- Cały czas apelujemy o zakładanie kasku, jednak widzimy, że ludzie nie stosują się do tego - wskazała mł. asp. Agnieszka Ulman z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
W Augustowie 11-latek, jadący na hulajnodze elektrycznej, zderzył się z samochodem osobowym. Na szczęście miał na głowie kask.
- Grupa nastolatków poruszała się hulajnogami elektrycznymi po jezdni. W pewnym momencie nastoletni chłopiec, chcąc wyprzedzić kolegę, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z jadącą z naprzeciwka toyotą - przekazała Agnieszka Ulman.
Chłopiec trafił do szpitala, ale kask uchronił go przed poważnymi obrażeniami głowy. - Kask nie jest obowiązkowy, ale - jak widzimy na różnych przykładach - jest w stanie niejednokrotnie uratować nam życie, dlatego zadbajmy o to, żeby ten kask był na głowie naszej czy naszego dziecka - zaapelowała Agnieszka Ulman.
Bo w zderzeniu z samochodem możemy nie mieć szans.
Wypadków jest coraz więcej
- Wystąpienie przeciążenia, silnej siły, która działa na tkankę mózgową, może doprowadzić nie tylko do wystąpienia krwiaków, które w niektórych przypadkach wymagają leczenia neurochirurgicznego, ale może też doprowadzić do uszkodzenia wewnętrznej struktury mózgu, do takich urazów, które doprowadzają do przerwania dróg, które przewodzą impulsy nerwowe wewnątrz mózgu. W takiej sytuacji neurochirurg najczęściej nie jest w stanie pacjentowi pomóc - mówił dr n. med. Wojciech Hap, chirurg Szpitala Świętego Łukasza w Bolesławcu.
- Nawet pacjent czasami nie zdąży dojechać do szpitala i umiera na miejscu, a często nawet, pomimo tego że dojedzie do szpitala, pomimo interwencji neurochirurgów też może nie przeżyć takiego urazu - wskazał lek. med. Krystian Majkowski, neurolog w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Świętego Jana Pawła II.
Wypadków jest coraz więcej. A według niektórych szacunków dobrze dobrany kask może zmniejszyć ryzyko wystąpienia poważnych urazów głowy nawet o 85 procent.
- Tu nie chodzi tylko o bezpośrednie uszkodzenia, czyli na przykład złamania czaszki, wynikające z uderzenia w podłoże, tylko chodzi o to, żeby ten kask pochłonął energię uderzenia i spowodował, że te siły działające na tkankę mózgową będą jak najmniejsze - wskazał Wojciech Hap.
Mimo licznych apeli wciąż brakuje wyobraźni
Ale niestety, jak widać na ścieżkach rowerowych, ciągle brakuje nam wyobraźni. Wielu z nas nie nosi kasku, w dodatku często pada pytanie: po co?
- Bezpiecznie jest, wszystkie dróżki rowerowe są, więc nie ma co się stać, tak mi się wydaje - stwierdził jeden z naszych rozmówców. - Uważam, że na takich uliczkach, jak tu jeździmy, nie ma potrzeby. Tutaj nie sądzę, że jest zagrożenie - oceniła kolejna z rowerzystek.
Zagrożenie jest zawsze, o wypadek nie trudno. Nawet z pozoru w bezpiecznym miejscu.
- Widziałem już dużo sytuacji, kiedy one w najmniej prawdopodobnym momencie były potrzebne. Ja osobiście zawsze kask mam przy sobie - powiedział nasz rozmówca.
Liczby wypadków nie zmniejszymy, ale możemy zmniejszyć ich konsekwencje.
- Bezpieczeństwo jest ponad wszystko, dzisiaj nawet na ścieżkach rowerowych, na chodnikach jest niebezpiecznie - wskazał nasz rozmówca - rowerzysta.
Dobrze dobrany kask możemy porównać do poduszki powietrznej w samochodzie. To zabezpieczenie, które może okazać się bezcenne.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24