Sygnał radio-stop służy do zatrzymywania pociągów. Teoretycznie dostęp do niego mają tylko maszyniści i dyżurni, ale niepokojąco często nadają go osoby nieuprawnione. - Mogą zrobić to za pomocą krótkofalówki. Instrukcję bez problemu można znaleźć w internecie, pojawiła się nawet na TikToku - mówi Adrian Furgalski, ekspert w obszarze infrastruktury. Tłumaczy też, jak działa sam sygnał.
Od wielu dni służby, a za nimi media, informują o nieuprawnionym użyciu tzw. sygnału radio-stop. Kolej informuje, że nie powodowały one zagrożenia dla pasażerów, ale np. tylko we wtorek do godz. 13 w wyniku fałszywych alarmów, zatrzymanych zostało łącznie 25 pociągów. Czym właściwie są sygnały radio-stop - jak działają i kto może je uruchomić?
Sygnał radio-stop. Co to jest
System radio-stop wdrożono ponad 40 lat temu. Było to bezpośrednim następstwem katastrofy pod Otłoczynem w 1980 roku, w której zginęło 67 osób, a 64 zostały ranne. Dyżurni ruchu wiedzieli wówczas, że dwa pociągi znalazły się na jednym torze i pędzą wprost na siebie, jednak nie mieli jak powiadomić o tym maszynistów. Do dziś jest to największa katastrofa kolejowa w historii Polski. Do dziś działa też wprowadzony po niej system, który wielu ekspertów nazywa teraz przestarzałym i prymitywnym.
- Według przepisów dostęp do tego systemu mają maszyniści i dyżurni ruchu. Gdy dzieje się coś niebezpiecznego w obszarze jego działania, np. pociąg znajduje się na niewłaściwym torze, poprzez wciśniecie przycisku "alarm" na urządzeniu radiowym nadają oni na odpowiedniej częstotliwości sygnał dźwiękowy - trzy następujące po sobie tony o różnej częstotliwości - wyjaśnia Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. - Wtedy za pośrednictwem tzw. urządzeń SHP następuje automatyczne wyhamowanie wszystkich pociągów w pobliżu. Jeśli radiotelefon w którymś pociągu nie jest podłączony do tych urządzeń, jego maszynista po usłyszeniu sygnału musi sam rozpocząć hamowanie - dodaje ekspert.
Nieuprawnione użycie sygnału radio-stop
Skąd problemy o których informują ostatnio media? Jak zauważa ekspert nie jest trudne, by na przeznaczoną do nadawania sygnału częstotliwość włamały się nieuprawnione osoby. - Tacy, nazwijmy ich po imieniu, idioci mogą zrobić to za pomocą krótkofalówki czy radiotelefonu, kupionych za kilkaset złotych. Instrukcję bez problemu da się znaleźć w internecie. Kilka miesięcy temu filmik instruktażowy pojawił się nawet na TikToku - mówi prezes TOR. - Przypadki nieuprawnionego użycia sygnału klasyfikowane są jako wybryki chuligańskie - dodaje. Jak mówi za podobnymi przypadkami najczęściej stoją młodzi ludzie, czasem też pod wpływem alkoholu. Ale ostatnio zatrzymany w związku z podobnym incydentem został np. funkcjonariusz policji.
Ekspert zwraca uwagę na jeszcze jeden kontekst, wojnę toczącą się za naszą granicą. - Odkąd zaczęła się wojna, podejrzenie w takich sytuacjach często pada na wysłanników Putina. Polska kolej odgrywa ważną rolę w procesie zaopatrywania Ukrainy w broń, a ABW aresztowała już kilka osób podejrzewanych o sabotowanie na rzecz Rosji - mówi Furgalski.
Kiedy nowy system zamiast radio-stop
Prezes TOR informuje, że w ubiegłym roku przypadków bezpodstawnego nadania sygnału radio-stop odnotowano 482, w 2021 roku - aż 557. - Państwo do tej pory właściwie nie zajmowało się tym problemem. Na polskich torach dochodziło do wielu innych, potencjalnie bardziej niebezpiecznych incydentów, jak zderzenia czy wykolejenia pociągów. Trzeba pamiętać, że bezpodstawne uruchomienie systemu radio-stop prowadzi do powstawania opóźnień, ale nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa pasażerów. Władze przymykały więc oko na takie wybryki. W 2011 roku sąd ukarał dwóch panów, którzy przez cały rok zatrzymywali pociągi na głównej linii pomiędzy Warszawa a Łodzią, wyrokiem w zawieszeniu i grzywną w wysokości 2800 złotych. To śmieszna kara, biorąc pod uwagę, że zatrzymania przynoszą kolei i gospodarce straty rzędu kilkudziesięciu, czasami nawet kilkuset tysięcy złotych. A przecież trzeba dodać do tych wyliczeń także koszty poniesione przez pasażerów - podkreśla Furgalski.
Czy nowy, cyfrowy system ostrzegania rozwiąże ten problem? - W niektórych krajach, tak jak u nas, nadal działają systemy analogowe, w innych przerzucono się na systemy cyfrowe. W Polsce taka zmiana też jest wprowadzana, jednak mamy już trzyletnie opóźnienie. System cyfrowy jest lepiej zabezpieczony, ale do niego też da się włamać. W zeszłym roku w północnych Niemczech hakerzy dokonali właśnie takiego włamania, a ruch pociągów był wstrzymany przez trzy godziny. Tyle że przełamanie cyfrowych zabezpieczeń wymaga więcej czasu, pieniędzy i umiejętności niż wygłupy z krótkofalówką - podsumowuje ekspert.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24