"Wyszłyśmy z pokoju, a woda sięgała mi już do kolan"

Załamanie pogody w stanie Kansas przyszło we wtorek. Wystąpiły tam burze z obfitymi opadami deszczu, które doprowadziły do lokalnych podtopień. Narodowa Służba Pogodowa wprowadziła ostrzeżenia przed powodziami błyskawicznymi, które objęły kilkaset tysięcy mieszkańców. Jednym z najbardziej poszkodowanych miejsc zostało miasto Wichita.

W zamieszkałym przez około 400 tysięcy mieszkańców mieście wystąpiły zalania i podtopienia. Wiele ulic zamieniło się w potoki, które porywały samochody. Lokalne służby zaapelowały do mieszkańców o pozostanie w domach.

Powodzie wystąpiły także w mieście El Dorado, które zmaga się z rozległymi skutkami nagłego zalania. Jak poinformowano, woda zalazła aż 76 nieruchomości. Kilka dzielnic musiało zostać ewakuowanych. - Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń. Udało nam się szybko zareagować i uruchomić środki - przekazał David Dillner, przedstawiciel lokalnych władz.

Jedną z osób, które stanęły oko w oko z powodzią, była Kelcie Nichols, która przebywała w hostelu "The Inn" wraz ze swoją kilkuletnią córką.

Kobietę obudziła seria nieodebranych połączeń od męża. Kiedy w końcu udało jej się porozmawiać z mężem, ten ostrzegł ją przed nadchodzącym zagrożeniem i poradził, żeby spakowała w torbę najpotrzebniejsze rzeczy.

- Zaledwie kilka sekund po tym, jak zaczęłam pakować torbę, woda wlała się do środka. Następnie do drzwi zapukał policjant, mówiąc, że musimy natychmiast się ewakuować - wspominała Nichols. - Wyszłyśmy z pokoju, a woda sięgała nam już do kolan. Gdy szłyśmy wzdłuż drogi, fala mnie przewróciła. Trzymałam córkę w ramionach - relacjonowała ze łzami w oczach. - Dosłownie upadłam, trzymając ją. Bałam się, że porwie ją nurt - dodała.

Z powodu trudnej sytuacji w regionie gubernatorka stanu Kansas Laura Kelly wprowadziła stan klęski żywiołowej.