Rząd PiS zadłuża się w okresie najlepszej koniunktury, a nie kryzysu - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Dariusz Rosati, europoseł Platformy Obywatelskiej, ekonomista.
Rosati odnosił się do wtorkowej wypowiedzi wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
Morawiecki w "Faktach po Faktach" komentował dane, według których nadwyżka budżetowa po wrześniu wyniosła 3,8 mld zł. - Powiem po ludowemu: kto się nie leni, temu się zieleni - mówił Morawiecki. Zapewnił, że nie ma planów, by ograniczyć wysokość dodatków na drugie dziecko w programie Rodzina 500 plus.
"Morawiecki stał się wybitnym propagandzistą sukcesu"
- Pan premier Morawiecki po prostu stał się wybitnym propagandzistą sukcesu, jeśli chodzi o sprawy gospodarcze - powiedział w środę w "Faktach po Faktach" Dariusz Rosati, europoseł PO, ekonomista, były minister spraw zagranicznych.
Jak wyjaśnił, chce "przekłuć ten balon propagandy na temat takich wielkich sukcesów obecnego rządu".
"Mamy świetną koniunkturę"
- To, że sytuacja w budżecie jest dobra na dziś wynika przede wszystkim z tego, że mamy świetną koniunkturę zagranicą i w kraju - przekonywał Rosati. - Konsumpcja rośnie bardzo szybko. Trudno się dziwić, pieniądze zostały wypłacone polskim rodzinom, także z tych ekstra pieniędzy, które znalazły się zwłaszcza jeśli chodzi o podatek VAT. Połowa to jest efekt dobrej koniunktury - wyjaśniał.
Jak dodał, jest również część wynikająca z poprawy ściągalności podatków. - To jest mniej więcej osiem miliardów złotych za ostatnie dziewięć miesięcy.
Przypomniał, że działania na rzecz ograniczenia wyłudzania podatku VAT podjął rząd Platformy Obywatelskiej. - To nasze pomysły polegały na tym, żeby ukrócić ten proceder. Między innymi myśmy wprowadzili jednolity plik kontrolny, którym się teraz premier Morawiecki chwali. My wprowadzaliśmy odwrócony VAT. To wszystko przynosi w tej chwili efekty - wymieniał.
"Szalona, strasznie nieodpowiedzialna polityka"
- Ja się cieszę, że jest lepsza ściągalność podatków, ale bardzo martwi mnie po pierwsze ten triumfalizm, a po drugie niestety to, że w okresie bardzo dobrej koniunktury my zamiast oszczędzać i przygotowywać się na nadejście złej koniunktury - bo ona nadejdzie (...) - to wszystkie pieniądze się wydaje. To jest naprawdę szalona polityka, strasznie nieodpowiedzialna - ocenił.
Mateusz Morawiecki dzień wcześniej w "Faktach po Faktach" przekonywał, że deficyt maleje. - Chciałbym, żeby za kilka lat Polska w ogóle nie miała deficytu budżetowego - zaznaczył.
Rosati zauważył, że "nie ma żadnego sensu ocenianie deficytu w środku roku budżetowego". - Dlatego że jest wiele wydatków, które dokonują się pod koniec roku i wiele dochodów też spływa pod koniec roku - tłumaczył.
"Nadwyżka w budżecie wynika z niskich wydatków"
- Rzeczywiście, jest nadwyżka w budżecie - przyznał Rosati - ale ona wynika przede wszystkim z o wiele niższych wydatków inwestycyjnych. Mamy po prostu opóźnienie w inwestycjach, bardzo poważne, które powoduje, że w sposób sztuczny ten wynik budżetu jest zawyżony - wyjaśniał.
Sam Morawiecki przyznaje, że na koniec roku będzie 30 miliardów deficytu w budżecie państwa i 50 miliardów deficytu w sektorze finansów publicznych.
Zdaniem Dariusza Rosatiego, "to pokazuje, że obietnice rządu dotyczące 500 plus i obniżenia wieku emerytalnego są finansowane z pożyczonych pieniędzy". - Tych pieniędzy nie ma. Rząd się zapożycza. Rząd PiS zadłuża się w okresie najlepszej koniunktury, a nie kryzysu - oceniał.
- W 2016 roku rząd PiS zadłużył nasz kraj na największą kwotę w historii, 88 miliardów złotych. W tym roku ten przyrost długu będzie mniejszy, dlatego że rząd przycina wydatki inwestycyjne. Czym to się skończy? Bez inwestycji nie ma nowych miejsc pracy, bez nowych miejsc pracy nie ma nowych technologii. Gospodarka polska nie będzie się rozwijać - komentował europoseł PO.
Jak zaznaczał, "dwa główne zagrożenia są takie, że rząd finansuje bieżące wydatki socjalne - 500 plus, teraz skrócenie wieku emerytalnego z dochodów, których nie ma".
- To, że mamy w tym roku pewną nadwyżkę, to wynika również z tego, że mieliśmy jednorazowe dochody w postaci jednorazowego wzrostu ściągalności podatków, ale to się nie powtórzy w przyszłym roku - powiedział.
Zakaz handlu w niedziele. "Budżet ucierpi"
Dariusz Rosati odniósł się również w "Faktach po Faktach" do zakazu handlu w niedziele.
Sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny przyjęła w ostatni czwartek projekt ustawy, który zakłada, że handel ma być dozwolony w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz w dwie kolejne niedziele poprzedzające pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Podkomisja poszerzyła także katalog placówek, które byłyby wyłączone z zakazu handlu w niedziele. Wspierany przez "Solidarność" projekt obywatelski przewidywał wszystkie wolne od handlu niedziele.
- Budżet ucierpi dlatego, że nie jest tak, że w ciągu sześciu dni sprzeda się tyle samo, co w ciągu siedmiu dni. Jest masa ludzi, którzy nie robią zakupów w powszednie dni, bo są po prostu zajęci, albo sobie planują wspólne, rodzinne wyjście do supermarketu w niedziele - mówił Rosati.
Jednak - jak dodał - stracą przede wszystkim ludzie. - Stracą ci, którzy będą po prostu zwolnieni z pracy, straci polski przemysł, polscy producenci, bo oni też sprzedadzą mniej. Efekt będzie oczywiście gorszy dla gospodarki, ale kto bogatemu zabroni? Jeżeli jest tak dobrze, to proszę bardzo - skwitował.
Jak mówił, jemu decyzja o zakazie handlu w niedziele się nie podoba. - Uważam, że handel powinien być czynny przez siedem dni w tygodniu, a ludzie nie powinni być zmuszani do pracy w niedziele. Dla nich trzeba znaleźć mechanizmy ochronne. Jeżeli ktoś nie chce pracować, to tak trzeba zorganizować pracę w supermarketach, żeby oni mogli nie pracować w niedziele, jeżeli nie chcą - podsumował Rosati.
Oglądaj cały odcinek "Faktów po Faktach":
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24