W Kaliszu (woj. wielkopolskie) ktoś od kilku dni - w różnych punktach miasta - podrzuca kanistry z pozostałościami lakierów, farb i rozpuszczalników. To już ponad 150 pojemników. Wszystkie są niemal identyczne. Do tej pory odpady w kanistrach znaleziono w pięciu miejscach w mieście. Strażacy zabezpieczają każde takie znalezisko, policja ma ustalić, kto za tym wszystkim stoi.
W ciągu niespełna tygodnia pięć interwencji, wszystkie zgłoszenia dotyczą tego samego: nieznana substancja w porzuconych pojemnikach na terenie Kalisza. Sprawę od początku śledzi i dokumentuje portal kalisz24.info.
- Pierwsze zgłoszenie otrzymaliśmy w środę na ulicy Tuwima. Kolejne lokalizacje to między innymi ulica Biskupicka, Wał Bernardyński, Warszówka, a w poniedziałek ulica Brzozowa. Na miejsce kierujemy zastępy Państwowej Straży Pożarnej oraz ochotniczej - podaje młodszy kapitan Szymon Zieliński ze straży pożarnej w Kaliszu.
Najwięcej, bo ponad 80 pojemników, znaleziono na Wale Bernardyńskim. W dwóch przypadkach ktoś porzucił pojedyncze kanistry przy bramach domów jednorodzinnych. - Można powiedzieć, że do tych sytuacji dochodzi w pobliżu osiedla Majków, czyli na obrzeżach miasta, często w pobliżu terenów zielonych. Mamy tam swoje urządzenia, ale na razie żadne z nich nie przyczyniło się do ustalenia sprawcy - mówi Dariusz Hybś, komendant straży miejskiej w Kaliszu.
150 pojemników, nie ma pewności, co jest w środku
Jak twierdzi straż pożarna oraz straż miejska, pojemniki są do siebie bardzo podobne. To 20-litroweplastikowe kanistry z uchwytem, zamykane na korek. Wyglądają na dość stare, a z resztek etykiet, które się na nich znajdują, wynika, że kiedyś trzymano w nich rozpuszczalniki poliuretanowe. Tylko do wtorku na terenie Kalisza znaleziono ponad 150 takich kanistrów. Nie wszystkie są wypełnione. - Dla nas te zdarzenia mają takie same znamiona. Zbiorniki są bardzo podobne. Substancja, która jest w środku też. Nie pobieraliśmy próbek, ale najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z pozostałościami rozpuszczalników oraz zlewkami farb - twierdzi rzecznik straży pożarnej.
Przy każdym takim zgłoszeniu strażacy sprawdzają, czy pojemniki mogą stanowić zagrożenie. - Po dojeździe na miejsce nasze działania polegają głównie na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia. Sprawdzamy te zbiorniki pod kątem ewentualnych wycieków. Na tę chwilę nie stwierdziliśmy żadnych wycieków. Sprawdzamy również atmosferę znajdująca się nad tymi zbiornikami. Chodzi o to, by ocenić, czy substancje w pojemnikach nie emitują szkodliwych oparów. Tego również na razie nie stwierdzono - opowiada Zieliński.
Co dalej? - Dokręcamy korki, a tam, gdzie ich brak, zbiorniki owijamy folią, żeby nie dochodziło do jakichś wycieków. Następnie przekazujemy miejsce zdarzenia straży miejskiej lub policji albo właścicielowi obiektu - dodaje rzecznik straży pożarnej.
Koszty na razie pokryje urząd miasta
Na razie kanistry znajdują się w miejscach, w których je znaleziono. Władze miasta szukają firmy, która podejmie się utylizacji tych odpadów. - Jak miasto znajdzie potencjalnego wykonawcę, to wtedy materiały zostaną przekazane. Nie chcielibyśmy też zatrzeć śladów dla służb, które prowadzą swoje czynności. Jak tylko będzie to możliwe, to odpady zostaną zabrane. Zgłosiliśmy sprawę policji, która prowadzi swoje dochodzenie, informację przekazaliśmy również do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska i to z wnioskiem o przeprowadzenie szerszej kontroli w zakresie podmiotów, które takie substancje ewentualnie mogą wykorzystywać - tłumaczy Paweł Bąkowski, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w kaliskim magistracie.
Na razie trudno mówić o dokładnych kosztach utylizacji, bo wycena zależna jest od masy substancji. Według wstępnych szacunków substancje znalezione w Kaliszu ważą około tony. - Z ofert, które do tej pory zgromadziliśmy, wynika, że za kilogram takiej substancji trzeba będzie zapłacić około pięciu złotych, czyli czyli za tonę zapłacimy około pięć tysięcy złotych - dodaje naczelnik.
Sprawę bada policja
Jak informuje urząd miasta, o sprawie niebezpiecznych odpadów poinformowano już policję. - Oczywiście wpłynęły do nas informacje o znalezieniu takich pojemników. Będziemy wyjaśniać, co w nich jest i jakiego rodzaju to substancje. Będziemy też próbowali ustalić, kto te substancje podrzucił i z jakiego powodu - mówi Anna Jaworska-Wojnicz, rzeczniczka kaliskiej policji.
Ewentualna kara za podrzucanie odpadów zależna jest od tego, co dokładnie znajduje się w pojemnikach. - Jeżeli są to substancje zagrażające środowisku, ludziom i zwierzętom, to może się to wiązać nawet z karą pozbawienia wolności. Natomiast jeżeli w środku były puste albo była to substancja niezagrażająca środowisku, to mamy już do czynienia z wykroczeniem. W takich przypadkach grozi grzywna – wskazuje Jaworska-Wojnicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: kalisz24.info