Do ośmiu lat więzienia grozi 24- i 29-latkowi, którzy usłyszeli zarzuty w śledztwie związanym z nieuprawnionym nadawaniem sygnałów radio-stop i zatrzymaniem pociągów. Sąd uwzględnił wnioski prokuratury i aresztował ich. Jednym z podejrzanych mężczyzn jest policjant, wobec którego Komendant Wojewódzki Policji w Białymstoku wszczął postępowanie dyscyplinarne. Jak dowiedział się reporter TVN24, 29-letni policjant pracował od lutego w wydziale techniki operacyjnej podlaskiej komendy wojewódzkiej. W służbie był od niecałych pięciu lat.
Prokuratura Krajowa informuje, że dwie osoby, które zostały zatrzymane w sprawie nieuprawnionego nadawania sygnału radio-stop, usłyszały zarzuty z art. 224a oraz 174 par. 1 Kodeksu karnego. Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Śledczy złożyli wnioski o areszt tymczasowy wobec obu podejrzanych. Sąd je uwzględnił i aresztował ich we wtorek na trzy miesiące.
"W ocenie sądu zebrane - na obecnym etapie postępowania - dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanych zarzucanych im czynów i jedynie środek zapobiegawczy o charakterze izolacyjnym będzie właściwy do zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania" - poinformowało PAP biuro prasowe Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Nadano fałszywe alarmy, zatrzymano policjanta
Śledztwo prowadzi podlaski oddział zamiejscowy Prokuratury Krajowej. Prokuratura zajęła się sprawą po serii zatrzymań pociągów w czterech województwach, które były konsekwencją nadania fałszywego alarmu.
W poniedziałek (28 sierpnia) wieczorem podlaska policja przyznała, że jednym z podejrzanych jest białostocki funkcjonariusz. Komendant Wojewódzki Policji w Białymstoku wszczął postępowanie dyscyplinarne i wydał decyzję z rygorem natychmiastowej wykonalności o zawieszeniu funkcjonariusza, któremu prokuratura przedstawiła zarzuty. Wszczęto też procedurę zwolnienia ze służby.
Prokuratura Krajowa nie udziela żadnych szczegółowych informacji, m.in. czy i jakie wyjaśnienia złożyli podejrzani, czy przyznali się i jakie środki zapobiegawcze zostały wobec nich zastosowane.
Wcześniej policja informowała, że zatrzymała w niedzielę dwóch mężczyzn w wieku 24 i 29 lat w domu na jednym z białostockich osiedli. Zabezpieczono tam również sprzęt krótkofalarski. Z wykorzystaniem zabezpieczonego sprzętu krótkofalarskiego, mężczyźni ci mieli - w różnych odstępach czasu - nadawać sygnał dźwiękowy, uruchamiający w pociągach hamulec bezpieczeństwa.
W momencie zatrzymania byli pijani, policjant w służbie od niecałych pięciu lat
Wcześniejsze nieoficjalne doniesienia o tym, że jeden z zatrzymanych mężczyzn jest funkcjonariuszem policji potwierdzali informatorzy, z którymi rozmawiał Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl.
- Funkcjonariusz policji jest właścicielem lokalu, w którym doszło do zatrzymania. W momencie ujęcia obaj mężczyźni pili alkohol - mówił Zieliński. Dodał, że z jego informacji wynika, iż funkcjonariusz wykorzystywał służbowy sprzęt do nadania sygnału radio-stop.
Rzecznik podlaskiej policji podinspektor Tomasz Krupa w rozmowie telefonicznej z reporterem TVN24 Mateuszem Grzymkowskim przekazał, że zatrzymany 29-letni policjant pracował od lutego w wydziale techniki operacyjnej podlaskiej komendy wojewódzkiej. To wydział, do którego zadań należy m.in. niejawna obserwacja osób, miejsc i środków transportu i prowadzenie tzw. kontroli operacyjnej. 29-latek w policji - jak poinformował Krupa - był zatrudniony od niecałych pięciu lat. Jak dowiedział się reporter TVN24, zatrzymany mundurowy od lat był hobbystą, który zajmował się krótkofalarstwem. - Zabezpieczony sprzęt w jego domu to urządzenia krótkofalowe oraz komputery. Jego prywatny sprzęt - podkreślił Krupa.
Doszło do kolejnego incydentu
Około dwóch godzin po zatrzymaniu mężczyzn w Białymstoku, doszło do kolejnego incydentu związanego z nadaniem sygnału radio-stop. W Lubinie i Raszówce (Dolny Śląsk) sygnał nakazujący zatrzymanie się otrzymały dwa składy osobowe oraz lokomotywa.
Zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn stwierdził w rozmowie z tvn24.pl, że może to oznaczać, iż mamy do czynienia z szerszym, skoordynowanym procederem. - Sprawa utrudnień na kolei pozostaje przedmiotem naszego najwyższego zainteresowania. Na tym etapie nie mamy podstaw, żeby przekazywać informacje wskazujące, że problemy pojawiają się z inspiracji obcego państwa. Sytuacja geopolityczna nakazuje nam jednak dokładne zbadanie, kto może stać za takimi incydentami - podkreślał.
Zatrzymywały się pociągi
W województwie podlaskim w niedzielę rano z powodu nieuprawnionego nadania sygnału radio-stop stanęły pociągi w pobliżu stacji Łapy, a koło południa dwukrotnie wstrzymano ruch kolejowy na trasie Sokółka - Szepietowo.
Spółka PKP PLK zapewniała wtedy, że opóźnienia nie były duże, a sprawą zajmują się już służby, m.in. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straż Ochrony Kolei, policja oraz przewoźnicy.
W sobotę w identycznych okolicznościach przymusowo zatrzymać musiały się chociażby trzy pociągi osobowe w pobliżu Gdyni (woj. pomorskie). Tego samego dnia nieuprawniony sygnał radio-stop wyhamował pociąg towarowy jadący między Białogardem a Runowem Pomorskim (woj. zachodniopomorskie). Z kolei w piątek wieczorem z powodu nadawania sygnałów radio-stop za pomocą radiotelefonu w województwie zachodniopomorskim doszło do opóźnienia blisko 20 pociągów, a przez dwie godziny - jak informowało PKP PLK w opublikowanym komunikacie - całkowicie wstrzymano ruch towarowy.
Źródło: PAP, tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock