Sztuczny penis i prawdziwe dęby, dwa szaliki, kij bejsbolowy i śpiewające bliźniaczki - kampania wyborcza to nie tylko debaty, robienie sobie zdjęć na wałach i wbijanie szpil konkurentom. Przez ostatnie dwa miesiące kandydaci dostarczyli wyborcom sporo - zamierzonej, bądź nie - rozrywki.
Najbardziej "rozrywkowym" kandydatem okazał się Bronisław Komorowski: lider sondaży okazał się też liderem gaf. W miarę jak kampania nabierała tempa, ich liczba rosła szybciej niż poziom wody w Wiśle, o którym to marszałek, pocieszając powodzian, powiedział: - Woda ma to do siebie, że spływa do Bałtyku, więc nie słyszałem od dłuższego czasu o zjawiskach powodziowych, które by trwały dłużej niż tydzień czy dwa – przekonywał. Powódź zaczęła się na początku maja, a w połowie czerwca rzeki wciąż nie opadły do naturalnego poziomu.
Na tym jednak powodziowe wpadki Komorowskiego się nie skończyły. - W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni z żywiołem – powiedział filozoficznie do mieszkańców zalanych wsi. Zapewnił też, że „jeśli trzeba będzie wprowadzić stan wyjątkowy, to na jakimś terenie, a nie w całym kraju”, co nie opóźni wyborów – na co konstytucjonaliści, złapawszy się za głowy, wyjaśnili, że ustawa zasadnicza przewiduje zupełnie inne rozwiązanie: każdy stan wyjątkowy odsuwa wybory o trzy miesiące.
Marszałek się łupnął. O Belkę
Merytoryczne braki marszałek zademonstrował kilkakrotnie. Pomylił art. 70. Konstytucji (prawo do nauki) z art. 68 (prawo do ochrony zdrowia). Zaliczył Norwegię do Unii Europejskiej, Marka Belkę zrobił zastępcą sekretarza generalnego ONZ, a Polskę - płatnikiem netto do unijnego budżetu. Przekonywał, że wydobywanie gazu łupkowego – nowego, obiecującego źródła energii – zdewastuje krajobraz, tymczasem do jego eksploatacji nie stosuje się metod odkrywkowych. Wreszcie zaskoczył stwierdzeniem, że wychodzimy z NATO, o czym już nawet rozmawiał z premierem (później okazało się, że chodziło mu o zakończenie misji w Afganistanie).
Komorowski nie ma też szczęścia do gadżetów. Gdy ogłosił powołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nieubłagane kamery uchwyciły wydruk z Wikipedii z definicją RBN, wystający z trzymanej przez marszałka konstytucji. A jego wystąpienie przed londyńską Polonią zostało przytłoczone przez inny rekwizyt – różowy sztuczny penis, rzucony na stół przez jednego z uczestników spotkania. Wreszcie odbierając prezent od Donalda Tuska – szalik reprezentacji Polski – stwierdził szczerze: - „Na pewno nie jesteś z Poznania, ani z Krakowa, ani tym bardziej nie jesteś Szkotem, skoro robisz taki cenny prezent”, czym bynajmniej nie zachwycił mieszkańców wymienionych przez siebie miast. Poznań jednak postanowił być ponadto i sprezentował marszałkowi szalik Lecha.
Prawdziwy mężczyzna sadzi dęby. I głaszcze jagnięta
Jego główny rywal, Jarosław Kaczyński, ma na koncie dużo mniej wpadek, ale trzeba przyznać, że wystąpienia publiczne zaczął później, na pytania dziennikarzy zaczął odpowiadać pod koniec maja, a i w czerwcu preferuje przemówienia, na konferencje prasowe wysyłając sztab. Z krytyką spotkały się jednak „spontaniczne” zdjęcia prezesa PiS ze spaceru w parku z bratanicą i jej dziećmi, które pojawiły się w jednym z tabloidów – powszechnie uznano je za "ustawkę" mającą ocieplić wizerunek kandydata.
W kampanii prezes, wcześniej znany wyłącznie jako zadeklarowany fan kotów, zademonstrował także ciepłe uczucia w stosunku do innych zwierząt. Wielokrotnie w czasie publicznych wystąpień bronił kaszalotów, a innym razem zachwycił się jagnięciem. - Śliczne zwierzę, dawno już nie widziałem czegoś tak pięknego z bliska - przyznał podczas wizyty w Wielkopolsce.
Wpadki sztabu prezesa
Więcej gaf zaliczył sztab Kaczyńskiego. Pawłowi Poncyljuszowi wyrwało się na przykład zdanie: - Mówi się, że każdy mężczyzna powinien zbudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna, więc myślę, że to nie jest nic dziwnego, że to drzewo pojawia się w różnego rodzaju spotach – stwierdził po emisji reklamówki Kaczyńskiego. Myśli jednak nie rozwinął.
Niewątpliwie sporym niedopatrzeniem było zorganizowanie spotkania Kaczyńskiego ze śląskimi liderami PiS w hotelowym barze o nazwie Sky Bar – stylizowanym na wnętrze samolotu ze skrzydłami. Samego prezesa posadzono naprzeciw muralu przedstawiającego ludzi wchodzących na pokład.
Napieralski ucieka przed starszą panią, a Kaczyński nie dba o drzewa
Grzegorz Napieralski z kolei nie potrafił odpowiedzieć na pytanie starszej kobiety jak wyobraża sobie podwyższenie jakości usług bez podwyższenia składki. – Z budżetu – odparł kandydat. Gdy dociekliwa starsza pani dopytywała o konkrety, Napieralski zaczął się nagle bardzo spieszyć.
Osobna kategoria kampanijnej rozrywki to spoty wyborcze. Dwaj główni kandydaci postawili na solidność, tradycję, patriotyzm i… drzewa. Bronisław Komorowski w swoim spocie wspominał czereśnię, z której jego ojciec zrywał owoce dla matki przyszłego marszałka, Jarosław Kaczyński natomiast sadził dęby. Małe dąbki jednak nijak nie chciały wyrosnąć na drugiego Bartka, o którym kandydat PiS mówił w swojej reklamówce, i złośliwie uschły.
Janusz Korwin-Mikke zamiast drzew wybrał drewno, a konkretnie kij bejsbolowy. - Jak przyjadą do was jacyś politycy, żeby zbijać kapitał wyborczy na waszym nieszczęściu, to weźcie kije i pogońcie tych wszystkich drapichrustów – radzi powodzianom w spocie. Andrzej Lepper w swoim przypomina dawną świetność, kiedy to tłumy w biało-czerwonych krawatach wypełniały Salę Kongresową, i kusi hasłem "Jestem taki, jak wy".
"Jee, jee, jee, SLD, Napieralski wiedzie cię"
Grzegorz Napieralski z kolei spotem (półminutowy monolog z rosnącą na ekranie twarzą kandydata) co prawda nie zachwycił, za to w piosenkach wyborczych nie miał konkurencji. Najmłodszy z kandydatów zdecydowanie postawił na młodość, i to w dwóch odsłonach. Najpierw pojawiła się hip-hopowa piosenka o wdzięcznym refrenie ”Jee, jee, jee, SLD, Napieralski wiedzie cię", a następnie już zdecydowanie bardziej profesjonalny utwór „Są nas miliony”, z teledyskiem w pakiecie.
- Są nas miliony, razem zdobędziemy świat. To twoja przyszłość, twoje nowe ja. Powiedz, dlaczego jeszcze wahasz się? Przecież dobrze już wiesz – kokietują w piosence 22-letnie zgrabne bliźniaczki Anita i Edyta, podrygując w rytmie doskonale znanym bywalcom Manieczek (wsi w Wielkopolsce słynącej z dyskoteki). Napieralski rzutem na taśmę, dzień przed ciszą wyborczą, ma na wiecu zatańczyć do „Są nas miliony”. Czekamy z niecierpliwością.
Modelki i "kaszaloty"
Bliźniaczki to zresztą nie jedyne atrakcyjne kobiety, które wsparły kandydata SLD - modelki Joanna Horodyńska i Karolina Malinowska na przykład zaprojektowały mu koszulki. - Moda przynosi zmiany, podobnie jak głosowanie na naszego kandydata - wyjaśniła Horodyńska.
Jarosław Kaczyński także postawił na kobiety – niby już znane, a jednak jakby nie te same. Szefowa jego sztabu Joanna Kluzik-Rostkowska i jej współpracowniczka Elżbieta Jakubiak wyraźnie wypiękniały w tej kampanii. Inne fryzury, nowa garderoba – dopasowane sukienki, świetnie skrojone garsonki – metamorfoza nowych-starych „aniołków Kaczyńskiego” zrobiła spore wrażenie.
Na poparcie pań nie może też narzekać Bronisław Komorowski, mimo że określił część płci piękniej, a konkretnie Dunki służące w tamtejszej marynarce wojennej, dość obraźliwym mianem „kaszaloty”. W rodzinnych Obornikach na przykład wielbicielka, zgarnąwszy bezpardonowo mikrofon reporterki TVN24, wygłosiła wiersz. Zacytujmy w całości, bo krótki: „Panie marszałku, złożę życzenia/ Tobie, dla których całe nasze tchnienia/ Żyj nam marszałku długo, byś sędził lata/ Szczęściem, szacunkiem zyskał świata/ By w każdej chwili, co ją spędzisz w świecie/ Przebiegła słodko, pomyślności kwiecie”.
Źródło: tvn24.pl