Nad bezpieczeństwem sieci sklepów IKEA czuwają ochroniarze zatrudniani przez zewnętrzną firmę, z której usług korzysta szwedzki koncern. Pracownicy ochrony są niezadowoleni ze swoich pensji. Dlatego rozpoczęli negatywną internetową kampanię, która ma im pomóc w uzyskaniu podwyżek. Ale nie kierują jej przeciw swojemu pracodawcy, tylko - przeciwko Ikei.
Przedstawiciele NSZZ Solidarność rozdają przed sklepami ulotki, w których zarzucają Ikei brak opieki socjalnej nad jej pracownikami. Prowadzą też wielką kampanię skierowaną przeciwko szwedzkiemu "wyzyskowi" w internecie. - Oczywiście, dbają o dzieci w Indiach, w Chinach, w Rumunii... I chcielibyśmy, żeby zadbali też o dzieci polskich pracowników ochrony - mówi o żądaniach związku Paula Brzezińska z Solidarności.
Związkowców niewiele obchodzi, że to wcale nie Ikea jest ich pracodawcą. Zatrudniająca ich firma ochroniarska mówi, że nie może płacić więcej, więc związkowcy naciskają na szwedzki koncern.
Negatywna kampania
Swoje żądania i zarzuty wobec Ikei, związkowcy umieszczają na portalach społecznościowych. Twitter czy Facebook pełne są ich komentarzy. Nie brakuje też filmów na Youtube.
Poparcie dla polskich pracowników wpisują też osoby zatrudnione w Ikei na całym świecie. Potępiają rzekomy wyzysk, choć ochroniarzom płaci zupełnie inna, niezwiązana ze szwedzkim koncernem firma.
Szwedzi mają kłopot
- Zapewniliśmy ochronie te same warunki socjalne, jakie mają pozostali pracownicy Ikei - przekonuje Aleksandra Sikora z biura prasowego koncernu. Teraz sama Ikea będzie musiała przeprowadzić kampanię, w której wytłumaczy, że to nie ona odpowiada za płace pracowników ochrony.
W przeciwnym razie może sporo stracić. - Wizerunek może się nie zawali, ale duży uszczerbek na pozytywnym odbiorze firmy może się pojawić - tłumaczy dr Łukasz Szurmiński z Uniwersytetu Warszawskiego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24