Na pogrzebie prezydenckiej pary spodziewanych jest kilkaset tysięcy ludzi. Wielu do Krakowa zmierza z odległych stron Polski. O bezpieczeństwo żałobników dbać będą ratownicy - niektórzy do stolicy Małopolski, dla wsparcia miejscowych medyków, zjeżdżają z odległych miast.
Specjalnym pociągiem ze Szczecina wyjechali m.in. członkowie "Solidarności". - Trzeba pożegnać, oddać cześć prezydentowi, który był wyjątkowo prawym Polakiem, z którego powinniśmy wszyscy brać przykład - mówi przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego, Mieczysław Jurek.
Razem ze związkowcami zabrali się politycy szczecińskiego Prawa i Sprawiedliwości. - Jedziemy pożegnać się z prezydentem. Jedziemy pożegnać się z naszym kolegą, bo Lech Kaczyński był w końcu naszym partyjnym kolegą. Był naszym prezesem pierwszym. To zdanie, które padło, że całe jego życie było drogą do Katynia, całkowicie oddaje prawdziwość tego, co w końcu się teraz o nim mówi - tłumaczył przewodniczący Prawa i Sprawiedliwości w Szczecinie, Leszek Dobrzyński.
Ratownicy w gotowości
Do Krakowa przyjadą żałobnicy z całego kraju. Szacuje się, że ma być ich około miliona. Jeśli zajdzie taka potrzeba, pomocy medycznej udzielać im będą ratownicy. Wraz z lekarzami z Krakowa będą pracować medycy z Wrocławia.
- Zabezpieczamy największy szpital polowy, który będzie znajdował się na Błoniach. Według szacunków, ma tam być blisko milion osób, więc pracy może być bardzo dużo. Będziemy mieli jedno łóżko reanimacyjne z pełnym sprzętem do reanimacji. Oprócz tego będzie kilka łóżek obserwacyjnych. Przy szpitalu polowym będzie ambulans - opowiada szef Grupy Ratownictwa Medycznego PCK we Wrocławiu, Paweł Gawłoski.
- Przede wszystkim zmęczenie tych ludzi będzie duże. Będą jechali w nocy. Potem cały dzień tam. Pierwsza zasadnicza sprawa - wziąć ze sobą swoje leki, to jest raz. Druga sprawa - wziąć ze sobą płyny, oczywiście oprócz jedzenia. Ale przede wszystkim płyny - podkreśla lekarz Grupy Ratownictwa Medycznego PCK we Wrocławiu, Marek Brocki.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot: Kontakt TVN24/Łukasz Klimek