"Gazeta Wyborcza" podała, że ślady trotylu, które mieli znaleźć włoscy naukowcy zajmujący się katastrofą smoleńską pochodzą z "foteli zapasowych", których nie było na pokładzie tupolewa w momencie katastrofy.
Prorządowy tygodnik "Sieci" poinformował w zeszłym tygodniu, że "ekspertom z Rzymu przekazano do analizy ślady zabezpieczone podczas sekcji zwłok i pochodzące z foteli polskiego tupolewa", który rozbił się w 2010 roku w Smoleńsku. "Po badaniach w Rzymie wiadomo, że są na nich ślady trotylu oraz RDX (heksogenu)" - donosił tygodnik.
"Wyborcza": we Włoszech badano "fotele zapasowe", których nie było na pokładzie tupolewa w czasie katastrofy
"Gazeta Wyborcza" dotarła do wydanego 27 listopada 2019 roku postanowienia Zespołu Śledczego numer 1 Prokuratury Krajowej, który zajmuje się śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej.
W opublikowanym w środę przez dziennik dokumencie czytamy: "Eksperci z laboratorium RaCIS (Laboratorium Nauk Sądowych Korpusu Karabinierów w Rzymie) wraz z prokuratorami i ekspertami z Biura Badań Kryminalistycznych ABW dokonali oględzin tak zwanych 'foteli zapasowych' z samolotu Tu 154M nr 101, które nie były zamontowane w momencie katastrofy, ale pierwotnie znajdowały się na jego wyposażeniu".
Określenie "fotele zapasowe" - podaje "GW" - pada w tym piśmie jeszcze kilkukrotnie. Gazeta tłumaczy, że te fotele to "część wyposażenia kabiny pasażerskiej na wypadek zniszczenia albo zmiany układu siedzeń i można je swobodnie wymontowywać i znów wkładać".
Po co badano fotele, których nie było na pokładzie w czasie katastrofy? Jak czytamy, w opublikowanym przez "GW" piśmie, "badanie musi uwzględniać szereg aspektów związanych między innymi z eksploatacją samolotu przed katastrofą, jak również jego konstrukcją i wyposażeniem".
"Wyborcza" tłumaczy, że ślady trotylu "mogli zostawić żołnierze przewożeni tupolewem na zagraniczne misje". "Takie ślady mogą też pochodzić z materiałów użytych do produkcji albo konserwacji wnętrza maszyny" - dodaje dziennik.
14 próbek z "foteli zapasowych" i dwa dodatkowe zestawy
Z dokumentu, do którego dotarła "GW", wynika, że z "foteli zapasowych" pobrano 14 próbek, a czas badania został ustalony na osiem miesięcy. Poza próbkami z tych foteli, prokuratura wysłała do Włoch również - podaje "Wyborcza" - "dwa zestawy próbek: 25 wycinków ze szczątków ofiar pobranych w trakcie ekshumacji oraz pięć pudeł ze szczątkami samolotu, słoikami z ziemią, kawałkami roślin, szczątkami odzieży, dokumentów".
"Do tego załączono prawie 100 obszernych protokołów z licznymi załącznikami zawierających zrobione już wcześniej badania. Nie jest jasne, czy są tam też szczątki foteli z miejsca katastrofy - w dokumentach nie ma o tym słowa" - czytamy w "Wyborczej".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"