Psycholog powiedział, że rana po Smoleńsku "cały czas paprze się, jest zgorzel".
Stwierdził, że wówczas - w 2010 roku, tuż po katastrofie - na Krakowskim Przedmieściu gromadziły się tłumy. - Wszyscy tam byliśmy. Ludzie byli smutni, (...) wobec siebie życzliwi. Było inaczej, byliśmy przerażeni wszyscy, że nastąpiła ta katastrofa - podkreślił.
Dodał, że hołd i szacunek oddawano zmarłym bez względu na to, jaki wcześniej stosunek miało się do prezydenta czy polityków, którzy zginęli.
Psycholog o konfliktach z polityką w tle
Potem - jak stwierdził Komorowski - "obudziła się straszliwa wzajemna nieżyczliwość".
- W moim gabinecie coraz częściej mam ludzi, którzy są w konflikcie partnerskim lub małżeńskim, a pod spodem przyczyną jest różnica zdań. Zaszło to już tak daleko, że nie jesteśmy w stanie ze sobą bywać, że ludzie nie chcą, żeby przychodziła teściowa, bo ona ma swoje poglądy, albo z żoną dzielą się tak bardzo, że nie są w stanie być w seksie, nie są w stanie być w czułości, nie są w stanie rozmawiać przy dzieciach, kłócą się przy samej Wigilii, Wielkanocy - wymieniał psycholog. - To trudny czas - podkreślił.
I dodał: - Przychodzą z tym do mnie i udają, że to nie dotyczy ich konfliktu serca, tylko poglądów politycznych, albo odwrotnie - to konflikt serca, ale wychodzą konflikty polityczne.
Jak przyznał Komorowski we "Wstajesz i wiesz", tylko w ciągu kilku miesięcy zgłosiło się do niego 14 osób z takim problemem.
Autor: pk//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24