Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie ma w czwartek rozpatrzyć apelację w procesie kontrolera lotów por. Adama B., oskarżonego w związku z katastrofą samolotu CASA w 2008 r. w Mirosławcu. W marcu sąd pierwszej instancji nieprawomocnie uznał, że kontroler nie jest winien niedopełnienia obowiązków, co zarzucała mu prokuratura.
Według śledczych B. nie egzekwował swych powinności wobec załogi samolotu, m.in. co do kontrolowania ruchu samolotu na ścieżce zniżania. Sąd uznał, że nie ma na to dowodów. Teraz prokuratura wnosi o uchylenie wyroku i zwrot sprawy do ponownego rozpatrzenia. Oskarżając kontrolera prokuratura zarazem uznała, że nie przyczynił się on bezpośrednio do katastrofy.
Po stronie załogi stwierdzono bowiem błędy w sztuce pilotażu, brak synchronizacji wysokościomierzy, nieobserwowanie przyrządów. Efektem było doprowadzenie do przechylenia i pochylenia samolotu, utraty siły nośnej i katastrofy.
Tragedia pod Mirosławcem
Wojskowy samolot transportowy CASA rozbił się 23 stycznia 2008 r. pod Mirosławcem (Zachodniopomorskie).
Na pokładzie maszyny, rozwożącej uczestników konferencji bezpieczeństwa lotów wojskowego lotnictwa, było czterech członków załogi i 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych; wszyscy zginęli. Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie szefa MON - za decyzje, które do niej doprowadziły.
Najbliżsi ofiar - wdowy, rodzice i dzieci - otrzymali po 250 tys. zł za śmierć bliskich. Łącznie MON miał wypłacić 19,5 mln zł rodzinom ofiar. W marcu 2011 r. prokuratura rosyjska prowadząca śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej zwróciła się do Polski o przekazanie prawomocnego orzeczenia kończącego postępowanie karne w sprawie CASY. W 2013 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa podawała, że tego wniosku strony rosyjskiej nie zrealizowano, bo proces wciąż trwał w sądzie I instancji.
Autor: kg/kka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia