To, że mieliśmy do czynienia z niższymi od oczekiwań stopami procentowymi banku centralnego, w moim przekonaniu pokazuje świadomość prezesa NBP, że na horyzoncie rysuje się kolejny demon, o którym do tej pory się mniej mówiło, a mianowicie spowolnienie gospodarcze, czyli recesja - mówiła w "Faktach po Faktach" ekonomistka dr Lidia Adamska. Komentując piątkowe wystąpienie Adama Glapińskiego, analityk gospodarczy Rafał Mundry wskazał na "kilka drobnych informacji, nowych dla ekonomistów".
- Na podstawie naszej projekcji nie widzę ryzyka stagflacji w Polsce, ale znaczne osłabienie wzrostu - tak - powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński. - W naszym raporcie przewidujemy możliwość technicznej recesji, czyli że dwa miesiące, dwa kwartały, kilka miesięcy są poniżej zera - powiedział Glapiński.
Jego wypowiedź komentowali w "Faktach po Faktach" ekonomiści: dr Lidia Adamska, ekspertka w zakresie rynków finansowych, oraz Rafał Mundry, analityk gospodarczy.
Doktor Adamska: na horyzoncie rysuje się kolejny demon
- To, co usłyszeliśmy dzisiaj, niewiele różni się od narracji dotychczasowych konferencji prezesa NBP. Dla mnie były to przede wszystkim obietnice - oceniła Adamska. - Nie usłyszałam jakiegoś uzasadnienia czy wyjaśnienia, dlaczego te wskaźniki, które pokazują, w intencji prezesa, poprawę sytuacji, dlaczego tak ma się stać - mówiła.
W jej odczuciu "była to wypowiedź trochę zaciemniająca to, co się dzieje w rzeczywistości". - Te optymistyczne wypowiedzi i obietnice, niemające jakiegoś racjonalnego uzsadnienia, zderzają się z oczekiwaniami, tak zwanym konsensusem ekonomicznym. Ekonomiści się zastanawiali, co zrobi Rada Polityki Pieniężnej, jakie będą te stopy (procentowe). Okazało się, że to, co zaproponowała Rada i co zostało przyjęte, jest poniżej tego konsensusu - powiedziała ekonomistka.
W czwartek Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe NBP o 50 pkt. bazowych. Główna stopa NBP, referencyjna, wzrosła z 6 do 6,5 proc. Była to dziesiąta podwyżka stóp procentowych z rzędu.
- To, że mieliśmy do czynienia z niższymi od oczekiwań stopami procentowymi banku centralnego, w moim przekonaniu pokazuje świadomość prezesa, że na horyzoncie rysuje się kolejny demon, o którym do tej pory się mniej mówiło, a mianowicie spowolnienie gospodarcze, czyli recesja - stwierdziła dr Adamska.
Mundry o paru "dość istotnych zdaniach" z konferencji Glapińskiego
Analizując wystąpienie prezesa NBP, Rafał Mundry wskazał na "kilka drobnych informacji, nowych dla ekonomistów". - Podczas ponad godzinnej konferencji padły trzy, cztery dość istotne zdania. Dwa z nich są dość nowe - stwierdził.
Pierwsza informacja to, że Narodowy Bank Polski zaczyna widzieć bardzo wyraźne pierwsze sygnały bardzo wyraźnego spowolnienia gospodarczego. I to jest dość istotna informacja z tego względu, że NBP jako pierwszy będzie widział tego typu dane w bilansach banków, w przepływach finansowych. Te obawy NBP o wzrost gospodarczy mogą być rzeczywiście poważne - ocenił ekspert.
Druga kluczowa jego zdaniem informacja, to wiadomość dla kredytobiorców, że "być może cykl podwyżek stóp procentowych właśnie wczoraj się zakończył". - Ja uważam, że jest to trochę chciejstwo. Prezes Glapiński sugeruje, że szczyt inflacji będzie w sierpniu. Jeśli od tego momentu inflacja zacznie spadać albo przestanie rosnąć, to ta podwyżka wczorajsza być może była ostatnia. Ale wielu analityków mówi, że szczyt inflacji zobaczymy dopiero późną jesienią albo na przełomie roku - zauważył ekonomista.
Jak dodał, ostatnią "zaskakującą" informacją przekazaną przez Glapińskiego było to, że do celu inflacyjnego zarysowanego przez NBP dojdziemy o rok później, niż do tej pory zapowiadano. - Cel NBP to inflacja na poziomie 2,5 procent pod koniec przyszłego roku. Dzisiaj prezes Glapiński wielokrotnie mówił, że dojdziemy do celu inflacyjnego tak naprawdę rok później, czyli w 2024 roku - podkreślił Mundry. Dodał, że w przyszłym roku ta inflacja z nami będzie i to na wysokim poziomie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock