Od 2009 r. niejednokrotnie przekazywałem dokumenty organom prokuratury ws. rynku gier hazardowych - powiedział w piątek wiceminister finansów Jacek Kapica. W czwartek prokuratorzy i funkcjonariusze CBŚ zwrócili się do ministra finansów o taką dokumentację.
- Już niejednokrotnie, począwszy od 2009 roku, przekazywałem dokumenty, w tym w wersji elektronicznej organom prokuratury w sprawach postępowań dotyczących rynku gier hazardowych. Byłem również przesłuchiwany w charakterze świadka w dwóch sprawach z tego zakresu - poinformował w piątek Kapica.
Powiedział też, że zawsze aktywnie współpracuje z organami prokuratury "w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności prowadzonych spraw".
- Nie było dla mnie niczym nadzwyczajnym, że prokuratura była zainteresowana dokumentami będącymi w moim posiadaniu i takie zostały jej w dniu 10 stycznia przekazane - podkreślił.
Wiceminister oddany sprawie
Dodał, że jego stanowisko w resorcie oraz wiedza powodują, że jest on "w sposób oczywisty angażowany w każde postępowanie dot. gier hazardowych".
- Wykonywane przeze mnie zadania w ministerstwie finansów, działania naruszające interesy organizatorów gier na automatach i posiadana wiedza o rynku gier hazardowych w sposób oczywisty angażują moją osobę do każdego postępowania prowadzonego w sprawie nieprawidłowości, które miały miejsce na rynku gier hazardowych - powiedział.
Wydanie dokumentacji
Jak poinformowała prokuratura w wydanym w piątek po południu oświadczeniu, "dokumentacja została wydana przez upoważnionych urzędników ministerstwa". Chodziło o informacje, w jakim zakresie resort finansów był informowany o nieprawidłowościach związanych z nielegalnym hazardem z wykorzystaniem automatów do gier.
- Nie polegało to na żadnym przeszukaniu, a na uzyskaniu, w tzw. trybie procesowym, dokumentacji niezbędnej dla tego postępowania - mówił rano prokurator Krzysztof Wojdakowski, szef wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji białostockiej prokuratury apelacyjnej.
Dodał, że w czwartek prokuratorzy i funkcjonariusze CBŚ udali się do Ministerstwa Finansów, "ale tylko i wyłącznie po to, żeby uzyskać pewnego typu informacje i pewną dokumentację, której im w tym postępowaniu brakuje".
- Pragnę stanowczo zaprzeczyć doniesieniom medialnym i pojawiającym się sugestiom, iż czynności były ukierunkowane wobec konkretnego funkcjonariusza Ministerstwa Finansów - powiedział prokurator.
Zastępca szefa Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Marian Jaroszewicz dodał, że celem czynności w ministerstwie było "zgromadzenie dokumentacji odnoszącej się do nadzoru nad, szeroko rozumianą, sferą hazardu".
- Nie miało to formy przeszukania, ale dobrowolnego wydania dokumentów na żądanie prokuratora - zastrzegł. Dodał, że wszystkie potrzebne dokumenty zostały wydane i zabezpieczone, teraz będą analizowane w śledztwie.
Przeszukiwań nie było
Prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Białymstoku śledztwo dotyczy organizowania gier na automatach - wbrew przepisom i bez stosownych zezwoleń - ale także ukrywania dochodów z tej działalności oraz ich legalizacji, czyli prania brudnych pieniędzy. Cały proceder opierał się na tym, że automaty rejestrowane jako maszyny dające niskie wygrane, można było nielegalnie przeprogramować, by dawały także wyższe wygrane.
W piątek dziennik.pl i RMF FM poinformowały, że CBŚ przeszukało w czwartek gabinet wiceministra finansów Jacka Kapicy oraz gabinety pięciu dyrektorów w resorcie. Według RMF FM Kapica "prawdopodobnie usłyszy zarzut przekroczenia uprawnień".
- Nie było i nie ma przeszukań prowadzonych przez prokuraturę lub CBŚ w żadnym z pomieszczeń budynku Ministerstwa Finansów - wyjaśnienie tej treści nadesłał w piątek wydział prasowy resortu finansów.
Ponad dwa lata temu zarzut przekroczenia uprawnień przy rejestracji automatów do gier prokuratura postawiła urzędniczce z kierownictwa jednego z departamentów ministerstwa, w grudniu cztery kolejne osoby z resortu finansów usłyszały zarzuty niedopełnienia obowiązków.
Zarzutów może być więcej
Wojdakowski pytany, czy w śledztwie mogą być stawiane zarzuty kolejnym urzędnikom Ministerstwa Finansów, powiedział, że "nie może tego w ogóle potwierdzić". Pytany, czy może w takim razie zaprzeczyć, dodał, że dzisiaj "jakakolwiek jego wypowiedź w tym zakresie byłaby przedwczesna".
Zapytany konkretnie o wiceministra Kapicę powiedział: "Nie mogę tego potwierdzić". Dodał, że jest wyznaczony prokurator do prowadzenia wątku śledztwa związanego z Ministerstwem Finansów i to on - jak zaznaczył - "po analizie dokumentów będzie decydował, co dalej będzie w tym wątku robił".
Także Jaroszewicz powiedział, że "według stanu na dzień dzisiejszy, nie ma takich zamiarów ani podstaw do tego, aby zarzuty jakiegokolwiek przestępstwa przedstawiać czy podsekretarzowi (wiceministrowi Kapicy - red.), czy jakiejś innej osobie (z ministerstwa finansów - red.)".
- Ale co będzie dalej, nie wiem, bo śledztwo potrwa na pewno jeszcze sporo czasu, bo jest ono bardzo rozległe - dodał prok. Jaroszewicz.
Ponad 50 podejrzanych osób
Jak powiedział Wojdakowski, liczba osób podejrzanych w tym śledztwie przekracza 50 osób; dodał, że w niektórych wątkach śledztwo zbliża się ku końcowi.
Wśród podejrzanych jest m.in. kilkunastu biegłych rzeczoznawców. Według prokuratury mieli oni niezgodnie z prawdą poświadczać, że automatów do gier losowych nie można przeprogramować, by dawały wysokie wygrane (powyżej 15 euro); w rzeczywistości było to możliwe.
Kolejna duża grupa osób podejrzanych, to przedstawiciele podmiotów, które organizowały gry na automatach. Maszyny były rejestrowane jako dające niskie wygrane, podczas gdy w rzeczywistości możliwe były - niezgodnie z przepisami - wyższe wygrane.
Trzy lata śledztwa
Całe śledztwo trwa czwarty rok. W kwietniu 2009 r. funkcjonariusze CBŚ zabezpieczyli w całym kraju ponad trzysta automatów, tzw. jednorękich bandytów, co do których były podejrzenia, że możliwe były na nich wysokie wygrane.
Automaty dające wysokie wygrane mogą być używane jedynie w kasynach i salonach gier, a były podejrzenia, że właśnie takie urządzenia stawiano np. w pubach czy na stacjach benzynowych jako automaty umożliwiające niskie wygrane.
Policja i prokuratura oceniają, że straty Skarbu Państwa mogły sięgać nawet kilku miliardów złotych, ze względu na różnicę w opodatkowaniu automatów o niskich wygranych i o wysokich wygranych. Dokładna wysokość strat budżetu państwa nie jest jednak znana.
Po zmianie przepisów ustawy o grach hazardowych, pozwolenia na automaty o niskich wygranych używane w takich miejscach, jak puby czy stacje benzynowe, będą obowiązywały jedynie do 2016 roku. W praktyce nie są wydawane nowe, a jedynie obowiązują dotychczasowe.
Autor: zś/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24