Dokładnie 24 maja Jacek K. stanął w bramie aresztu śledczego na warszawskiej Białołęce. Zrobił pierwszy krok na wolności i zasłabł. Spod murów, za którymi spędził cztery lata - bez jednego miesiąca - zabrała go karetka. Dobę później już nie żył.
Dokładnie 24 maja Jacek K. stanął w bramie aresztu śledczego na warszawskiej Białołęce. Zrobił pierwszy krok na wolności i zasłabł. Spod murów, za którymi spędził cztery lata - bez jednego miesiąca - zabrała go karetka. Dobę później już nie żył.