwolnienia Czarnka w "trybie natychmiastowym", to rządzący niespecjalnie się przestraszyli.

A Czarnek odpowiedział w swoim stylu, traktując "S" tak, jak dotąd traktował ZNP. - Zamiast manipulacji faktami lepiej wrócić do rozmów wraz z samorządami. Zapraszam - postulował.

Pod koniec maja premier Morawiecki na zjeździe "S" przekonywał: - Jeśli czasami spieramy się z Solidarnością, to jest to spór w rodzinie, a wspólnym mianownikiem zawsze jest dobro człowieka, dobro pracownika, wspólnym mianownikiem jest dobro Polski, dobro wspólne.

To dobro, jak widać, może być różnie rozumiane.

Dzień przed końcem tego trudnego roku szkolnego pytam byłą minister edukacji Annę Zalewską, czy wystawi jakąś ocenę na koniec roku, czy raczej niechętnie. - Ale komu? - dopytuje Zalewska. Gdy precyzuję, że jej następcom, odpowiada krótko: - Ja mogę wystawić szóstkę szkołom za przyjęcie Ukraińców.

Czytaj także: