- Staję dzisiaj przed państwem jako jedna z wielu ofiar nielegalnej inwigilacji - powiedziała prokurator Ewa Wrzosek przed komisją śledczą do spraw Pegasusa. Jak przekazała, od Citizen Lab dowiedziała się, że przy pomocy oprogramowania do jej telefonu włamano się sześciokrotnie. Dodała, że pozyskane dane wykorzystano wobec niej w śledztwie i we wniosku o uchylenie immunitetu. Co więcej - wskazywała - dowodami w sprawie wniosku były "odpowiednio skompilowane, zmanipulowane komunikaty".
Przesłuchanie rozpoczęło się od swobodnej wypowiedzi Ewy Wrzosek. - Jestem prokuratorem od 30 lat i staję dzisiaj przed państwem, jako jedna z wielu ofiar nielegalnej inwigilacji oprogramowaniem Pegasus - powiedziała. - Jak oświadczył (szef MSWiA) Mariusz Kamiński w latach 2017-2022, kontrola operacyjna z użyciem Pegasusa objęła 578 osób. Najwięcej ich było w roku 2021 - 162. Wśród tych 162 osób jestem również ja - mówiła Wrzosek.
Przekazała, że 23 listopada 2021 roku uzyskała od firmy Apple alert z ostrzeżeniem, że jej telefon został zaatakowany oprogramowaniem szpiegowskim. Oprogramowaniem, które - jak stwierdziła - uzyskało dostęp do wszystkich wrażliwych danych w nim zawartych - do komunikatorów, kamery, mikrofonu.
Zdaniem Wrzosek, 23 listopada 2021 roku nie był przypadkową datą. Jak relacjonowała, tego właśnie dnia firma Apple złożyła pozew do sądu przeciwko producentowi Pegasusa, izraelskiej firmie NSO Group. Apple chciała pociągnąć przedstawicieli NSO Group do odpowiedzialności za "włamywanie się i inwigilację użytkowników urządzeń firmy Apple". - Byłam jednym z odbiorców tego alertu, który firma wystosowała do swoich użytkowników na całym świecie - dodała.
- Co istotne, z wiadomości przesłanych przez firmę Apple wynikało wprost, że ten cybernetyczny atak na mój telefon został przedsięwzięty przez służby państwowe - ze względu na to, kim jestem lub czym się zajmuję - wskazała prokurator.
Wrzosek: do mojego telefonu włamano się sześciokrotnie
Przypomniała, że oprogramowanie Pegasus jako pierwszy wykrył w 2016 roku ośrodek analityczny Citizen Lab, działający przy Uniwersytecie Toronto w Kanadzie. Jak poinformowała, 28 listopada 2021 roku skontaktował się z nią przedstawiciel tego ośrodka analitycznego, który zaproponował poddanie jej telefonu specjalistycznej procedurze w celu zweryfikowania i ustalenia zakresu przełamania zabezpieczeń oraz pozyskanych danych.
Wrzosek zeznała, że 2 grudnia 2021 roku od Citizen Lab dowiedziała się "już z całkowitą pewnością", że do jej telefonu przy wykorzystaniu oprogramowania Pegasus włamano się sześciokrotnie w 2021 roku: 24 czerwca, 25 czerwca, 2, 4 i 11 lipca i 19 sierpnia.
Najpierw odmowa, potem przewlekłe śledztwo
Wrzosek opowiadała także o tym, jakie działania podjęła w związku z otrzymaną informacją.
- 25 listopada 2021, bezpośrednio po tym, jak firma Apple poinformowała mnie o zaatakowaniu mojego telefonu tą cybernetyczną bronią, jaką jest Pegasus, złożyłam zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Przestępstwa polegającego na przełamaniu zabezpieczeń informatycznych i uzyskaniu dostępu do całej jego zawartości przez osoby nieustalone. Przy czym osobami tymi mogli być wyłącznie funkcjonariusze publiczni, którzy dysponowali tym narzędziem - zauważyła.
Podkreśliła, że "nie upłynął nawet miesiąc, kiedy prokurator Aneta Orzechowska wydała postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie z mojego zawiadomienia". - Zapewne zupełnym przypadkiem ta pani prokurator już w krótkim czasie po wydaniu decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa została w trybie nagrodowym awansowana do Prokuratury Krajowej - oceniała.
Jak mówiła świadek, zaskarżyła decyzję o odmowie do sądu. - Sąd podzielił moje argumenty, rozpoznał moje zażalenie i nakazał prokuraturze okręgowej wszczęcie i prowadzenie śledztwa z mojego zawiadomienia. To śledztwo jest prowadzone do dziś - przekazała.
- Najistotniejszym elementem w decyzji sądu, w mojej ocenie, było wskazanie, że w razie procesowego potwierdzenia przez prokuratorów włamania na mój telefon i że dokonali tego funkcjonariusze służb, ich działanie winno być ocenione jako nadużycie władzy, jako przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków określone w artykule 231 Kodeksu karnego - mówiła dalej.
Zaznaczyła też, że "to śledztwo było prowadzone w sposób bardzo przewlekły za poprzedniej ekipy prokuratorskiej". - Obecnie zostało dołączone do śledztwa prowadzonego przez zespół śledczy prokuratorów w Prokuraturze Krajowej, który objął tym postępowaniem również inne sprawy, badając legalność, zasadność, prawidłowość wykorzystania przez funkcjonariuszy publicznych oprogramowania Pegasus - oznajmiła.
"Nazwiska nie są przypadkowe"
Prokurator Ewa Wrzosek powiedziała we wtorek przed sejmową komisją śledczą, że informacje, pozyskane przy wykorzystaniu systemu Pegasus, zostały użyte wobec niej w śledztwie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, jak i we wniosku do Sądu Najwyższego o uchylenie jej immunitetu.
- We wniosku o uchylenie immunitetu wskazano, że była wobec mnie wdrożona kontrola operacyjna, na którą w pierwszym kroku Sąd Okręgowy w Warszawie nie wyraził zgody, natomiast po rozpoznaniu zażalenia CBA, Sąd Apelacyjny w Warszawie taką zgodę na zarządzenie wobec mnie kontroli operacyjnej wyraził - relacjonowała Wrzosek.
Dodała, że "wie, kto wówczas w Sądzie Apelacyjnym tego rodzaju sprawami się zajmował". - Nazwiska Piotra Schaba, sędziego Przemysława Radzika, Michała Lasoty, Dariusza Drajewicza, czyli sędziów, którzy ewidentnie są powołani i wiązani z byłym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, nie są w tym aspekcie przypadkowe - powiedziała Wrzosek.
Zaznaczyła też, że dotychczas nie miała możliwości zapoznania się z materiałami, które zostały przekazane do Sądu Najwyższego w związku z wnioskiem o uchylenie jej immunitetu. - Oponowała przeciwko temu Prokuratura Regionalna w Szczecinie, obecnie jestem na etapie pozyskiwania zgody na wgląd w te akta - dodała.
Prokurator stwierdziła, że ze szczątkowych informacji, do których uzyskała dostęp, wynika, że dowodami w tej sprawie były właśnie materiały uzyskane przy użyciu oprogramowania Pegasus. - Załączono tam również szereg informacji dotyczących wyłącznie mojego życia prywatnego. (...) Informacje, które nie miały żadnego związku przedmiotowego ze śledztwem - powiedziała Wrzosek.
Prokurator wiedział? "Jeśli nie, to tylko dlatego, że nie chciał"
Wrzosek oświadczyła podczas swobodnej wypowiedzi przed komisją, że "nie ma wątpliwości", że w jej przypadku zainicjowano czynności operacyjno-rozpoznawcze z innych powodów niż te, które przewiduje ustawa o CBA. Poinformowała również, że - jak wynika z jej informacji - dowody pozyskane przez służby zostały przekazane Prokuraturze Krajowej. - W tym momencie nasuwa mi się taka uwaga, czy prokurator, który korzystał z dowodów pozyskanych w ten sposób, mógł nie wiedzieć, że do kontroli operacyjnej jest wykorzystywany Pegasus - powiedziała.
- Jeśli nie wiedział, to tylko dlatego, że nie chciał wiedzieć, bo - zgodnie z obowiązującym w tamtym okresie prawem o prokuraturze - kontrolę i nadzór nad czynnościami operacyjno-rozpoznawczymi i wgląd w te materiały pozyskane w ten sposób miał prokurator generalny, prokurator krajowy lub upoważniony przez niego prokurator - wskazała.
Wrzosek wyjaśniła, że prokurator ma obowiązek dokonania analizy, uwzględniając faktyczną i prawną podstawę stosowania czynności operacyjno-rozpoznawczych oraz weryfikując dopuszczalność stosowania środków technicznych. - Istotne w mojej ocenie, o ile nawet nie najistotniejsze, jest tu orzeczenie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z maja 2023 roku, z którego wprost wynika nielegalność stosowania Pegasusa. Sąd uznał, że ustawa o CBA nie daje funkcjonariuszom tej służby prawa do omijania i przełamywania zabezpieczeń telefonu w celu pozyskania dowodów - podkreśliła.
"Odpowiednio skompilowane i zmanipulowane" komunikaty
Dodała, że z akt sprawy o uchylenie jej immunitetu, które zostały jej udostępnione, wynika, że dowodami w tej sprawie były komunikaty z jej telefonu "odpowiednio skompilowane, zmanipulowane i sugerujące istnienie jakiejś zorganizowanej grupy przestępczej", której rzekomo miała być członkiem.
Wrzosek powiedziała, że w udostępnionych jej protokołach z oględzin materiałów niejawnych, pozyskanych w toku kontroli operacyjnej, przypisywano jej autorstwo komunikatów, które - jak zapewniła - nie pochodziły od niej. - Przypisywano mi autorstwo komunikatów, które nigdy ode mnie nie wyszły, więc te treści nie zostały przedstawione w sposób rzetelny - stwierdziła.
Według prokurator, komunikaty te zostały pozyskane z różnych źródeł - nie tylko z jej telefonu, ale także z telefonu prokurator Małgorzaty M., wobec której również został skierowany wniosek o uchylenie immunitetu oraz z telefonu byłego dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego m.st. Warszawy. - Sposób przedstawienia tych wymienianych między nami treści został przedstawiony tak, jakbyśmy byli jedną zorganizowaną grupą, z różnych dat, z różnych komunikatorów - mówiła.
"Sądy nie miały wiedzy"
Na pytanie, czy gdy sąd otrzymał wniosek o objęcie jej kontrolą operacyjną, mógł posiadać wiedzę, że zastosowany zostanie wobec niej system Pegasus, prokurator zastrzegła, że nie zapoznała się jeszcze z wnioskiem o zarządzanie kontroli operacyjnej.
Przyznała jednak, że opierając się na wypowiedziach m.in. sędziów, którzy wydawali takie zgody, "możemy w sposób graniczący z pewnością stwierdzić, że sądy nie miały wiedzy, jakiego rodzaju środek techniczny jest stosowany do kontroli operacyjnej".
- Taką wiedzę z pewnością musiał posiadać prokurator prowadzący tego rodzaju śledztwa, bo z racji obowiązujących przepisów jest on zobowiązany do sprawowania nad tym nadzoru i kontroli - dodała.
Podkreśliła, że nie ma przepisu, który dawałby funkcjonariuszom CBA uprawnienie do przełamywania zabezpieczeń telefonu w celu pozyskania informacji z danego urządzenia. - CBA nie może sobie domniemywać takiej kompetencji i pozyskiwać w ten sposób informacji - zaznaczyła. Dodała, że taką świadomość musieli posiadać zarówno funkcjonariusze, którzy osobiście wykonywali tego rodzaju czynności operacyjne, jak i osoby z kierownictwa CBA, a przede wszystkim prokuratorzy, którzy wykorzystywali w ten sposób pozyskane dowody.
"Żadne obiektywne zastrzeżenia nie były wyznacznikiem"
Prokurator Wrzosek, która pracuje w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów, powiedziała, że na poziomie tej prokuratury - gdy prokuratorem krajowym był Bogdan Święczkowski - wszczęto wobec niej 17 na 18 postępowań służbowych.
- Ja nie chcę oczywiście snuć teorii spiskowych, natomiast ta proporcja jasno wskazuje na to, że żadne obiektywne kryteria i żadne obiektywne zastrzeżenia do mojej pracy prokuratorskiej nie były wyznacznikiem do kierowania wniosków do sądów dyscyplinarnych, do wszczynania postępowań służbowych, postępowań dyscyplinarnych - mówiła.
Wrzosek poinformowała, że wobec niej zdecydowano o prowadzeniu trzech postępowań o charakterze karnym, ale nie otrzymała informacji, na jakich etapach są te postępowania. Dodatkowo, według Wrzosek, przy żadnym z nich nie wezwano jej na przesłuchanie.
Prokurator Wrzosek powiedziała również, że nie jest w stanie powiązać żadnej z dat włamania do jej telefonu przy użyciu sytemu Pegasus z konkretnym wydarzeniem. Jak jednak powiedziała, daty włamań na jej telefon zbiegły się z okresem, gdy kończyła się jej "karna delegacja" w Prokuraturze Rejonowej w Śremie.
- Być może ktoś obawiał się, że jakiegoś rodzaju działania czy aktywności podejmę po powrocie do Warszawy, gdzie właśnie na początku sierpnia (2021 roku - przyp. red.) wróciłam - dodała.
Komisja śledcza do spraw Pegasusa
Komisja śledcza do spraw Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 roku do listopada 2023 roku. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell