- Jest jeszcze zapasowe wyjście, poza kolejnym podejściem (do negocjacji - red.) - przekonywał europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski w TVN24. - Gdyby się strony nie porozumiały, to traktat przewiduje rozwiązanie. Ono jest niewygodne, ale całkiem do zaakceptowania, czyli prowizorium budżetowe - wyjaśnił. W piątek niepowodzeniem skończyły się rozmowy ws. unijnego budżetu na lata 2014-2020.
Jak mówił europoseł, prowizorium budżetowe miałoby polegać na tym, że budżet z 2013 roku zostałby powiększony o wskaźnik inflacji 2 proc. i byłby stosowany jako budżet na rok 2014.
- Jeśli chodzi o kwoty, to jest on bardziej szczodry, nie tylko w porównaniu z propozycja van Rompuya, ale bardziej szczodry niż wyjściowa propozycja Komisji Europejskiej. Nie ma powodu do dramatyzowania - podkreślał europoseł.
Jak wskazał, we wszystkich krajach europejskich, w tym w Polsce, budżety są roczne. - Pomimo tego buduje się autostrady, duże inwestycje wieloletnie - wskazywał. - To jest tzw. metoda planów kroczących. Jest to mniej wygodne, ale wykonalne - mówił Saryusz-Wolski.
Nie zgodził się z nim jednak Wojciech Olejniczak, były minister rolnictwa, europoseł z ramienia SLD, chwilę później przekonywał w TVN24: - To by było tak, jakbyśmy z dnia na dzień musieli planować wydatki i to byłoby tak, że nie możemy zaplanować inwestycji drogowych, kolejowych, które trwają kilka lat.
Jak dodał, według niego nie można tego traktować jako rozwiązania pozytywnego dla Polski. - To jest żadne rozwiązanie i żadne pocieszenie - podsumował europoseł.
"Nic się nie stało"
Saryusz-Wolski podkreśla jednak, że prowizorium mogłoby okazać się korzystne z punktu widzenia Polski i całej Unii. - To prowizorium budżetowe, ma wspaniałą cechę: przechodzi się wtedy na system głosowania większościowego i omija się weto brytyjskie - przekonywał.
- To jest słabość pozycji brytyjskiej, to jest ten szach - mówił polityk. Jak dodał, "jeszcze nie było tak, w całej historii UE, żeby budżet nie tylko nie wzrósł, nie tylko pozostał na dotychczasowym poziomie, ale żeby go zmniejszyć".
Jak podkreślał Saryusz-Wolski, według niego fiasko rozmów na temat budżetów było jednak do przewidzenia. - Rzadko udaje się porozumienie w tak trudnej sprawie osiągnąć przy pierwszym podejściu. Stadionowo można powiedzieć: nic się nie stało - podsumował.
"Dla Polski byłoby lepiej, gdyby ten budżet został uchwalony"
Z kolei jak mówił były minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL, niepowodzenie rozmów nie jest korzystne dla Polski. - Można było się spodziewać, że negocjacje się nie zakończą w pierwszych dniach. Ja nie podchodzę do tego z radością - mówił polityk.
Jak dodał, "dla Polski byłoby lepiej, gdyby ten budżet został uchwalony". - Polska musi ożywić dyplomację na rzecz zatrzymania dalszych cięć - przekonywał.
Jak dodał, może się okazać, że nie będzie to aż tak trdune, ponieważ za powstrzymaniem cięć opowiada się również Parlament Europejski (który zresztą ostatecznie budżet zatwierdza, więc tam dokument trafi po negocjacjach).
Według Sawickiego, unijny szczyt pokazał, że trzeba się porozumieć z przyjaciółmi wspólnej polityki rolnej: - Do tych przyjaciół polityki spójności trzeba dołączyć jeszcze Francję, Włochy i kraje nadbałtyckie, które się porozumiały - podsumował poseł.
Autor: abs//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24