Państwowa Komisja Wyborcza zebrała się w poniedziałek w południe, by zająć się postanowieniem nieuznawanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, która uwzględniła skargę PiS na odrzucenie przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego tej partii. Komisja odroczyła jednak decyzję w tej sprawie do czasu "systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby". Ta sama izba orzeka w sprawach związanych z wyborami prezydenckimi. Według części komentatorów decyzja PKW rodzi ryzyko destabilizacji systemu wyborczego w Polsce.
Po decyzji PKW o odroczeniu obrad w sprawie sprawozdania komitetu wyborczego PiS w Polsce toczy się dyskusja o jej prawomocności. Zgodnie z Kodeksem wyborczym uznanie skargi przez Sąd Najwyższy obliguje PKW do przyjęcia sprawozdania komitetu wyborczego, natomiast status Izby, która podjęła tę decyzję, jest kwestionowany m.in. przez obecny rząd i część członków PKW. PiS w tej sprawie m.in. złożyło zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez pięciu członków PKW, którzy głosowali za odroczeniem posiedzenia. Decyzję PKW skrytykował także prezydent.
We wtorek marszałek Sejmu powiedział, że nie lekceważyłby poniedziałkowej decyzji PKW. - To, w mojej ocenie i naszych służb prawnych, rodzi potencjalnie konsekwencje, jeśli chodzi o wybory prezydenckie, i będziemy musieli się bardzo poważnie zastanowić, jaką drogą pójść, żeby nie zdestabilizować całkowicie państwa - mówił.
Kalisz: czy ktokolwiek spodziewał się, że wyrok tej nieistniejącej izby będzie inny niż po myśli pisowskiej?
- W Polsce mnóstwo jest ludzi, którzy nie potrafią słuchać - stwierdził w "Faktach po Faktach" Ryszard Kalisz, odnosząc się do głosów krytyki pod adresem jego oraz całej PKW. Nawiązując do wypowiedzi Hołowni mecenas przywołał artykuł 131 ustęp 2 punkt 3 Konstytucji, który stanowi, że "marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze".
- Jeżeli nie będzie ustalona ważność wyborów, niezależnie od tego, który kandydat wygra, bo PiS, a w zasadzie pan prezydent - dlatego on taki nerwowy teraz, bo to był jego projekt - wprowadził izbę specjalną (Sądu Najwyższego - red.), którą zakazuje Konstytucja w sposób wyraźny, złożoną z samych neosędziów, którzy nie są sędziami - mówił Kalisz.
Zwrócił uwagę, że kwestionowana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest wspomniana wyłącznie w ustawie o Sądzie Najwyższym, a Kodeks wyborczy w art. 145 "mówi wyraźnie", że skargę na postanowienie Państwowej Komisji Wyborczej w przedmiocie odrzucenia sprawozdania finansowego partii należy wnieść do Sądu Najwyższego. Jak wskazał Kalisz, w ustępie 3. doprecyzowano, że "rozpatrzenie skargi przez Sąd Najwyższy następuje w składzie 7 sędziów, w postępowaniu nieprocesowym".
- Najbardziej szczególny akt prawny, czyli Kodeks wyborczy wyraźnie mówi Sąd Najwyższy, a jeszcze mówi siedmiu sędziów Sądu Najwyższego. Nie żadnej nieistniejącej izby - zauważył Kalisz. - Czy ktokolwiek z państwa, nawet pisowcy, spodziewali się, że wyrok tej nieistniejącej izby, tych siedmiu neosędziów będzie inny niż po myśli pisowskiej? - zastanawiał się gość TVN24.
Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak uważa, że minister finansów powinien wypłacić środki Prawu i Sprawiedliwości, ponieważ uchwały o odrzuceniu sprawozdania komitetu wyborczego partii za wybory z 2023 r. i rocznego sprawozdania PiS za 2023 r. nie są prawomocne i nie wywołują skutków prawnych.
- Nie ma racji, bo żeby była nieprawomocna, to musielibyśmy nie uznać orzeczenia Sądu Najwyższego. A ta izba to nie jest Sąd Najwyższy - argumentował Kalisz. Zachęcał do przeczytania orzeczenia "tego niby-sądu". - Tam nie ma żadnego odniesienia do wszystkich zarzutów, do filmu Ziobry, do pikników. Tam tylko jest pisowska narracja, że zabranie tych pieniędzy na przyszłość będzie skutkowało nierównością. Ale nie mówią o tym, że te ostatnie wybory właśnie były nierówne - powiedział Kalisz.
Zdaniem Kalisza, przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej SN. - To widać po jego głosowaniu. On nawet chce nas zmusić do tego, żebyśmy my uznali. Nie ze mną te numery - oświadczył.
Kalisz powiedział w "Faktach po Faktach", że w sobotę otrzymał e-mail z Krajowego Biura Wyborczego z informacją, że przewodniczący PKW "zarządził tryb obiegowy przyjęcia uchwał do poniedziałku do godz. 12". Jak mówił, chodzi o "bodajże dziewięć" uchwał. Dodał, że wśród wypunktowanych w wiadomości "nieistotnych uchwał" znajduje się uchwała nr 7 o tytule "KW PiS po SN".
Członek PKW wyjaśnił, że pod tą nazwą kryje się załączona uchwała ws. sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych 2023 r. - Czyli (przewodniczący PKW - red.) chce żebyśmy podjęli tę uchwałę, którą odroczyliśmy do czasu uregulowania sprawy - dodał.
Na uwagę prowadzącego o tym, że Marciniak "tylnymi drzwiami wprowadza" tę uchwałę, Kalisz odpowiedział: "właśnie". - Ja się trzymam prawomocnej uchwały PKW z poniedziałku i nie mogę nad tym w ogóle głosować. Natomiast pan przewodniczący na mocy ustawy, jako przewodniczący nadzoruje i wykonuje uchwały. I w jaki sposób wykonuje naszą uchwałę z poniedziałku o odroczeniu, do czasu uregulowania sytuacji? - pytał Kalisz.
"Nie będę się odnosił do słów prezydenta. To nie jest mój język"
Kalisz został także zapytany o słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który stwierdził, że "ta hydra postkomunistyczna, która cały czas broni i podkarmia pozostałości komunistycznych łże-elit w Polsce, dzisiaj dała po raz kolejny głos, jak rozumiem, w PKW".
- Nie będę się odnosił do słów prezydenta. To nie jest mój język - powiedział Kalisz. Przypomniał, że jako szef kancelarii ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego był współautorem Konstytucji, "w szczególności przepisów dotyczących prezydenta".
- Może mnie prezydent nazywać, acz nie powinien i nie ma żadnych podstaw do tego, jak chce. To nie świadczy o mnie, to świadczy o nim. Łącznie z szefową (Kancelarii Prezydenta - red.) Małgorzatą Paprocką, która też nie przebiera w słowach - stwierdził. - Co do przeprowadzenia wyborów, wszyscy jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi i je przeprowadzimy. Jestem przekonany, że wybory odbędą się bez zgrzytów w zakresie Państwowej Komisji Wyborczej - stwierdził Kalisz.
"Tu nie ma żadnych wątpliwości: Węgry łamią prawo europejskie"
Kalisz komentował także sprawę ucieczki byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego na Węgry, gdzie otrzymał azyl.
- Byłem jako minister spraw wewnętrznych współtwórcą w ramach Rady Europejskiej (…) prawa azylowego w Unii Europejskiej, które obejmowało kraje wzajemne i w tym rozporządzeniu dotyczącym azylu jest wyraźnie napisane, że cała Unia jest obszarem sprawiedliwości, przestrzegania praw człowieka, rządów prawa i tak dalej, i tak dalej, i że przez to, że cała Unia jest, to domniemywało się, że żaden kraj nie będzie mógł dać azylu obywatelowi innego kraju członkowskiego – powiedział Kalisz.
Według niego "tu nie ma żadnych wątpliwości: Węgry łamią prawo europejskie". - Nie ma co liczyć na sąd węgierski w sprawie europejskiego nakazu aresztowania. Mówię to już po moich doświadczeniach adwokackich – stwierdził.
Autorka/Autor: momo
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24