- Mój syn jest dorosły. Zawsze go uczyłem, żeby był wolnym człowiekiem i on podejmuje samodzielne decyzje - w ten sposób nowy minister rolnictwa Stanisław Kalemba skomentował fakt, że jego syn nie zrezygnował z pracy w Agencji Rynku Rolnego, co wcześniej zapowiadał premier Donald Tusk.
Premier Donald Tusk ogłaszając nazwisko nowego szefa resortu rolnictwa poinformował, że pytał Waldemara Pawlaka, czy "w związku z okolicznościami całej sprawy syn posła Kalemby będzie gotowy zrezygnować z pracy w Agencji Rynku Rolnego, aby nie było bezpośredniego połączenia ojciec-syn w takiej pionowej linii". Prezes PSL miał go poinformować, "że nie będzie z tym żadnego problemu, że ten problem zostanie rozwiązany przez posła Kalembę jeszcze w trakcie tego procesu nominacji".
Ostatecznie jednak syn Kalemby - Daniel, nie odszedł z ARR, gdzie pracuje jako kierownik sekcji kontroli technicznych oddziału terenowego Agencji w Poznaniu. - Dlaczego mam to robić (rezygnować - red.)? Nie pracuję tutaj od wczoraj, nie zostałem tutaj przywieziony w teczce, pracuję od 10 lat i to co mam jest wypracowane przeze mnie - tłumaczył.
"Syn podejmuje samodzielne decyzje"
Dziś głos w sprawie zabrał sam minister rolnictwa. - Mój syn jest dorosły. Zawsze go uczyłem, żeby był wolnym człowiekiem i on podejmuje samodzielne decyzje - mówił podczas pierwszej konferencji prasowej.
- Jestem bardzo wymagającym ojcem, ale szanuję decyzję syna - dodał.
Przy okazji przypomniał, że w okresie, kiedy ministrem rolnictwa był Wojciech Olejniczak, jego brat pełnił funkcję dyrektora oddziału regionalnego agencji. - Wtedy był spokój - stwierdził.
KRUS? Bez rewolucji?
Nowy minister rolnictwa był pytany też o reformę KRUS. Jak powiedział, w tym zakresie "nie przewiduje żadnych rewolucyjnych zmian". - Te rozwiązania dzisiaj są oparte o rozwiązania francuskie, niemieckie, austriackie i one są korzystne dla finansów publicznych państwa - tłumaczył.
- Obawiam się, że jeżeli byśmy wprowadzili jakieś rewolucyjne zmiany to wtedy rolnicy nie zapłacą tych składek, które dzisiaj płacą praktycznie prawie w 100 proc. I pójdą później po pomoc do opieki społecznej. Czyli finansowo nie zyskamy, natomiast będą duże niepokoje - dodał.
Autor: nsz//bgr/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24