- Premier stawi się przed komisją, kiedy komisja uzna za stosowne. Jest to najlepsze miejsce, żeby o tej sprawie rozmawiać - oświadczył we wtorek rzecznik rządu Paweł Graś. Zeznań byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego nie chciał komentować. Oceniali natomiast posłowie komisji. Wszyscy podkreślają ich znaczenie, ale opinie są podzielone.
Mariusz Kamiński przesłuchiwany we wtorek przez komisję, nie wykluczył, że to premier lub sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej; Drzewiecki mógł przekazać informację swojemu współpracownikowi Marcinowi Rosołowi, a ten córce biznesmena Ryszarda Sobiesiaka, Magdalenie.
- Zarówno pan premier, jak i minister Cichocki są do dyspozycji komisji śledczej - kiedy komisja uzna to za stosowne. Wiadomo, że minister Cichocki (stanie przed komisją) dzisiaj, pan premier wtedy, kiedy komisja wyznaczy termin - przed komisją się pojawi. To najlepsze miejsce, żeby o tej sprawie rozmawiać - powiedział Graś we wtorek na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.
"Zarzuty Kamińskiego poważne"
Dopytywany, czy do kancelarii premiera dotarło zapytanie od szefa komisji śledczej Mirosława Sekuły (PO) w sprawie wolnego terminu na przesłuchanie premiera, Graś powiedział: - Takie pismo wpłynęło. Premier bardzo wyraźne dawał do zrozumienia, że jest do dyspozycji (komisji). Tych terminów do wyboru jest sporo, jeśli (termin) nie będzie kolidował z wyjazdem zagranicznym (premiera), a takie w najbliższym czasie, przewidzianym dla pracy komisji się nie pojawiają, to jeśli komisja zdecyduje, że nadszedł czas na wysłuchanie premiera, szef rządu przed komisją się stawi - zaznaczył.
To co mówił Mariusz Kamiński jest logiczne i znajduje oparcie w dokumentach. Zbigniew Wassermann
O zarzuty Kamińskiego wobec szefa rządu pytany był we wtorek także szef klubu PO Grzegorz Schetyna. Nie był nimi zaskoczony, ale ocenił je jako "poważne".
- To jest teza, z którą wcześniej już się spotykaliśmy. Komisja ma wyjaśnić wszystkie aspekty tej sprawy, po to są pytania, po to są inni świadkowie. Dajmy czas na to, żeby wszyscy mogli opowiedzieć swoją historię, także Mariusz Kamiński. Wymaga to czasu i dystansu, emocje towarzyszą zawsze każdemu posiedzeniu tej komisji, ale tu potrzebny jest czas i zanalizowanie tej sytuacji, tego wszystkiego, co jest mówione i kto to mówi - apelował.
Wassermann widział logikę
Przesłuchujący we wtorek Kamińskiego członkowie komisji śledczej w przerwie przesłuchania zgodnie podkreślali wagę zeznań. Różnie oceniali natomiast, co w praktyce one przyniosły.
Według Zbigniewa Wassermanna, aby afera hazardowa była czytelna dla opinii publicznej, należy ją sprowadzić do oceny wiarygodności. W tym kontekście - jak mówił - zeznania Kamińskiego mają bardzo ważne znaczenie. - Czy prawdę mówi Mariusz Kamiński, (...) który ujawnił tę aferę i powiadomił premiera prosząc o reakcję, czy premier, który mówi, że to była pułapka na niego, a Mariusz Kamiński z powodów politycznych tak się zachował? - pytał poseł PiS.
Nie chciał ocenić jednak wprost, która wersja - Kamińskiego, czy premiera - przekonuje go bardziej. Z tym poseł zamierza poczekać do końca prac komisji. - Mogę tylko powiedzieć, że to co mówił Mariusz Kamiński jest logiczne i znajduje oparcie w dokumentach - dodał Wassermann.
Sekuła zawiedziony
Z tych zeznań wynika, że najprawdopodobniej - taka jest moja pozytywna interpretacja - na skutek nieprofesjonalizmu albo CBA, albo pana ministra Kamińskiego, dwukrotnie pan Kamiński wprowadził premiera w błąd. Mirosław Sekuła
Zawodu zeznaniami byłego szefa Biura nie ukrywał po południu przewodniczący komisji Mirosław Sekuła. - Wynika z nich, że najprawdopodobniej - taka jest moja pozytywna interpretacja - na skutek nieprofesjonalizmu albo CBA, albo pana ministra Kamińskiego, dwukrotnie pan Kamiński wprowadził premiera w błąd. Za pierwszym razem, kiedy stwierdził, że z projektu ustawy zostały wycofane tzw. dopłaty, a nie zostały, a drugi raz w piśmie z 12 sierpnia 2009 r., wtedy kiedy na udowodnienie tezy o zaangażowaniu w proces legislacyjny są przytoczone podsłuchy, które absolutnie nie dotyczą procesu legislacyjnego, a decyzji administracyjnej - podkreślał.
W jego ocenie, jeżeli jest to nieprofesjonalizm CBA lub jego b. szefa, to fatalnie świadczy to o tej instytucji i Kamińskim. - Natomiast jeżeli to było celowe, to znaczy, że pan minister Kamiński dwukrotnie okłamał premiera - dodał szef komisji.
"O Drzewieckim i Chlebowskim wiemy wszystko"
Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) przypomniał dziennikarzom, że pytał Kamińskiego głównie o przeciek informacji o akcji CBA, bo - jak ocenił - o tym, co robili Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski śledczy praktycznie wszystko wiedzą.
- Tak naprawdę słabości ludzkie pana posła Chlebowskiego, czy Drzewieckiego, nie są najważniejszym problemem tej sprawy. Od tego jest dobre państwo i dobre instytucje państwa, żeby właśnie te słabości ludzkie ograniczać, bądź - jeśli człowiek podda się tym słabościom - umieć skutecznie z nimi walczyć - podkreślił poseł.
Według Arłukowicza to, o czym mówił Kamiński, "trzeba mocno przesiać", by wyciągnąć z jego zeznań suche fakty. - Złożenie tych faktów z przyszłymi przesłuchaniami Drzewieckiego, Chlebowskiego i na końcu pana premiera, dołożenie do tego dokumentów, w tym także dokumentów ściśle tajnych, daje pełen obraz - mówił poseł Lewicy. Zastrzegł jednak, że nie będzie przedstawiał swojej tezy dotyczącej afery hazardowej, bo póki co nie ma na nią dowodów.
O to, co myśli na temat źródła przecieku, pytany był też Franciszek Stefaniuk z PSL. Poseł zwrócił uwagę, że sam fakt obecności kilku osób na spotkaniu u premiera w sierpniu 2009 roku oznaczał, że "nie da się szczelnie zamknąć sprawy w czterech ścianach". - Jeśli sprawa dotyczy kilku resortów, to jak to można określić jako ściśle tajne? - zastanawiał się. - To były skutki źródła przecieku. Źródłem przecieku mogła być sama rozmowa premiera i szefa CBA - dodawał.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24