W najbliższych tygodniach ostatecznie rozstrzygnie się sprawa ustawy o ochronie dobrego imienia Polski i Narodu Polskiego. Wciąż jednak jest dyskusja, jak nowe przepisy będą stosowane w praktyce.
Obecnie projekt znajduje się w sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Termin obrad komisji w tej sprawie wstępnie został wyznaczony na 3-4 listopada. Ustawa potocznie zwana "o ochronie dobrego imienia" polega w istocie na wprowadzeniu zmian do istniejącej ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Rada Ministrów uzasadnia, że nowe przepisy pozwolą na skuteczniejsze ściganie osób i instytucji rozpowszechniających nieprawdziwe informacje o "polskich obozach zagłady", "polskich obozach śmierci" czy "polskich obozach koncentracyjnych" .
Do tej pory nie było legitymacji
- Tworzymy katalog narzędzi, który pozwoli walczyć z takimi publikacjami. Do tej pory nie było w Polsce twardej legitymacji procesowej w tej sprawie - mówił w Sejmie w czasie pierwszego czytania ustawy w piątek 7 października wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Zdaniem rządu wypowiedzi sprzeczne z prawdą historyczną, "wywołują doniosłe skutki, godząc bezpośrednio w dobre imię Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego i działając destrukcyjnie na wizerunek Rzeczypospolitej Polskiej, zwłaszcza za granicą. Powodują one bowiem u odbiorców wrażenie, że odpowiedzialność za popełnienie zbrodni III Rzeszy Niemieckiej ponosi Naród Polski i Państwo Polskie". W uzasadnieniu do projektu czytamy również, że w obecnym stanie prawnym państwo nie może skutecznie przeciwdziałać rozpowszechnianiu kłamstw na temat roli Polski i Polaków w II wojnie światowej.
Projekt zmian zakłada egzekwowanie odpowiedzialności dwiema drogami - cywilną i karną.
W cywilnej nowe przepisy ustawy o IPN przewidują, że do ochrony dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego odpowiednie zastosowanie mają przepisy kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Ewentualne odszkodowania i zadośćuczynienia mają trafiać do Skarbu Państwa - bo tak to określają projektowane przepisy.
Pozwy przeciw autorom wypowiedzi naruszających dobre imię kraju i narodu mogą składać również organizacje pozarządowe, o ile dbanie o dobre imię Polski mają w statucie. Pozywać autorów kłamliwych wypowiedzi może również IPN.
Przepisy, których wprowadzenia chce rząd, zawierają również sankcje karne. I nie tylko dla autorów sformułowań o "polskich obozach", ale również wypowiedzi pomniejszających odpowiedzialność rzeczywistych sprawców zbrodni wojennych czy publiczne i wbrew faktom przypisywanie Polakom lub Polsce odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie wojenne III Rzeszy Niemieckiej
Przepisy te stosuje się zarówno do Polaków, jak i do cudzoziemców.
Dla niektórych to za mało
Jeśli chodzi o drogę cywilną, to zdaniem ekspertów rząd chce wprowadzić bardzo dużą zmianę. Do tej pory sądy bardzo rzadko przyznawały pojedynczym obywatelom rację, że gdy ktoś publicznie oczernia Polaków jako naród, to cierpią z tego powodu konkretni żyjący ludzie. Według olsztyńskiego stowarzyszenia Patria Nostra, które prowadzi i obserwuje sprawy sądowe o "polskie obozy", do tej było zaledwie kilka takich przypadków. Pod rządami nowych przepisów poczucie dumy i tożsamości narodowej mają być chronionym prawem dobrem osobistym.
Radca prawny Lech Obara, który jako jeden z pierwszych prawników w Polsce podjął przed laty batalię prawną przeciw używaniu określeń "polskie obozy" uważa jednak, że to za mało.
- Powinno być wyraźnie napisane, że poczucie dumy i tożsamości narodowej jest dobrem osobistym, żeby sądy nie miały wątpliwości. W projektowanych zmianach nie jest też wprost wskazane, że pozwy mogą składać osoby fizyczne. Niby to z przepisu wynika, ale wyraźnie nie jest powiedziane. Tak samo jak zamiast szerokiego pojęcia "dobrego imienia" wolałbym, aby zostały wymienione wprost sformułowania, które to dobre imię naruszają np . "polskie obozy". Te wszystkie niedopowiedzenia mogą rodzić wątpliwości w sądzie, wydłużać procesy i ułatwiać uniknięcie odpowiedzialności - mówi portalowi tvn24.pl radca Obara.
Obara nie ukrywa przy tym, że podchodzi z rezerwą do projektowanych przepisów karnych. Uważa, że prowadzone śledztwa będą żmudne, wina umyślna czy nieumyślna trudna do udowodnienia i może być kłopot ze ściganiem cudzoziemców, którzy swoje opinie wyrażają za granicą.
- Ja osobiście bardziej wierzę w skuteczność drogi cywilnej - mówi Obara, który swoich klientów walczących z "polskimi obozami" reprezentuje pro bono przed sądami praktycznie w całej Europie. - Wierzę oczywiście również w prokuraturę i sąd, choć praktyka na pewno będzie obfitować w kontrowersyjne przypadki.
Zastrzeżenia zgłaszają sędziowie i rzecznik
Kontrowersje wokół projektowanych przepisów karnych już jednak są i to od dawna. Obszerne zastrzeżenia do karnych przepisów chroniących dobre imię Polski i Polaków zgłosił Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Krajowa Rada Sądownictwa i Rzecznik Praw Obywatelskich.
Część zastrzeżeń powtarza się w opiniach poszczególnych instytucji. Jest wśród nich obawa, że projekt w najlepszym wypadku zamrozi wciąż żywą debatę o drugiej wojnie światowej w Polsce (bo wielu ekspertów będzie bało się wypowiadać w obawie przed karą), a w najgorszym zalegalizuje de facto cenzurę.
Wątpliwości środowisk sędziowskich i Rzecznika Praw Obywatelskich wywołuje również skuteczność nowych przepisów karnych, zwłaszcza wobec cudzoziemców. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego pisze w swej opinii, że mało prawdopodobne jest aby państwo obce wydało swojego obywatela z uwagi na popełnienie przestępstwa znieważenia narodu polskiego. "Taka regulacja uniemożliwiałaby ekstradycję sprawcy" - potwierdza Krajowa Rada Sądownictwa.
Powszechnym zwyczajem na całym świecie jest to, że państwa nie wydają swoich obywateli obcym organom ścigania, żeby odpowiadali karnie przed zagranicznymi sądami.
Zastrzeżenia budzi także planowana sankcja karna za nieumyślne dopuszczenie się znieważenia Polski lub Polaków. W przypadku braku staranności wystarcza - zdaniem części ekspertów - odpowiedzialność cywilna.
Rzecznik obawia się nękania
Ale i do projektowanej odpowiedzialności cywilnej za naruszenie dobrego imienia państwa lub narodu ma zastrzeżenia Rzecznik Praw Obywatelskich, zwłaszcza do umożliwienia organizacjom pozarządowym wnoszenia pozwów o ochronę dobrego imienia Polski.
Rodzi to - zdaniem rzecznika - niebezpieczeństwo nieuzasadnionych postępowań wszczynanych w zamiarze nękania autorów, których wypowiedzi i dzieła odbierane są nieprzychylnie lub krytycznie.
W dodatku w polskim prawie istnieje instytucja tak zwanego zabezpieczenia powództwa. Polega ona z grubsza na tym, że osoba która idzie do sądu o ochronę swoich dóbr osobistych, może żądać na czas procesu (czyli jeszcze na długo przed wyrokiem) zakazu rozpowszechniania publikacji godzącej w to dobre imię.
Profesor Ireneusz C. Kamiński, który na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich przygotowywał opinię prawną dotyczącą rządowego projektu, zauważył że podobne przepisy o ochronie dobrego imienia państwa i narodu były wcześniej wprowadzone w Turcji, w 2005 roku i trzy lata później zostały w trybie pilnym znacznie złagodzone. Nadgorliwość tamtejszych prokuratorów, pracujących pod presją składającego zawiadomienie stowarzyszenia prawników o nacjonalistycznych poglądach, doprowadziła do licznych procesów budzących protesty opinii międzynarodowej. Wiele zaś wyroków zostało podważonych przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Dlaczego nie wystarczą istniejące przepisy
Niezależnie od wszystkiego, instytucje które opiniowały rządowy projekt, podkreślały zgodnie, że w istniejącym kodeksie karnym jest przepis przewidujący sankcję za publiczne znieważanie Narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej, jak również inne paragrafy pozwalające ścigać za szerzenie nienawiści na tle narodowym.
Praktyk spraw karnych, adwokat Jacek Kondracki, również uważa że obecnie obowiązujące przepisy wystarczą.
- Projektowaną nowelizację uważam raczej za demonstrację potrzeby ochrony dobrego imienia. Ale przecież przepisy, zwłaszcza w prawie karnym, potrzebne są po to aby skutecznie osądzać sprawców, a nie do demonstracji - mówi nam mec. Kondracki.
Zwolennikiem rządowego projektu jest natomiast Instytut Pamięci Narodowej. Prokurator IPN Andrzej Pozorski uważa, że dotychczasowa praktyka pokazuje, że istniejące przepisy są nieskuteczne, wolność słowa nie ma charakteru absolutnego, a przepisy karne pozwalające ścigać cudzoziemców od dawna istnieją w kodeksie karnym, więc planowane ściganie naruszenia dobrego imienia Polski przez obcokrajowców, nie burzy dotychczasowego porządku prawnego.
- Dajmy trochę czasu tej propozycji i nie demonizujmy jej. A gdy przepis o ochronie dobrego imienia Rzeczypospolitej i narodu polskiego wejdzie w życie, wówczas zaufajmy praktyce prokuratorskiej i sądom - mówi prokurator Pozorski w wywiadzie dla PAP.
Dyskusja o proponowanych przez rząd przepisach ma - jak się wydaje - już wyłącznie akademicki charakter. Arytmetyka sejmowa jest jednoznaczna. Popierające rząd PiS ma bezwzględną większość. A za odrzuceniem rządowego projektu w pierwszym czytaniu głosowało w ubiegłym tygodniu zaledwie trzydzieścioro posłów.
Autor: (jp)
Źródło zdjęcia głównego: tvn24