Niejasne i wykluczające się przepisy ułatwiają politykom dowolne obsadzanie władz spółek Skarbu Państwa. Praktycznie bez konsekwencji. Ustawa kominowa pozwala jednej osobie na zasiadanie tylko w jednej radzie spółki z większościowym udziałem państwa. Zakaz ten jednak - jak się okazuje - nie wszystkich dotyczy.
Przygotowywanej przez rząd reformie zarządzania państwowymi spółkami towarzyszą medialne doniesienia o wielokrotnym obsadzaniu stanowisk w tych spółkach przez tych samych ludzi, powiązanych z ekipą rządzącą.
"Dziennik Gazeta Prawna" ujawnił pod koniec września, że były społeczny asystent posła PiS Tomasza Kaczmarka - Andrzej Skałecki - zasiadał w aż pięciu radach nadzorczych spółek wchodzących w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Podał też kilka innych przykładów, gdy te same osoby zasiadały w dwóch radach nadzorczych spółek z większościowym udziałem państwa. Dziennik wymienił m.in. Janinę Goss, znajomą i wierzycielkę Jarosława Kaczyńskiego, zasiadającą w Radzie Nadzorczej Polskiej Grupy Energetycznej (57,4 proc. udziałów Skarbu Państwa) oraz Banku Ochrony Środowiska, w którym większość udziałów (52 proc.) ma państwowy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska.
Dwie ustawy budzą wątpliwości
Portal tvn24.pl ustalił, że w Ministerstwie Skarbu Państwa od lat stosowana była praktyka podwójnego delegowania do rad nadzorczych państwowych spółek tych samych urzędników. Przepisy niby tego zakazują, ale - jak się okazuje - są wyjątki.
Dowolności w obsadzaniu rad nadzorczych sprzyja bałagan w przepisach, wynikający z - jak to dosadnie, acz precyzyjnie, ujmuje część prawników - biegunki legislacyjnej. Zjawisko to polega na taśmowym produkowaniu ustaw pod wpływem magicznego myślenia klasy politycznej, że jak jest jakiś problem, to można go rozwiązać, uchwalając ustawę. Tymczasem pospieszne pisanie prawa pod bieżące potrzeby, wynikające ze sprawowania władzy, mści się po latach.
Gdy Polskę toczył rak korupcji i nepotyzmu, uchwalona została tak zwana ustawa antykorupcyjna (1997 r.), zakazująca łączenia stanowisk, które mogłyby rodzić konflikt interesów. Kiedy zaś opinię publiczną zbulwersowały wygórowane zarobki samorządowców i prezesów firm państwowych, Sejm przyjął tak zwaną ustawę kominową (2000 r.). Obie obowiązują do dziś.
Ustawa kominowa mówi, że jedna osoba może być członkiem rady nadzorczej tylko w jednej spośród spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa.
W ustawie antykorupcyjnej jest zaś przepis, w myśl którego urzędnicy państwowi nie mogą zostać zgłoszeni do więcej niż dwóch spółek, w których udziały mają urzędy zgłaszające te osoby.
Urzędnicy i politycy szybko dostrzegli tę niekonsekwencję i zaczęli ją interpretować na swoją korzyść. Ministerstwo Skarbu Państwa na przykład do dziś uważa (i stosuje tę zasadę w praktyce), że jego urzędnicy mogą zasiadać w dwóch radach nadzorczych spółek z większościowym udziałem państwowego kapitału.
Urzędników skarbu ustawa kominowa nie dotyczy
Kilka przykładów wziętych z publicznie dostępnych dokumentów resortu nie pozostawia wątpliwości, że urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia. Wszak gdyby uważali, że łamią prawo, to raczej by nie udostępniali tej informacji publicznie. Zatem:
- zastępca dyrektora Departamentu Nadzoru Właścicielskiego Grzegorz Kłoczko zasiada w radach nadzorczych Centrali Farmaceutycznej Cefarm (100 proc. udziałów Skarbu Państwa) i Dolnośląskiego Centrum Hurtu Rolno-Spożywczego (86,3 proc. udziałów Skarbu Państwa);
- zastępca dyrektora Departamentu Przekształceń Własnościowych Anna Miazek jest w radach nadzorczych Katowickiego Holdingu Węglowego (100 proc. udziałów Skarbu Państwa) i Krajowej Spółki Cukrowej (79,7 proc. udziałów Skarbu Państwa);
- Anna Arcimowicz-Kołeczek, dyrektor Departamentu Restrukturyzacji i Pomocy Publicznej zasiada w radach nadzorczych spółek należących wyłącznie do Skarbu Państwa - H. Cegielski Poznań i Zespół Elektrowni Wodnych Niedzica;
- Krzysztof Majewski, dyrektor Departamentu Prawnego, pracuje w radach nadzorczych Agencji Rozwoju Przemysłu i Fabryki Przewodów Energetycznych. W obu spółkach Skarb Państwa ma 100 procent udziałów;
- Andrzej Leszczyński, dyrektor Departamentu Przekształceń własnościowych reprezentuje Skarb Państwa w radach nadzorczych Krajowej Spółki Cukrowej (79,7 proc.) oraz Katowickiego Holdingu Węglowego (100 proc.);
- zastępca dyrektora biura ministra Beata Trejnowska zasiada w radach nadzorczych Polskiej Agencji Prasowej (100 proc. udziałów Skarbu Państwa) i Polbus-PKS we Wrocławiu (54,5 proc. udziałów Skarbu Państwa);
- urzędniczka przygotowująca w ministerstwie procesy prywatyzacyjne, Agnieszka Rasińska, nadzoruje w radach nadzorczych Warszawskie Zakłady Sprzętu Ortopedycznego (100 proc. udziałów Skarbu Państwa), Polskie Linie Lotnicze LOT (99,8 proc udziałów Skarbu Państwa) i jeszcze jedną spółkę z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa (21,2 proc.) - PKS w Przemyślu.
To łączenie stanowisk wbrew ustawie kominowej trwa od lat. Część urzędników spajających swoimi osobami dwie rady nadzorcze zostało powołanych na te funkcje w latach 2013-2014. W Krajowym Rejestrze Sądowym można znaleźć również nazwiska byłych urzędników zasiadających w dwóch radach nadzorczych zlikwidowanych lub upadłych państwowych spółek.
Ekspert ironizuje, poseł interpeluje
Zadaliśmy Ministerstwu Skarbu Państwa pytanie, na czym resort opiera przekonanie, że takie łączenie stanowisk jest zgodne z prawem. Uzyskaliśmy odpowiedź, że resort traktuje ustawę antykorupcyjną jako "lex specialis", czyli wyjątek wobec ustawy kominowej.
- Zjawisko to świadczy tylko o tym, że mamy bardzo kreatywnych polityków i urzędników - ironizuje prezydent Centrum im. Adama Smitha, Andrzej Sadowski. - Pokazuje też, jak niewielki sens ma pisanie bardzo szczegółowego prawa dla rozwiązania doraźnych problemów. Oczywiście, że skoro już mamy w Polsce tak dużo spółek Skarbu Państwa, to trzeba zapobiegać koncentracji zarządzania nimi przez wąską grupę osób. Ale tym powinni zajmować się ministrowie i organy kontrolne. Nie potrzeba aż tak szczegółowych przepisów rangi ustawowej - dodaje ekspert.
Przepis jednak jest i rodzi rozliczne wątpliwości. Praktycznie w każdej kadencji interpelują w jego sprawie posłowie, pytając: mogą czy nie mogą te same osoby zasiadać w więcej niż jednej radzie nadzorczej? Odpowiedzi otrzymują podobne: co do zasady nie mogą, ale jest pewna grupa osób objęta wyjątkiem od reguły. Ostatnio pytał o to ministra skarbu poseł PiS Jan Warzecha.
- Potrzeba jasnego uregulowania zasad - mówi nam poseł Warzecha. - Osobiście wolałbym, aby specjaliści kierowani przez państwo do rad nadzorczych mogli się skupić na jednej spółce. Czekam jednak na odpowiedź z ministerstwa. Bo niezależnie, jakie stanowisko ministerstwo zajmie, zasady powinny być jednoznaczne - podkreśla.
Odpowiedzi poseł może spodziewać się pod koniec października i może się okazać, że jej treść (niezależnie kto jej udzieli, bo ministra skarbu już nie ma) będzie przełomowa.
Sąd każe zwracać wynagrodzenie
W obrocie prawnym pojawił się bowiem znamienny wyrok. Sąd Najwyższy w marcu (III CSK 199/15) jednoznacznie stwierdził, że nie ma żadnych wyjątków od zakazu łączenia stanowisk zapisanego w ustawie kominowej. I że ustawa antykorupcyjna w żadnej mierze nie unieważnia zakazu z ustawy kominowej.
"Podmiot objęty obu analizowanymi przepisami powinien zastosować się do ograniczeń wynikających z każdego z nich" - głosi wyrok Sądu Najwyższego.
Co ciekawe, proces, który zakończył się tym wnioskiem kasacyjnym do Sądu Najwyższego, dotyczył menedżera, który wbrew przepisom zasiadał jednocześnie w dwóch radach nadzorczych państwowych firm. Jedna z nich, gdy zorientowała się w sytuacji, zażądała od niego zwrotu pobranych wynagrodzeń. Sądy wszystkich instancji zgodnie potem orzekały, że skoro pozwany menedżer bezprawnie zasiadał w drugiej radzie nadzorczej, to musi zwrócić pensje za cały okres zasiadania, bo się bezpodstawnie wzbogacił.
Spółki córki, spółki wnuczki...
Ale pół roku po orzeczeniu Sądu Najwyższego kolejny raz zmieniło się prawo. We wrześniu weszła w życie nowelizacja ustawy kominowej, która zamiast przeciąć wątpliwości, jeszcze bardziej je pogłębiła.
Zakaz zasiadania w więcej niż jednej radzie nadzorczej spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa został mianowicie opatrzony zastrzeżeniem: "z uwzględnieniem" przepisów ustawy antykorupcyjnej.
Konia z rzędem temu, kto prawidłowo odczyta teraz, co to znaczy "z uwzględnieniem". Prawnicy już toczą spór, bo dla jednych oznacza to właśnie usankcjonowanie wyjątkowego przywileju dla osób delegowanych do rad nadzorczych przez ministrów. Inni jednak uważają, że jest wręcz przeciwnie - że delegaci ministrów do rad nadzorczych mają stosować się do wszystkich obostrzeń naraz. A to oznacza, że należy ukrócić praktykę podwójnych członkostw w radach nadzorczych spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa.
Jednak sprzeczność pomiędzy ustawą antykorupcyjną a ustawą kominową to niejedyna ścieżka, która umożliwia politykom obsadzanie spółek swoimi ludźmi, nie bacząc na zakazy.
Eksperci, m.in. profesor prawa i adwokat Robert Gwiazdowski, zwracają uwagę na niebezpieczne zjawisko pączkowania spółek zależnych od państwowych firm. O ile wobec spółek córek państwowych firm obowiązują jeszcze obostrzenia ustaw antykorupcyjnej i kominowej, o tyle spółki córki córek (tzw. spółki wnuczki) są już wyjęte spod zakazów ustawy kominowej.
Jednak rzeczywisty wpływ wciąż mają na nie politycy.
Autor: jp//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock