Policja obejmie dyskretną ochroną szkoły, w których odbywają się matury - wynika z informacji tvn24.pl. Ma to związek z fałszywymi alarmami o rzekomych ładunkach bombowych, które w poniedziałek i wtorek otrzymało kilkaset szkół. Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka w rozmowie z TVN24 poinformował, że w pobliżu szkół zostanie wzmocniona służba patrolowa po to, "aby zapewnić uczniom, nauczycielom i dyrektorom szkół niemal stuprocentową pewność, że matury odbędą się bez przeszkód".
W poniedziałek, pierwszym dniu tegorocznej sesji egzaminacyjnej, maturzyści mierzyli się z językiem polskim. W niektórych szkołach egzamin rozpoczął się z opóźnieniem. 122 placówki zgłosiły do okręgowych komisji egzaminacyjnych, że otrzymały drogą mailową informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego. Wszystkie alarmy były fałszywe. W jednej ze szkół egzamin został przerwany, zdający przystąpią do niego w czerwcu.
We wtorek, kiedy maturzyści zdawali obowiązkowy dla wszystkich egzamin z matematyki na poziomie podstawowym, zgłoszenia nadeszły z 663 szkół. Podobnie jak w poniedziałek, chodziło o otrzymaną mailem informację o rzekomym podłożeniu ładunku wybuchowego. Wszystkie alarmy okazały się fałszywe. W jednej szkole (liceum zaoczne) egzamin został przerwany i odbędzie się w czerwcu.
"Dyskretna ochrona" policji
Z informacji tvn24.pl wynika, że policja obejmie dyskretną ochroną szkoły, w których odbywają się matury.
Według radia RMF FM "każda szkoła będzie monitorowana przez funkcjonariuszy policji bądź straży granicznej", a "łącznie w akcję zaangażowanych będzie ponad 6 tysięcy osób".
– Obejmiemy nadzorem szkoły, dziś to jedyny pomysł, aby oszczędzić maturzystom dodatkowych stresów – tłumaczy rozmówca tvn24.pl.
Według policjantów taki monitoring pozwoli dać pewność, że do szkół nie podrzucono żadnych materiałów wybuchowych. Nauczyciele będą mieli świadomość, że są to serie fałszywych alarmów.
Komenda Główna Policji: wzmacniamy służbę patrolową w pobliżu szkół
Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka w rozmowie z TVN24 poinformował, że policja "podejmuje wszelkie możliwe działania": prewencyjne, sprawdzające czy wykrywcze.
Jak wyjaśnił, już w zeszłym tygodniu policja informowała, że może pojawić się "fala fałszywych zawiadomień o rzekomych podłożonych ładunkach wybuchowych". Precyzował, że KGP przesłała 2 maja pismo z takimi informacjami między innymi do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
- Podejmujemy też działania sprawdzające, bo w każdym przypadku, kiedy otrzymujemy zgłoszenie, dyżurny Centralnego Biura Śledczego Policji weryfikuje tę informację, wydając rekomendacje - tłumaczył. Dodał, iż "do tej pory wszystkie te rekomendacje wskazywały, że wiarygodność tych informacji przesyłanych mailami o rzekomych ładunkach bombowych jest bardzo mała, nie ma potrzeby dokonywania ewakuacji".
- Zaproponowaliśmy też, i to się sprawdza, żeby sale, gdzie przeprowadzane są egzaminy dojrzałości, były plombowane, tak aby nie było dla dyrektorów, dla administratorów tych obiektów, którzy podejmują ewentualną decyzję o ewakuacji, wątpliwości co do tego, że nikt w tych pomieszczeniach nie przebywał - kontynuował Ciarka.
- Wzmacniamy też służbę patrolową w pobliżu szkół, aby policjanci dokonywali ewentualnie sprawdzenia osób, które mogłyby się tam kręcić, żeby było to już takie niemal stuprocentowe potwierdzenie dla dyrektorów szkół, którzy jutro ( w środę - red.) znowu pojawią się w szkołach, że naprawdę nie ma potrzeby wykonywania dodatkowych czynności, narażających na dodatkowy stres uczniów, a także generujących szkody związane z ewakuacją - tłumaczył.
- Te czynności, które już wykonujemy, które zalecamy, są w naszej ocenie wystarczające, aby uczniowie mogli spokojnie podejść do matur - przekonywał.
Tajemnicza grupa
Nieoficjalnie, w kilku źródłach, dziennikarze tvn24.pl ustalili, że za alarmami stoi ta sama grupa, która od miesięcy wywołuje serie alarmów bombowych w instytucjach publicznych, takich jak szpitale, ministerstwa, urzędy skarbowe.
Do ich wytropienia powstała specjalna grupa śledcza, w skład której wchodzą funkcjonariusze policji z biura do zwalczania cyberprzestępczości. Wspomagają ich funkcjonariusze innych służb, a sprawa jest jedną z priorytetowych w skali całego kraju.
- Złośliwość lub testowanie naszego państwa przez obce służby – mówi tvn24.pl oficer służb specjalnych.
- Nasze służby nie mają sygnałów o podniesieniu zagrożenia terrorystycznego. To, co się dzieje, nie niesie za sobą realnego zagrożenia. Ale wielu dyrektorów, szefów instytucji nie chce ryzykować i przerywana jest praca lub jak ostatnio egzaminy dojrzałości – tłumaczą nasi rozmówcy.
Przestępstwo, za które grozi nawet do 8 lat więzienia
Do połowy listopada 2011 roku fałszywy alarm o podłożeniu bomby traktowany był jako wykroczenie. Obecnie jest to przestępstwo, za które można trafić do więzienia nawet na 8 lat.
"Kto, wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8" – głosi artykuł 224a Kodeksu karnego.
Oprócz sankcji karnych sprawcy muszą liczyć się także z konsekwencjami w postaci odszkodowania za straty finansowe związane z przerwaniem funkcjonowania obiektów.
Egzamin maturalny w obecnej – majowej – sesji egzaminacyjnej przeprowadzany jest w 5,5 tys. szkół ponadgimnazjalnych.
Autor: Robert Zieliński, mjz//kg//kwoj / Źródło: TVN24, PAP