Pismo, które zostało wysłane na polecenie Bartosza Arłukowicza, przekazują sobie z ręki do ręki lekarze, ratownicy, personel medyczny. - Wygląda to makabrycznie, ale wynika z tego, że minister chce żeby karetka, często jedyna w powiecie, zamiast pędzić do pilnego wypadku, jechała stwierdzić zgon - denerwują się. Ministerstwo Zdrowia sprawy nie skomentowało.
- To zagraża życiu wszystkich tych, którzy walczą o życie w wypadkach, pożarach, chorobach - mówi o nowym pomyśle pani Monika, lekarz medycyny ratunkowej. Konkretnie chodzi o pismo, które z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, na prośbę ministra Arłukowicza, zostało przesłane do wojewodów. Ci mieli przekazać następującą informację dalej: "w związku z możliwymi utrudnieniami w funkcjonowaniu podstawowej opieki zdrowotnej, realizując polecenie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, uprzejmie proszę o zobligowanie dysponentów zespołów ratownictwa medycznego do wykorzystania specjalistycznych ZRM (zespołów ratownictwa medycznego - przyp. red.) do stwierdzania zgonów pacjentów".
Karetki wyjadą do zgonów
Takie pismo w skrócie ma oznaczać, że karetka pogotowia z lekarzem na pokładzie ma jechać na miejsce i stwierdzić zgon osoby, która już nie żyje. - To trwa minimalnie kilkanaście minut. Proszę sobie wyobrazić ci się dzieje, kiedy ja jako lekarz stwierdzam zgon, a w tym samym czasie na terenie mojego powiatu dochodzi do poważnego wypadku. I co? Mam zostawić zmarłego? Jechać czterdzieści kilometrów do wypadku? Proszę sobie wyobrazić o ile wydłuża mi się czas dojazdu do poszkodowanych - mówi pani Monika.
W podobnym tonie wypowiadają się inni lekarze i ratownicy. W mediach społecznościowych piszą wprost: "to przestępstwo", "nie dość, że SOR-y oblężone, to jeszcze specjaliści w S-kach z dodatkową pracą", "pan minister wyraźnie i bezpośrednio zagraża życiu i zdrowiu pacjentów - nie wiem czy to się nie kwalifikuje do prokuratury?".
Taka decyzja może być efektem problemów z niedziałającymi przychodniami. To właśnie w placówkach Podstawowej Opieki Zdrowotnej pracują lekarze, których obowiązkiem jest stwierdzenie zgonów. Kiedy jednak przychodnia nie działa, to zadanie musi przejąć ktoś inny.
Drugie pismo
O tym, że krążące pismo jest oryginalnym rządowym dokumentem, zapewniają pracownice Rządowego Centrum Bezpieczństwa. Jak jednak mówią, informacja o tym że to karetki z lekarzami mają jeździć do zmarłych, jest nie do końca prawdziwa. - Pismo wyszło od nas, ale pojawiły się wątpliwości co tak naprawdę trzeba zrobić i kto do zmarłych ma wyjeżdżać. W drugim piśmie z ministerstwa te wątpliwości zostały już rozwiane, owszem, mają jeździć karetki, ale dopiero w warunkach, gdy nie ma ani lekarza POZ ani nie działa świąteczna i nocna pomoc lekarska - tłumaczą.
W praktyce jednak, gdy gabinety są pozamykane w związku z brakiem porozumienia rządu z działaczami Porozumienia Zielonogórskiego, to właśnie lekarze medycyny ratunkowej będą wyjeżdżać do zgonów.
Medycy otworzą przychodnie, jak zapewniają, dopiero kiedy dojdą do porozumienia z rządem. Chcą między innymi zniesienia limitów onkologicznych oraz likwidacji możliwości jednostronnej zmiany umowy przez NFZ.
Autor: bieru/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: twitter