Rosyjska gazeta "Komsomolskaja Prawda" zanegowała rozstrzelanie przez NKWD w 1940 roku w Twerze polskich jeńców obozu w Ostaszkowie i zakopanie ich ciał w Miednoje. To nie pierwszy tego typu artykuł w Rosji. Polscy historycy domagają się penalizacji. - Sprawa będzie się utrzymywać dopóki nie będzie paragrafu na kłamstwo katyńskie - tłumaczy profesor Wojciech Materski, historyk i członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych.
Rosja gazeta zaprzecza też, by z rozkazu Józefa Stalina wiosną 1940 r. rozstrzelano 22,5 tys. polskich oficerów, policjantów, prawników i lekarzy wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę. "Komsomolskaja Prawda" informuje, że "Rosja potwierdza i ponosi odpowiedzialność za śmierć 1803 Polaków".
"Tylko 300 zabitych Polaków"
Za punkt wyjścia do negowania masowych egzekucji Polaków w ówczesnym Kalininie gazeta bierze odkrycie w 2013 r. podczas ekshumacji zbiorowego grobu z lat II wojny we Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie szczątków dwóch polskich policjantów z żetonami identyfikacyjnymi.
Gazeta podaje, iż żetony należały do policjantów, którzy są wśród pochowanych na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje. Według niej, w Miednoje pochowani są radzieccy "wrogowie narodu", czerwonoarmiści zmarli w czasie II wojny w okolicznych szpitalach polowych i Polacy z obozu w Ostaszkowie. "Ale nie 6 tys. Leży tam najwyżej 300 Polaków" - zaznacza "Komsomolskaja Prawda".
Materski podkreślił, że tego typu artykuły pojawiają się w Rosji regularnie. - Z takimi tezami wyskakują ważne i prominentne tytuły prasowe bądź historycy. Za każdym razem i w Grupie ds. Trudnych, i w dyskusjach z historykami rosyjskimi czy z Rosjanami spotykamy się z odpowiedzią: "No cóż, u nas jest wolność wypowiedzi, nie ma cenzury, więc nie możemy tłumić wyrażania opinii przez ludzi, którzy chcą się w tej kwestii wypowiedzieć - mówił historyk.
"Karanie szansą na zmianę"
W jego ocenie taka sytuacja będzie się utrzymywać aż sprawa nie zostanie poddana penalizacji. - Dopóki nie będzie paragrafu na kłamstwo katyńskie. To nie jest odosobniony przypadek. W innych tytułach, nawet publikacjach szacownych oficyn pojawia się wciąż ten wątek, że sprawa nie jest jednoznaczna albo, że została zakłamana i należy ją odkłamać - albo wprost, że to zbrodnia niemiecka. Niestety taki jest stan rzeczy, władze rosyjskie nie reagują na to - zaakcentował Materski. Jego zdaniem artykuł jest związany z faktem prowadzenia przez władze rosyjskie "specyficznej polityki w stosunku i do Polski, i do II wojny".
- Polityki konstruowania mitu historycznego na wielkim zwycięstwie w II wojnie, na które nie powinien padać żaden cień. Szansą na zmianę jest tylko karanie za takie wypowiedzi, ale nikt nie jest w Rosji zainteresowany prostowaniem tego, poza kręgiem uczciwych historyków, mających jednak małą siłę przebicia - zauważył historyk.
"To tabloid"
Z tą oceną zgadza się sowietolog prof. Włodzimierz Marciniak, także członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Dodał równocześnie, że "zadedykowałby" lekturę artykułu tym, którzy "ekscytowali się" faktem, że cztery lata temu prezydent Dmitrij Miedwiediew potwierdził słowa Michaiła Gorbaczowa, iż Katyń był zbrodnią stalinowską.
- To w gruncie rzeczy atak na ustalenia śledztwa rosyjskiej Prokuratury Wojskowej z lat 90. Ukazał się w "Komsomolskajej Prawdzie", która często publikuje takie materiały. Ta gazeta ma taki format jak tabloid i w wersji językowej ta publikacja ma takie właśnie cechy. Nie jest to oficjalna gazeta rządowa, ale raczej zawsze prezentująca stanowisko Kremla. A ukazało się to teraz, bo 5 marca została podpisana decyzja o rozstrzelaniu polskich jeńców, więc ja bym wybór daty z tym wiązał - podsumował Marciniak.
Autor: koma/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Katyńskie