Jarosław Kaczyński nie zmienia zdania i nie będzie pojawiał się na posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego. - Nie rozważałem tego rodzaju możliwości - podkreślił na konferencji prasowej prezes PiS.
Po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich Kaczyński zadeklarował, że nie poda ręki Bronisławowi Komorowskiemu, który został wybrany głową państwa. Zrobił to jednak w sobotę podczas spotkania w Pałacu Prezydenckim z prezydentem USA Barackiem Obamą. Później tłumaczył, że "była to okazja nadzwyczajna".
"Kontakty z rządem w parlamencie"
W poniedziałek na konferencji prasowej szef PiS został zapytany, czy w związku z sobotnimi wydarzeniami zamierza przybywać na spotkania RBN organizowane przez prezydenta, w których udziału dotychczas odmawiał.
- Jeżeli chodzi o powrót do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, to ja w tej chwili nie rozważałem tego rodzaju możliwości - odpowiedział. I wytłumaczył: - Kontakty rządu i opozycji mają miejsce, w każdym razie powinny mieć miejsce, w parlamencie, i jest tam ich wystarczająca ilość.
By znów zainteresować USA
Odnosząc się do samej wizyty prezydenta USA w Polsce stwierdził, że "cieszy się, że miała miejsce". - Jest pewna szansa na ponowne, choćby częściowe przywrócenie zainteresowania Stanów Zjednoczonych tą częścią Europy - ocenił konsekwencje, jakie ma przynieść wizyta Obamy.
Prezes PiS powiedział, że podczas spotkania wyrażono "dość wyraźnie sformułowane oczekiwanie, że Polska i inne kraje tej części Europy zaangażują się w przedsięwzięcia odnoszące się do obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej".
- W tym kierunku - ale z mocnym podkreśleniem, że musi być pewna symetria - zmierzało moje wystąpienie w trakcie tego spotkania między prezydentem Obamą, a przedstawicielami polskiego życia publicznego - podsumował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24