Owsiak do Pawłowicz: pani Krystyno, przepraszam

Jerzy Owsiak w "Faktach po Faktach"
Owsiak do Pawłowicz: pani Krystyno, przepraszam
Źródło: tvn24

Ja mówiłem o miłości - tak w "Faktach po Faktach" Jerzy Owsiak tłumaczył, co miał na myśli, gdy podczas Przystanku Woodstock sugerował posłance PiS Krystynie Pawłowicz, by "spróbowała seksu". - Pani Krystyno, przepraszam, że w ten sposób wystartowałem do pani - powiedział szef WOŚP.

"Niech pani spróbuje seksu" - takie słowa Jerzy Owsiak skierował podczas Przystanku Woodstock do Krystyny Pawłowicz. Nawiązał do wypowiedzi posłanki PiS z 2014 roku, że na Woodstocku "dochodzi do szczucia na Kościół" i promuje się wartości satanistyczne. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek zapowiedziała, że "w związku ze skandaliczną wypowiedzią" Owsiaka o Krystynie Pawłowicz zostaną podjęte kroki prawne.

"Mówiłem o miłości"

- Ja mówiłem o miłości, ja mówiłem o czymś, co było skierowane do pani Krystyny Pawłowicz, choć trzy lata temu nie wiedziałem, kto to jest. Dowiedziałem się po pierwszym oskarżeniu, że źle wydajemy pieniądze. Mówię to delikatnie - powiedział w "Faktach po Faktach" organizator Przystanku Woodstock.

Jego zdaniem "Pawłowicz dostała przyzwolenie na wulgaryzmy i na mowę nienawiści".

- Gdybym był terapeutą (...), to bym pani poradził to, co powiedziałem - seks. To nie jest stosunek płciowy, umówmy się, to jest seks, to jest także rozmowa o miłości, o pieszczotach, o tym, co nas otacza - przekonywał Owsiak.

Prowadzący program Grzegorz Kajdanowicz wskazał, że przez bardzo wielu ludzi, także przychylnych Owsiakowi, te słowa odebrane zostały jako brak kultury.

- Nie zgodzę się z tym. To w takim razie musiałbym przestać w ogóle mówić ze sceny o wielu rzeczach - odpowiedział Owsiak.

- Nie skrytykowałem tej pani, nie powiedziałem nic złego. Powiedziałem na sam koniec to, co mówię woodstockowiczom: próbujcie miłości - tłumaczył.

Jak wyjaśniał, "słowo miłość powtarza się na Przystanku Woodstock w bardzo wielu odmianach". - Mówimy o tym cały czas. Nawet napis na wielkiej scenie jest: miłość, przyjaźń, muzyka. Ta miłość przez prawicowych dziennikarzy była tylko i wyłącznie sprowadzana do jednego: że tam (na Przystanku Woodstock - red.) jest uprawiany masowo seks - mówił.

Zdaniem Owsiaka Pawłowicz pozwala sobie wobec niego i wobec fundacji WOŚP na rzeczy, z którymi nawet ciężko iść do sądu. - Nawet się człowiek nie chce o to szarpać - stwierdził.

Odnosząc się do zapowiedzianego przez Beatę Mazurek pozwu, powiedział: - Czekam na tę sprawę. Sam chciałbym usłyszeć zarzut.

Owsiak przeprasza

Jerzy Owsiak już w niedzielę po południu na Facebooku komentował sprawę, przekonując, że wypowiadał się "bez żadnej złośliwości, bez żadnego podtekstu, bez żadnego myślenia kategoriami seksistowskimi".

- Na moim Facebooku prawie trzy miliony osób obserwuje to. I mogę powiedzieć, że gros ludzi - także Ci, którzy byli na Woodstocku - mówią, że nawet przez pół minuty nie pomyśleliśmy sobie, że chcesz brutalnie wejść w intymne życie tej pani - wyjaśniał.

Prowadzący program dociekał, czy jednak Owsiak nie powinien przeprosić posłanki. - Czy "przepraszam" albo takie "sorry" będzie, czy nie będzie? - pytał Kajdanowicz.

W odpowiedzi jego gość powiedział: - Pani Krystyno, przepraszam, że w tej sposób wystartowałem do pani, ale - tak jak napisałem na swoim Facebooku - jestem pierwszy, który może także panią Krystynę przytulić.

"Bardzo porządny festiwal"

23. Przystanek Woodstock zakończył się w nocy z soboty na niedzielę. Jerzy Owsiak w "Faktach po Faktach" odniósł się także do bezpieczeństwa na festiwalu.

- To był zdecydowanie bardzo porządny festiwal. Po raz kolejny pokazaliśmy, jaka jest filozofia naszego działania. To jest umowa społeczna zawierana na te cztery dni, bo tyle trwa w sumie festiwal. Mówimy sobie wszyscy razem: musimy o siebie dbać - mówił.

Jak powiedział, bardzo ważny był ostatni dzień. - Bo dzień wcześniej wysłaliśmy list do burmistrza Kostrzyna nad Odrą Andrzeja Kunta, żeby rozebrać barierki (które stały pod sceną - red.). Nie pomagały, przeszkadzały. Ta zgoda została nam przydzielona. Wtedy stanąłem na scenie i powiedziałem: obiecujcie, że tu się nic nie stanie. I tłum krzyknął: obiecujemy! I tak było - relacjonował organizator festiwalu.

- O tym bezpieczeństwie możemy w dokumentach mówić i ustawa różnie może to kreować, ale to na końcu ludzie i my jako organizatorzy musimy to po prostu wprowadzić w czyny - ocenił.

Owsiak: stanąłem na scenie i powiedziałem: obiecujcie że tu się nic nie stanie

Owsiak: stanąłem na scenie i powiedziałem: obiecujcie, że tu się nic nie stanie. I tłum krzyknął: obiecujemy!

Woodstock w liczbach. "Ja nie chcę się boksować"

Według szacunków policji na festiwalu bawiło się około 250 tysięcy osób. Owsiak oceniał, że ludzi mogło być znacznie więcej. - Cztery dni, pół miliona, 600 tysięcy, 700 tysięcy, a może i milion osób bawiło się w pokoju - krzyczał ze sceny.

Pytany w "Faktach po Faktach" o to, jak Woodstock z jego perspektywy wyglądał w liczbach, odpowiedział: - Ja nie chcę się boksować.

- Patrzyłem na to, jak latał nad nami helikopter, który także obserwował. Już wtedy patrzyłem i mówię: aż tak daleko musi lecieć - komentował Owsiak. - Są ludzie, którzy przyjeżdżają na jeden dzień, na trzy dni i są mieszkańcy, wszyscy z okolic, którzy mają wolną sobotę, wtedy tłumnie do nas zjeżdżają - zauważył.

"Dostaliśmy po kieszeni"

Szef Fundacji WOŚP, żegnając uczestników 23. Przystanku Woodstock, zwrócił się do "gościa", który podejmuje decyzje, nie będąc na miejscu, a kilkaset kilometrów dalej: - Nie mów mi k***a, że tu jest podwyższone ryzyko. Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz!

Pytamy w "Faktach po Faktach", do kogo konkretnie kierował te słowa, odparł: - Do urzędników, którzy nam nie pomagali.

Według Owsiaka "decyzja o podwyższonym ryzyku była nieprawdziwa". - Ona się nie opierała na niczym - mówił. - Stan podwyższonego ryzyka został nam narzucony, a to po prostu kosztuje. To są liczby razy dwa - dodał.

Decyzja o podwyższonym ryzyku była nieprawdziwa

"Decyzja o podwyższonym ryzyku była nieprawdziwa"

Jak powiedział, organizatorzy Przystanku Woodstock przez tę decyzję "dostali po kieszeni".

- Codziennie mieliśmy kontrole, które trwały mniej więcej od godzin porannych do godziny siedemnastej, osiemnastej. Ale my nie mamy focha na to - zapewnił.

ZOBACZ CAŁY PROGRAM "FAKTY PO FAKTACH"

Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24

Czytaj także: