Przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. To widać po jego głosowaniu. On nawet chce nas zmusić do tego, żebyśmy my ją uznali. Nie ze mną te numery - powiedział w "Faktach po Faktach" mecenas Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej. Jak mówił, Marciniak chce, aby członkowie PKW podjęli uchwałę w sprawie sprawozdania komitetu wyborczego PiS, którą w poniedziałek odroczono. Kalisz ujawnił, że szef Komisji próbuje wprowadzać ją tylnymi drzwiami. - Ja się trzymam prawomocnej uchwały PKW z poniedziałku - oświadczył.
Państwowa Komisja Wyborcza zebrała się w poniedziałek w południe, by zająć się postanowieniem nieuznawanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, która uwzględniła skargę PiS na odrzucenie przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego tej partii. Komisja odroczyła jednak decyzję w tej sprawie do czasu "systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby". Ta sama izba orzeka w sprawach związanych z wyborami prezydenckimi. Według części komentatorów decyzja PKW rodzi ryzyko destabilizacji systemu wyborczego w Polsce.
Po decyzji PKW o odroczeniu obrad w sprawie sprawozdania komitetu wyborczego PiS w Polsce toczy się dyskusja o jej prawomocności. Zgodnie z Kodeksem wyborczym uznanie skargi przez Sąd Najwyższy obliguje PKW do przyjęcia sprawozdania komitetu wyborczego, natomiast status Izby, która podjęła tę decyzję, jest kwestionowany m.in. przez obecny rząd i część członków PKW. PiS w tej sprawie m.in. złożyło zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez pięciu członków PKW, którzy głosowali za odroczeniem posiedzenia. Decyzję PKW skrytykował także prezydent.
We wtorek marszałek Sejmu powiedział, że nie lekceważyłby poniedziałkowej decyzji PKW. - To, w mojej ocenie i naszych służb prawnych, rodzi potencjalnie konsekwencje, jeśli chodzi o wybory prezydenckie, i będziemy musieli się bardzo poważnie zastanowić, jaką drogą pójść, żeby nie zdestabilizować całkowicie państwa - mówił.
Kalisz: czy ktokolwiek spodziewał się, że wyrok tej nieistniejącej izby będzie inny niż po myśli pisowskiej?
- W Polsce mnóstwo jest ludzi, którzy nie potrafią słuchać - stwierdził w "Faktach po Faktach" Ryszard Kalisz, odnosząc się do głosów krytyki pod adresem jego oraz całej PKW. Nawiązując do wypowiedzi Hołowni mecenas przywołał artykuł 131 ustęp 2 punkt 3 Konstytucji, który stanowi, że "marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze".
- Jeżeli nie będzie ustalona ważność wyborów, niezależnie od tego, który kandydat wygra, bo PiS, a w zasadzie pan prezydent - dlatego on taki nerwowy teraz, bo to był jego projekt - wprowadził izbę specjalną (Sądu Najwyższego - red.), którą zakazuje Konstytucja w sposób wyraźny, złożoną z samych neosędziów, którzy nie są sędziami - mówił Kalisz.
Zwrócił uwagę, że kwestionowana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest wspomniana wyłącznie w ustawie o Sądzie Najwyższym, a Kodeks wyborczy w art. 145 "mówi wyraźnie", że skargę na postanowienie Państwowej Komisji Wyborczej w przedmiocie odrzucenia sprawozdania finansowego partii należy wnieść do Sądu Najwyższego. Jak wskazał Kalisz, w ustępie 3. doprecyzowano, że "rozpatrzenie skargi przez Sąd Najwyższy następuje w składzie 7 sędziów, w postępowaniu nieprocesowym".
- Najbardziej szczególny akt prawny, czyli Kodeks wyborczy wyraźnie mówi Sąd Najwyższy, a jeszcze mówi siedmiu sędziów Sądu Najwyższego. Nie żadnej nieistniejącej izby - zauważył Kalisz. - Czy ktokolwiek z państwa, nawet pisowcy, spodziewali się, że wyrok tej nieistniejącej izby, tych siedmiu neosędziów będzie inny niż po myśli pisowskiej? - zastanawiał się gość TVN24.
"Nie ze mną te numery"
Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak uważa, że minister finansów powinien wypłacić środki Prawu i Sprawiedliwości, ponieważ uchwały o odrzuceniu sprawozdania komitetu wyborczego partii za wybory z 2023 r. i rocznego sprawozdania PiS za 2023 r. nie są prawomocne i nie wywołują skutków prawnych.
- Nie ma racji, bo żeby była nieprawomocna, to musielibyśmy nie uznać orzeczenia Sądu Najwyższego. A ta izba to nie jest Sąd Najwyższy - argumentował Kalisz. Zachęcał do przeczytania orzeczenia "tego niby-sądu". - Tam nie ma żadnego odniesienia do wszystkich zarzutów, do filmu Ziobry, do pikników. Tam tylko jest pisowska narracja, że zabranie tych pieniędzy na przyszłość będzie skutkowało nierównością. Ale nie mówią o tym, że te ostatnie wybory właśnie były nierówne - powiedział Kalisz.
Zdaniem Kalisza, przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej SN. - To widać po jego głosowaniu. On nawet chce nas zmusić do tego, żebyśmy my uznali. Nie ze mną te numery - oświadczył.
Kalisz powiedział w "Faktach po Faktach", że w sobotę otrzymał e-mail z Krajowego Biura Wyborczego z informacją, że przewodniczący PKW "zarządził tryb obiegowy przyjęcia uchwał do poniedziałku do godz. 12". Jak mówił, chodzi o "bodajże dziewięć" uchwał. Dodał, że wśród wypunktowanych w wiadomości "nieistotnych uchwał" znajduje się uchwała nr 7 o tytule "KW PiS po SN".
Członek PKW wyjaśnił, że pod tą nazwą kryje się załączona uchwała ws. sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych 2023 r. - Czyli (przewodniczący PKW - red.) chce żebyśmy podjęli tę uchwałę, którą odroczyliśmy do czasu uregulowania sprawy - dodał.
Na uwagę prowadzącego o tym, że Marciniak "tylnymi drzwiami wprowadza" tę uchwałę, Kalisz odpowiedział: "właśnie". - Ja się trzymam prawomocnej uchwały PKW z poniedziałku i nie mogę nad tym w ogóle głosować. Natomiast pan przewodniczący na mocy ustawy, jako przewodniczący nadzoruje i wykonuje uchwały. I w jaki sposób wykonuje naszą uchwałę z poniedziałku o odroczeniu, do czasu uregulowania sytuacji? - pytał Kalisz.
"Nie będę się odnosił do słów prezydenta. To nie jest mój język"
Kalisz został także zapytany o słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który stwierdził, że "ta hydra postkomunistyczna, która cały czas broni i podkarmia pozostałości komunistycznych łże-elit w Polsce, dzisiaj dała po raz kolejny głos, jak rozumiem, w PKW".
- Nie będę się odnosił do słów prezydenta. To nie jest mój język - powiedział Kalisz. Przypomniał, że jako szef kancelarii ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego był współautorem Konstytucji, "w szczególności przepisów dotyczących prezydenta".
- Może mnie prezydent nazywać, acz nie powinien i nie ma żadnych podstaw do tego, jak chce. To nie świadczy o mnie, to świadczy o nim. Łącznie z szefową (Kancelarii Prezydenta - red.) Małgorzatą Paprocką, która też nie przebiera w słowach - stwierdził. - Co do przeprowadzenia wyborów, wszyscy jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi i je przeprowadzimy. Jestem przekonany, że wybory odbędą się bez zgrzytów w zakresie Państwowej Komisji Wyborczej - stwierdził Kalisz.
"Tu nie ma żadnych wątpliwości: Węgry łamią prawo europejskie"
Kalisz komentował także sprawę ucieczki byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego na Węgry, gdzie otrzymał azyl.
- Byłem jako minister spraw wewnętrznych współtwórcą w ramach Rady Europejskiej (…) prawa azylowego w Unii Europejskiej, które obejmowało kraje wzajemne i w tym rozporządzeniu dotyczącym azylu jest wyraźnie napisane, że cała Unia jest obszarem sprawiedliwości, przestrzegania praw człowieka, rządów prawa i tak dalej, i tak dalej, i że przez to, że cała Unia jest, to domniemywało się, że żaden kraj nie będzie mógł dać azylu obywatelowi innego kraju członkowskiego – powiedział Kalisz.
Według niego "tu nie ma żadnych wątpliwości: Węgry łamią prawo europejskie". - Nie ma co liczyć na sąd węgierski w sprawie europejskiego nakazu aresztowania. Mówię to już po moich doświadczeniach adwokackich – stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24