Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z mieszkańcami Kędzierzyna-Koźla mówił, że "dzisiaj bezrobocie jest najniższe w historii III RP i zrobimy wszystko, żeby takie było". - Masowe wyjazdy za chlebem na szparagi do Niemiec muszą się skończyć. Niech sobie sami zbierają szparagi albo niech do nas przyjeżdżają je zbierać - dodał.
Premier Mateusz Morawiecki podczas niedzielnego spotkania z mieszkańcami Kędzierzyna-Koźla w województwie opolskim namawiał do poparcia partii rządzącej przekonując, że ugrupowanie to chce, żeby Polska była miejscem lepszym do życia i pracy.
- Dzisiaj bezrobocie jest najniższe w historii III RP i zrobimy wszystko, żeby takie było. Bo wiemy doskonale, że te upiory III RP, czyli masowe bezrobocie i masowe wyjazdy za chlebem, na szparagi do Niemiec, na zmywak do Wielkiej Brytanii, muszą się skończyć. Niech sobie sami zbierają szparagi albo niech do nas przyjeżdżają zbierać szparagi. Zapraszamy - mówił premier.
Jak dodał, rząd prowadzi politykę "prospołeczną, godności i rozwoju infrastruktury". - W ślad za naszymi słowami idą nasze czyny. Bo tacy jesteśmy. Nawet jak się mylimy, potykamy, to kiedy jest problem nie szukamy winnych, szukamy rozwiązań. Te rozwiązania znajdujemy. Taka powinna być normalna patriotyczna polityka i takie jest PiS - zapewniał Morawiecki.
Mówił też o polityce finansowej prowadzonej przez rząd PO-PSL. - Wyborcy wysłali Platformę Obywatelską tam, gdzie jest jej miejsce, w opozycji i niech tam zostanie. Ale też niech się zmieni, niech będzie dobrą opozycją. Nie totalną, nie niszczycielską. Niech będzie dobrą demokratyczną opozycją. Taka jest potrzebna w każdym kraju - powiedział premier.
Szef rządu nawoływał też do poparcia PiS. - W tym trudnym czasie wybierzcie tych, którzy szukają rozwiązań. Postawcie na tych, którzy są wiarygodni i działają. Postawcie na stabilność bezpieczeństwo. Dzisiaj jest czas niepewności. PiS wprowadza element stabilności, bezpieczeństwa, przewidywalności. To jest obietnica naszej polityki oparta o naszą wiarygodność. To jest także nasze credo. Aby tak się stało, damy z siebie wszystkie siły i całe serce - zapewniał.
Morawiecki: nie mam nienawiści do nikogo
Szef rządu przekonywał w niedzielę wieczorem, że w tym trudnym momencie należy wypracować najlepszy wspólny mianownik dla społeczeństwa i całego narodu.
Według Mateusza Morawieckiego Rosja czekała cały czas z cierpliwością na moment, kiedy Europa i demokratyczny świat będą zmęczone po pandemii i kryzysie gospodarczym i wtedy zaatakowała. - W tym momencie Putin zaatakował. Najpierw naszą granicę polsko-białoruską, a potem zaatakował Ukrainę. Rosja zawsze wyczekiwała na problemy wewnętrzne (...) Rosji zawsze zależało na tym, żeby Polska była osłabiona. Osłabiona od zewnątrz - żeby groziły jej inne państwa - w tym przypadku konkretnie ona sama Rosja najbardziej, ale żeby była także zagrożona od wewnątrz - podkreślił.
Według premiera od wewnątrz Polska może być najbardziej zagrożona "wojną wewnętrzną, gigantycznym sporem, Rowem Mariańskim czy Murem Chińskim zbudowanym przez tych, którzy nie patrzą na to, czego Polska teraz najbardziej potrzebuje, tylko na to, żeby wrócić do władzy". - Uczulam państwa wszystkich na ten aspekt, bo można się spierać. W demokracji spór jest normalny, trzeba się spierać. Ale ktoś chce wywołać nienawiść, ogromną nienawiść, wzbudzić tę nienawiść, a ja nie mam nienawiści do nikogo - dodał.
Premier: my jako państwo nie dokładamy dzisiaj do Ukraińców, którzy są w Polsce
Szef rządu był pytany przez jednego z mieszańców o to, ilu Ukraińców podjęło dotąd pracę w Polsce i co dzieje się z tymi, którzy nie znaleźli zatrudnienia.
Premier poinformował, że od 24 lutego polską granicę przekroczyło ponad 4,5 mln obywateli Ukrainy. Zaznaczył, że zgodnie z szacunkami uchodźców ukraińskich, wśród których 93 proc. to kobiety z dziećmi i osoby starsze, jest obecnie w Polsce około dwa miliony. - Część pojechała do Niemiec, do Republiki Czeskiej, do innych państw, a część wróciła (do Ukrainy) - wyjaśnił premier.
Przekazał, że pracę w Polsce podjęło do tej pory milion Ukraińców. - Oni płacą podatki, płacą ZUS, płacą na nasze emerytury, płacą na nasze drogi. Ja bym zaryzykował taką tezę, że my dzisiaj, (...) jako państwo polskie nie dokładamy do nich - powiedział premier.
Jak dodał, Ukraińcy w bardzo wielu sytuacjach pracują legalnie, pomagają w polskich domach np. osobom starszym w pracach, których Polacy nie chcą podejmować. Premier zastrzegł też, że "nie chce robić takich rachunków, bo Ukraińcy płacą teraz krwią, także za naszą wolność".
- Zachęcam wszystkich Polaków, nie róbmy takich kalkulacji. Po jednej stronie jest rachunek krwi, a po drugiej stronie jest rachunek finansowy. One się ze sobą nie dadzą pogodzić. Ale nawet jakby ktoś chciał liczyć skrupulatnie, to uważam, że my nie dokładamy dzisiaj do tej populacji Ukraińców, którzy są w Polsce - podkreślił szef rządu.
Źródło: PAP