Generał Czesław Kiszczak zeznał, że nie wydał rozkazu strzelania do górników kopalni Wujek 16 grudnia 1981 roku. - Oskarżenia nadal nie rozumiem; prawa nie naruszyłem - powiedział. Poprosił prokuraturę o "wycofanie aktu oskarżenia", a sąd - o umorzenie sprawy. Proces byłego szefa MSW oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników rozpoczął się w piątek po raz czwarty. Kiszczakowi grozi do 10 lat więzienia.
Według aktu oskarżenia 84-letni Kiszczak umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego.
Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały, co było podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek". Kiszczak, któremu grozi do 10 lat więzienia, nie przyznaje się i twierdzi, że zakazał strzelania w kopalniach.
Szyfrogram był, rozkazu nie było
Podczas składania zeznań Generał Czesław Kiszczak przyznał, że 13 grudnia 1981 roku podpisał szyfrogram, ale zapewnił, że w dokumencie tym nie ma bezpośredniego rozkazu użycia broni przeciwko strajkującym górnikom. Wyjaśnił także, że w szyfrogramie zostały tylko wyjaśnione warunki użycia broni, na wypadek zagrożenia życia funkcjonariuszy.
Kiszczak stwierdził, że nie wydał rozkazu otwarcia ognia do górników, zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku, oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Dodał, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej" (Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców spod "Wujka", podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo)
Może zeznawać na siedząco tylko 2 godz.
Według wcześniejszych zaleceń lekarzy, 84-letni oskarżony mógł brać udział w rozprawie nie dłużej niż dwie godziny dziennie i powinien zeznawać na siedząco. Sam Kiszczak podczas rozprawy powiedział sądowi, że w ostatnim roku jego zdrowie pogorszyło się i "czuje się słabo".
Jego adwokat mec. Grzegorz Majewski złożył wtedy sądowi wniosek o nowe badania lekarskie swego klienta przez internistę, kardiologa, neurochirurga, urologa, okulistę i otolaryngologa by odpowiedzieli, czy Kiszczak może być sądzony. Adwokat dodał, że nie oznacza to wniosku o odroczenie rozprawy.
Kolejny proces
W 1993 r. sprawę Kiszczaka wyłączono z katowickiego procesu zomowców spod "Wujka", z powodu złego stanu jego zdrowia. W procesie tym zapadły już ostateczne wyroki skazujące - kary od 3,5 do 6 lat więzienia.
Proces Kiszczaka ruszył przed warszawskim sądem w 1994 r. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem SA. W trzecim procesie Sąd Okręgowy w Warszawie w 2008 r. uznał, że karalność nieumyślnego - jak przyjęto - czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 r. i umorzył proces.
W październiku 2009 r. SA uwzględnił apelacje prokuratury i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych, uznając, że nie można mówić o nieumyślnej winie Kiszczaka, wobec czego sprawa nie jest przedawniona.
Źródło: PAP, Polskie Radio, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24