Po dzisiejszym pierwszym dniu obrad komisji śledczej do spraw Pegasusa Prawo i Sprawiedliwość boi się jeszcze bardziej - ocenił wiceprzewodniczący komisji Tomasz Trela (Lewica). Dodał, że "oni z każdym dniem mają coraz większe oczy, bo zaczynają się zastanawiać, w jakiej partii, w jakim środowisku byli, żyli, że podsłuchy krążyły wszędzie". - Obawiam się, że fakty nas porażą - stwierdził wiceszef komisji Paweł Śliz (Polska 2050).
W poniedziałek obradowała sejmowa komisja śledcza do spraw Pegasusa zajmująca się inwigilacją za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Powołała 15 stałych doradców, przyjęła plan prac, złożyła wnioski dowodowe i przegłosowała pierwszą listę świadków, na której znaleźli się między innymi prezes PiS Jarosław Kaczyński, były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz byli szefowie MSWiA Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik.
Celem komisji śledczej ds. Pegasusa jest zbadanie legalności, prawidłowości i celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję w okresie od 16 listopada 2015 roku do dnia 20 listopada 2023 roku.
Trela: Prawo i Sprawiedliwość boi się jeszcze bardziej
Wiceszef komisji Tomasz Trela (Lewica) został zapytany w programie "Tak jest", czy ramy czasowe oznaczają, że są przypuszczenia, iż kwestia Pegasusa była jedną z pierwszych decyzji rządu Beaty Szydło, czy są raczej umowne daty określające czas, w którym trwał rząd Zjednoczonej Prawicy.
- Nie wiem, czy to była jedna z pierwszych decyzji, ale wiem, że ta władza nie patyczkowała się w metodach i sposobie działania. Jak dzisiaj zbieramy sobie te elementy i łączymy sobie te puzzle, to wychodzi nam jedna całość. Zdobyli władzę, ale Jarosław Kaczyński już z tyłu głowy miał, że on tę władzę może stracić. Więc starał się i wpadł na pomysł, żeby mieć instrument, mieć narzędzie, żeby weryfikować i sprawdzać, co myśli, co chce zrobić, jakie ma plany jego oponent polityczny - powiedział.
Dodał, iż "wiemy, że podsłuchiwani byli najprawdopodobniej politycy ówczesnej opozycji, podsłuchiwani byli koledzy Jarosława Kaczyńskiego, czyli utrzymanie władzy miało na celu też mieć haki na swoich, żeby nikt mu tam nie wyrósł".
Ocenił, że "po tym dzisiejszym pierwszym dniu, jak opinia publiczna widziała, w jaki sposób jesteśmy przygotowani, ile było wniosków dowodowych, jak to wszystko jest przemyślane chronologicznie, listę świadków, która jest otwarta, nie jest zamknięta, to naprawdę Prawo i Sprawiedliwość boi się jeszcze bardziej".
- Oni z każdym dniem mają coraz większe oczy, bo zaczynają się zastanawiać, w jakiej partii, w jakim środowisku byli, żyli, że podsłuchy krążyły wszędzie - dodał poseł Lewicy.
Stwierdził, że "jeżeli w pewnym momencie, w kulminacyjnym momencie mogło być podsłuchiwanych 200 osób, to jak to jest możliwe w demokratycznym państwie prawa", w centrum Europy.
Trela mówił, iż "nie wierzy w to i nigdy nie uwierzy, że ktokolwiek zakupił Pegasusa bez zgody Jarosława Kaczyńskiego". - Jarosław Kaczyński bardzo ochoczo o tym Pegasusie mówi. On jest pierwszym politykiem w Polsce, który o tym powiedział - zaznaczył.
Trela: to było narzędzie do walki politycznej za publiczne pieniądze
- Jeżeli z tych urządzeń wyciekały informacje, które nie były niezgodne z prawem, ale było przekazane to do paskowego telewizji rządowej, było to manipulowane, było to przekazywane i nawet jeżeli z tych telefonów Jarosław Kaczyński, Prawo i Sprawiedliwość pozyskiwało wiedzę, co ówczesna opozycja planuje, co chce zrobić, gdzie się chce spotkać, jaką ma strategię wyborczą, to przecież to jest nielegalne - mówił poseł.
Ocenił, że "to było narzędzie do walki politycznej za publiczne pieniądze". - Za takie numery upadają rządy - dodał.
- Jeżeli potwierdzą się te nasze przypuszczenia, to, o czym my rozmawiamy, to ja jestem w stanie przyjąć zakład, że upadnie partia Prawo i Sprawiedliwość i ona się już politycznie nie podniesie. Dlatego, że ludzie są bardzo wyczuleni na to, jak ktoś wchodzi w ich prywatność. A jeżeli okaże się, że ktoś się podpiął do osoby fizycznej, która nie pełni żadnej funkcji publicznej, to tak naprawdę każdy mógł być podsłuchiwany - powiedział Trela. - Nie o taką władzę chodzi i nie o takie państwo chodzi - podkreślił.
Śliz: obawiam się, że fakty nas porażą
Wiceprzewodniczący komisji Paweł Śliz (Polska 2050) ocenił, że jest to przerażające, iż "narażamy obywateli na niebezpieczeństwo, chociażby takie, że te podsłuchy są gromadzone na serwerach w Izraelu". - My nie wiemy, czy obcy wywiad nie miał wglądu w materiały, które gromadził PiS dla swojej walki politycznej - dodał. Podkreślił, że to jest "rzecz bardzo niebezpieczna, która musi być wyjaśniona".
- Myśmy dzisiaj starali się naprawdę pokazać jedność naszej strony, że my chcemy wyjaśnić tę sprawę. Myśmy te wnioski przygotowali bardzo precyzyjnie. Myśmy przygotowali tak naprawdę tylko kilku świadków - mówił. Dodał, że można się dziwić, dlaczego nie więcej, ale - jak deklarował - "podeszli do tego racjonalnie". - Najpierw dokumenty przeglądnijmy, zbadajmy, zobaczmy, co z tego wyjdzie, a potem powołujmy świadków - zaznaczył.
Podkreślał, że komisja będzie pracowała na faktach. - Obawiam się, że te fakty nas porażą - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24