- Jesteśmy gentlemanami, nie będziemy się z nikim szarpać - powiedział szef MSZ Radosław Sikorski przed gmachem Rady Europejskiej w Brukseli. W związku z obecnością na szczycie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, trzeba było ograniczyć skład polskiej delegacji o niego i ministra finansów Jacka Rostowskiego.
- Dziś nie ma agendy na szczycie, która dotyczyłaby prezydenta – powiedział Radosław Sikorski i zaznaczył, że w środę dyskutowane są kwestie finansowe związane z pakietem klimatycznym, a to, zdaniem szefa MSZ leży w gestii rządu.
- Tutaj będą musiały zapadać bardzo szybkie decyzje czasami - ocenił minister spraw zagranicznych i dodał, że powinna być na sali osoba, która się na tym zna i ponosi polityczną odpowiedzialność za podjęte decyzje. A Lech Kaczyński, w oczach Sikorskiego, taką osobą nie jest.
Na dodatek stwarza "rzeczywistość", w której partnerzy Polski nie mają pewności, co do naszego stanowiska. - Polska nie może mieć dwóch polityk zagranicznych, a w tej chwili wygląda na to, że ma - dodał.
Rostowski: prezydent przegrał
- Jeśli chodziło mu o to, żeby polityka polska w UE była wzmocniona, to prezydent przegrał. Jeżeli tylko mu chodziło o to, żeby był i siedział na tym krześle, to tak, wygrał. Ale sądzę, że nie tylko o to mu chodziło – uznał minister finansów Jacek Rostowski. Dodał, że samo znalezienie się na sali obrad jeszcze o niczym nie świadczy.
Zaznaczył, że prezydent w omawianych na szczycie sprawach prezydent nie jest osobą odpowiedzialną i musi konsultować się z premierem. A to oznacza, że przy dwuosobowym limicie, na sali nie będzie ministra merytorycznego, który "może bardziej wzbogacić argumentację rządu polskiego i Polski".
Gdyby zaś premier odstąpił miejsce kompetentnemu ministrowi, wtedy prezydent musiałby przed zabraniem głosu konsultować się z nieobecnym szefem rządu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP