Było jak na dzikim zachodzie. Wszedł do banku i przeskoczył przez blat. Ukradł 138 tysięcy złotych i obezwładnił dwie przerażone kasjerki. Po godzinie siedział już w policyjnym radiowozie.
Około godz. 13 34-letni Mirosława K. wszedł do jednego z banków na warszawskim Ursynowie. Miał ubraną czapkę bejsbolową. Przedmiotem przypominającym broń sterroryzował dwie kasjerki, m.in. związał je. Ukradł 138 tys. zł i pieszo wyszedł z banku. Schował się w krzakach. Długo nie przebywał jednak na wolności.
- To był amator. Nie przygotował się do napadu - mówi anonimowy funkcjonariusz stołecznej dochodzeniówki. - Nie miał zakrytej twarzy, zostawił mnóstwo śladów, między innymi odciski palców. Czekał 10 minut zanim kasjerka otworzyła sejf - dodaje Izabela Parys z Zespołu Prasowego Komendy Stołecznej Policji. Od razu po wejściu złodzieja z banku, kasjerkom udało się oswobodzić z więzów. Jedna z nich nacisnęła guzik alarmowy, który powiadomił policję.
Po godzinnych poszukiwaniach i krótkim pościgu, policjantom udało się złapać 34-letniego Mirosława K. i odzyskać skradzione przez niego pieniądze.
Został przewieziony na komendę przy ul. Malczewskiego, gdzie został przesłuchany. Jedna z kasjerek w wyniku doznanego szoku trafiła do szpitala.
Źródło: tvn24.pl; reuters
Źródło zdjęcia głównego: Izabela Parys, Zespół Prasowy Komendy Stołecznej Policji/tvn24.pl