Jarosław Gowin - minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, a dziś wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego - zeznaje przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Gowin kierował resortem sprawiedliwości, gdy wybuchła afera związana z tą spółką. Polityk mówił m.in., że premier Donald Tusk miał pretensje do szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, że Agencja nie poinformowała go o tym, że jego syn Michał podejmuje współpracę z "instytucją biznesową podejrzaną".
Zakończyło się przesłuchanie Jarosława Gowina.
Gowin: hipoteza, że za aferą Amber Gold stali funkcjonariusze służb specjalnych, powinna być poważnie brana pod uwagę
Gowin: Gdybyście zaprosili prokuratora Seremeta ponownie to mówiłby o mnie z podobną sympatią. Pozostawaliśmy w sporze koncepcyjnym
Były minister sprawiedliwości zarzuca, że Semeret nie nadał się na prokuratora generalnego.
Gowin argumentuje, że wychwycił i napiętnował uchybienia.
Gowin stwierdza, że połączenie urzędów prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości to słuszne rozwiązanie. Zaznaczył, że w jego opinii lepszym byłyby powszechne wybory na prokuratora generalnego.
Gowin: gdybym był premierem, oczekiwałbym od wywiadu, kontrwywiadu, żeby pilnowali moich bliskich
- Chodziło też o sprawę związaną z wymiarem sprawiedliwości w Trójmieście, czyli o zakup budynku Sądu Okręgowego w Gdańsku. Tam premier Tusk bardzo otwarcie mówił mi, że niepokoją go związki między jednym z deweloperów a niektórymi politykami Platformy i zalecał mi zachowanie szczególnej ostrożności przy zakupie tego budynku - mówił Gowin.
- Tusk wielokrotnie przestrzegał nas przed związkami polityki i biznesu. Również w stosunku do mnie używał takich przestróg, raczej przyjacielskich, przyjacielskich - za dużo powiedziane, życzliwych rad - sprecyzował Gowin, dodając, że między nimi była "szorstka przyjaźń".
Odpowiadając na pytania, Gowin stwierdził, że nie było powodu, by sądzić, iż Tusk kiedykolwiek patrzył przez palce na korupcyjny styk polityki i biznesu. Jako przykład podał jego przestrogi w sprawie dotyczącej zakupu budynku dla gdańskiego sądu okręgowego.
- Z całą pewnością ani wtedy, ani dzisiaj nie widzę żadnych dowodów na to, że Donald Tusk albo wiedział o tej aferze wcześniej i nie podejmował działań naprawczych, albo wręcz, że tuszował ją - podkreślał Gowin.
Pytany przez posła Krajewskiego, komu zależało na "rozmontowaniu prokuratury, żeby w takiej sprawie jak Amber Gold nie reagowała w sposób skuteczny i szybki", Gowin odpowiedział, że nie ma podstaw do tego, żeby twierdzić, że ktoś celowo doprowadził do rozdzielenia prokuratury od Ministerstwa Sprawiedliwości po to, żeby ułatwiać życie przestępcom. - Myślę, że raczej kryła się za tym rozwiązaniem pewna naiwność, natomiast na pewno prokurator generalny w ramach tych swoich bardzo wąskich kompetencji niestety nie był w stanie wyciągać konsekwencji dyscyplinarnych, stąd przynajmniej ja mam takie wrażenie bezkarności również prokuratorów, którzy zawinili w sprawie Amber Gold - powiedział Gowin.
- Gdyby prokuratura funkcjonowała tak jak powinna funkcjonować, nawet przy ówczesnych regulacjach ustawowych, to skala afery Amber Gold byłaby zdecydowanie mniejsza - ocenił Gowin. Według niego, zdecydowana część odpowiedzialności za aferę Amber Gold spada na prokuraturę.
Gowin stwierdził, że miał zastrzeżenia co do "sprawności zarządczej" prokuratora Seremeta oraz ocenił, że "brakowało mu doświadczenia w kierowaniu tak dużą i skomplikowaną instytucją jak prokuratura".
Według Gowina prokurator Seremet, który wcześniej sprawował urząd sędziego, został przez środowisko prokuratorów zignorowany. - Był bojkotowany, czy sabotowane były jego działania przez prokuratorów - powiedział.
- Jak zostałem ministrem sprawiedliwości i zobaczyłem jak to funkcjonuje w praktyce, to po kilku tygodniach wiedziałem, że trzeba tę ustawę zmienić, podjęliśmy z panem ministrem Królikowskim bezzwłoczne prace nad nową ustawą o prokuraturze - zaznaczył.
- Chciałem z jednej strony zwiększyć uprawnienia prokuratura generalnego, z drugiej strony poddać kontroli już nie rządu co prawda, ale parlamentu. No i pan prokurator generalny uważał, że ten drugi element mojej koncepcji narusza zasadę niezależności prokuratury - powiedział Gowin.
- Ustawa wiązała mu ręce, nawet w prostych sprawach personalnych nie był w stanie podejmować samodzielnie decyzji, uzależniony był od zgody Krajowej Rady Prokuratorów, a zarówno w sensie personalnym jak i ustrojowym Krajowa Rada Prokuratury została ustawiona w kontrze do prokuratura Seremeta - mówił.
Gowin pytany przez posła Jarosława Krajewskiego (PiS) o to, jak ocenia działalność prokuratury ws. afery Amber Gold powiedział, że według niego model rozdziału urzędu prokuratura generalnego i ministra sprawiedliwości w okresie rządów PO-PSL nie sprawdził się. Według b. ministra sprawiedliwości w ówczesnym modelu prokurator generalny miał zbyt wąskie kompetencje.
Gowin przekonuje, że prawo - m.in. gospodarcze - powinno się opierać na zaufaniu do większości obywateli, którzy są uczciwi. Z drugiej strony, państwo powinno dysponować sprawnymi służbami, policją - dodaje.
- Nie dam się uwikłać w żadne utarczki o charakterze politycznym. Przyszedłem tutaj jako "sługa państwa" - mówi Gowin. - Dobrze, żeby duch państwowości unosił się nad pracami komisji - dodał.
Gowin: odpowiednia reakcja prokuratury wtedy zapobiegła by aferze Amber Gold w zarodku
Gowin: W sprawie afery Amber Gold państwo polskie nie zdało egzaminu. Nie znaczy, że dotyczyło to wszystkich instytucji
- W obu tych przypadkach zmienił zdanie, chociaż oboje zostali odwołani w późniejszym okresie - dodał. Gowin wskazał, że w przypadku gen. Bondaryka "zdecydowanie w obronę" brał go minister Jacek Cichocki, który "słusznie wskazywał, że ABW przystąpiło do działań natychmiast po tym, kiedy Amber Gold weszło w obszar przemysłu lotniczego".
Gowin: skrzywdzono świetną panią sędzię
- Otóż KRS po dramatycznym posiedzeniu, przy moim udziale odwołała prezesa Milewskiego. Potem trzeba było powołać następcę byłego prezesa. Zdecydowałem się wskazać sędziego z wyższej instancji, z apelacji - mówi Gowin. W czasie powoływania sędzi Krajowa Rada Sądownicza odrzuciła sędzię, którą zaproponował Jarosław Gowin.
Gowin: byłem pewien, że sędziowie z Poznania zachowają się tak się powinni zachować i że będą absolutnie bezstronni
Gowin: natychmiast po wybuchu afery Amber Gold ówczesny premier Donald Tusk poważnie rozważał dymisję szefa ABW Krzysztofa Bondaryka oraz prezes UOKiK Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel
TK w październiku 2015 r. uznał, że przepisy o prawie ministra sprawiedliwości do żądania przedstawienia mu akt sprawy sądowej są niezgodne z konstytucją. Według TK, takie uprawnienie MS było "wkroczeniem w dziedzinę sprawowania wymiaru sprawiedliwości". 20 września 2012 r. Gowin odpowiadając na pytania dotyczące zarzutów medialnych o złamanie przez niego przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych ws. żądania akt powiedział: "Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię i chcę, żeby stąd poszedł jasny przekaz do tej sitwy: nie zastraszycie mnie". Dzień później minister przeprosił za swoją wypowiedź, że "ma w nosie literę przepisów". W październiku 2012 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa na wniosek SLD o możliwym przekroczeniu uprawnień przez Gowina i prezesów gdańskich sądów ws. zwrócenia się do gdańskiego sądu o przekazanie akt spraw dot. Marcina P. "Wyżej wymienieni funkcjonariusze publiczni naruszyli przepisy proceduralne, ale ich zachowanie nie naruszyło dóbr prawnie chronionych. Jednocześnie działali na korzyść interesu publicznego" - oceniła wtedy prokuratura.
Gowin odpowiedział, że "sprawa jest sporna". - Trybunał Konstytucyjny w jakiś czas później uznał, że w świetle obowiązującego wówczas prawa jednak nie miałem możliwości występowania o te akta. Pozostaję przy swoim zdaniu - powiedział wicepremier. - Wbrew wyrokowi Trybunału? - dopytał Zembaczyński. - Tak - odpowiedział Gowin.
- Czy pana zdaniem środowisko sędziowskie kierowało się solidarnością, a nie literą prawa? - dopytywał Witold Zembaczyński (Nowoczesna).
Małgorzata Wassermann dopytywała, czy - zdaniem Gowina - przestępcy - "chyba, że za przestępcami ktoś stoi" - mogliby mieć aż takie możliwości, żeby w danym województwie doprowadzić do tego, że "ani ZUS, ani urząd skarbowy, ani kontrola skarbowa, ani prokuratura, ani policja, ani żaden z sędziów, który w 2012 r. jeszcze orzekał w jego sprawach wykonawczych, a widział go na plakatach i wiedział, że ma dziewięć wyroków, nie są w stanie zareagować". Wassermann podkreśliła, że nie spotkała się jeszcze z sytuacją, żeby przestępca, "nawet dobrze postawiony przestępca, był w stanie dojść do takiej ilości instytucji". - Stawiam sobie dokładnie te same pytania, co pani przewodnicząca. Próbowałem je rozwikłać w tym krótkim okresie, kiedy byłem ministrem sprawiedliwości - krótkim, już po wybuchu afery, bo niespełna pół roku byłem ministrem. Stawiam je sobie do dzisiaj jako polityk i jako obywatel. Odpowiedzi nie znajduję - odpowiedział Gowin.
Jestem przekonany, że Marcin P. był "słupem", bo jego wcześniejsze przestępstwa były prymitywne i nie byłby w stanie sam przeprowadzić tak wielkiego przedsięwzięcia jak Amber Gold - mówił ówczesny Gowin przed komisją śledczą. Na pytanie Andżeliki Możdżanowskiej z PSL, czy wie, kto jest "czarnym bohaterem" Amber Gold, odparł, że gdyby wiedział, to już dawno ujawniłby to opinii publicznej. "Sądzę, że świat przestępczy, mafia, która w Polsce istnieje" - wskazał. - Jestem do dzisiaj przekonany, że Marcin P. był "słupem". To jest jedna z rzeczy, które bezwzględnie powinny być przedmiotem dalszego drążenia przez komisję - mówił Gowin. I uzasadniał: "Marcin P. był drobnym oszustem, popełniał bardzo prymitywne, łatwe do wychwycenia przestępstwa, jedno za drugim. Nic nie wskazywało na to, żeby mógł popełnić przestępstwo z dużym rozmachem. No i nagle, po jednym z pobytów w areszcie, wychodzi z tego aresztu i rozwija wielkie przedsięwzięcie. Rozwija je z rozmachem, rozwija je z imponującą oprawą medialną. Wiedząc o nim to, co wie opinia publiczna, jestem przekonany, że nie był w stanie sam tego wymyślić ani przeprowadzić".
Poseł Krzysztof Brejza (PO) zadaje o polityczną odpowiedzialność za aferę Amber Gold koalicji PO-PSL. - Tak, poczuwam się do politycznej współodpowiedzialności - odpowiada Gowin. - - Niestety ta koalicja rządowa z moim udziałem ponosi odpowiedzialność - zaznacza.
Gowin: Tusk mnie uczulał, bym nie ulegał presji jakichkolwiek polityków przy zakupie budynku dla sądu w Gdańsku
Gowin: rekomendowałem dwukrotnie Tuskowi, aby odrzucił sprawozdanie Prokuratura Generalnego
Gowin: Tusk rozważał dymisje szefów ABW i UOKiK, jednak się na to nie zdecydował
Gowin: gen. Bondaryk mówił, że Tusk nie chciał, aby ABW pilotowała sprawy związane z jego rodziną
Gowin: Prosiłbym, aby państwo nie nadinterpretowali tego, co teraz powiem - w mojej obecności Donald Tusk już po wybuchu afery Amber Gold wypowiadał pretensje pod adresem nieobecnego gen. Bondaryka, szefa ABW. Zgłaszał wobec niego pretensje, że ABW nie ostrzegło go, że jego syn podejmuje interesy z podejrzaną instytucją
Gowin: próbowałem ustalić jakieś związki między Marcinem P. a politykami Trójmiasta - dowodów na takie związki nie mam
Gowin: nie ma żadnych powodów, żeby sądzić, że Donald Tusk kiedykolwiek patrzył przez palce na taki korupcyjny styk
Gowin: ani wtedy, ani dziś nie widzę żadnych dowodów na to, że Donald Tusk wiedział o tej aferze wcześniej i nie podejmował działań albo wręcz tuszował tę sprawę
Gowin: sądzę, że mogła za tym stać mafia i świat przestępczy
Gowin: nie był w stanie sam tego wszystkiego wymyślić, ani przeprowadzić
Gowin: Marcin P. był słupem, wcześniej był drobnym oszustem, popełniał łatwe do wychwycenia przestępstwa
Gowin: pierwsza rozmowa miała miejsce tuż po moim powrocie z urlopu - na początku sierpnia
Gowin: z całą pewnością co najmniej kilkakrotnie rozmawiałem ws. Amber Gold z Donaldem Tuskiem
Gowin: fakt powołania takiej komisji dowodzi, że dziś państwo działa lepiej
Gowin: dziś zachowałbym się identycznie
Gowin: wiedziałem, że mogą być mi postawione zarzuty
Gowin: mogę powiedzieć z dumą, że kierowałem się interesem społecznym, miałem świadomość, że podejmuję ryzyko
Gowin: w tej sprawie należało podejmować działania ponadstandardowe, podjąłem działania ponadstandardowe
Gowin: w momencie, w którym wystąpiłem o lustrację pracy pana prezesa Milewskiego, to adresatem mojego wniosku nie była prezes sądu apelacyjnego w Gdańsku, tylko w Poznaniu - uważałem, że sędziowie w Gdańsku są stroną w jego sprawie
Gowin: o wybuchu samej afery usłyszałem podczas mojego urlopu, na przełomie lipca i sierpnia, ale docierały do mnie we wcześniejszych miesiącach publikacje prasowe wskazujące na jakieś znaki zapytania w sprawie Amber Gold
Gowin: staram się wyciągać wnioski z faktów i własnych pomyłek - w poprzedniej kadencji uważałem, że aparat państwa dysponuje narzędziami, żeby wyjaśnić przyczyny, odzyskać przynajmniej część pieniędzy, ale po paru latach widać, że polskie państwo nie poradziło sobie z aferą Amber Gold, dlatego poparłem utworzenie tej komisji z pełnym przekonaniem
Gowin: byłbym przeciwny takiej inicjatywie wypłacania odszkodowań, ale jeśli taka będzie podjęta to rozważę za i przeciw
Gowin: w sprawie pokrzywdzonych możemy wspólnie podjąć inicjatywę sejmową, żeby z budżetu państwa wypłacić poszkodowanym odszkodowania, bo polskie państwo niestety zawiodło ws. Amber Gold również na tym późniejszym etapie, kiedy okazało się, że pieniądze ukradzione przez Marcina P. nie zostały odzyskane
Gowin: realizacja tego nastąpiła już po moim odejściu z funkcji ministra
Gowin: trzeba było odejść od tej fikcji wydawania wyroków w zawieszeniu bez dodawania dodatkowych dolegliwości
Gowin: połączenie KRS i KRK zostało przeprowadzone pod koniec roku 2012
Gowin: Marcin P. w czasach przed Amber Gold został potraktowany pobłażliwie
Gowin: nie dysponowałem wiedzą szczegółową w wielu zakresach, więc otoczyłem się gronem bardzo kompetentnych prawników
Gowin zapytany o brak wykształcenia prawniczego: z całą pewnością pozytywny wpływ na moją pracę miał brak uwikłań środowiskowych
Gowin: uderzyło mnie, że podczas spotkania z panem Milewskim nie zabrał on głosu
Gowin: Akta otrzymaliśmy od sędziego Terleckiego
Gowin: pojawiały się zarzuty, że ja sam jako polityk chciałem mieć wgląd w te akta, mieli go wyłącznie sędziowie
Gowin: Mieliśmy rację, bo w świetle ujawnionych później informacji okazało się, że prezes Milewski miał już informacje na temat uchybień. Nie ujawnił tego podczas spotkania ze mną 20 sierpnia.
Gowin: i ja i moi współpracownicy mieliśmy nieodparte wrażenie, że jesteśmy wprowadzani w błąd
Gowin: nie mam podstaw, aby podejrzewać cokolwiek innego niż źle pojętą solidarność korporacyjną
Gowin: popieram działania pana ministra Ziobro, aby zmodyfikować sądownictwo dyscyplinarne
Gowin: w mojej ocenie sposób samorozliczenia się wymiaru sprawiedliwości z aferą Amber Gold jest dowodem na to, że trzeba przemyśleć i przemodelować sądownictwo dyscyplinarne
Gowin: 16 sierpnia 2012 roku skierowałem wniosek do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku
- Badałem sposób wykonywania obowiązków przez sędziów i kuratorów w sprawach dotyczących Marcina P. (prezesa spółki Amber Gold - red.) poprzedzających aferę Amber Gold. Jeśli chodzi o samą aferę, w okresie, kiedy byłem ministrem sprawiedliwości, prokuratura nie podlegała już nadzorowi szefa resortu sprawiedliwości, więc nie miałem instrumentów, ani prawnych umocowań, żeby badać działania związane z samą aferą - powiedział Gowin, odpowiadając na pytania Joanny Kopcińskiej (PiS).
Gowin zeznał, że gdy wybuchła afera - na przełomie lipca i sierpnia 2012 r. - przebywał na urlopie. - Ale natychmiast skontaktowałem się z ministerstwem i zleciłem podjęcie działań zmierzających do ustalenia okoliczności ujawnionego już wtedy faktu, że Marcin P. był już w przeszłości wielokrotnie karany - zaznaczył.
Gowin: generalnie rzecz biorąc uważam, że nie zdała egzaminu prokuratura
W zeszłym tygodniu Gowin mówił w mediach, że nie będzie bronił ówczesnego premiera Donalda Tuska przed komisją śledczą, bo - jego zdaniem - państwo funkcjonowało źle. - Nie mam żadnych sensacyjnych informacji, które by zmieniły społeczny obraz afery - dodawał równocześnie. - Będę mówił przede wszystkim o tym, jak funkcjonowały sądy, nie przy okazji samej afery Amber Gold, ale przy wcześniejszych przestępstwach Marcina P. (prezesa spółki Amber Gold - red.), bo przypomnę, że on był wielokrotnie karany, ale za każdym razem to była kara więzienia w zawieszeniu, popełniał następne przestępstwa i wbrew przepisom tych kar więzienia nie odwieszano - wskazywał. Zabrał już głos ws. Amber Gold Na temat sprawy Amber Gold Gowin, który pełnił funkcję ministra sprawiedliwości od listopada 2011 r. do maja 2013 r., zabrał głos m.in. 30 sierpnia 2012 r., gdy premier Tusk i przedstawiciele ówczesnego rządu przedstawiali posłom informację na temat tej sprawy. - Historia przestępczych działań Marcina P. dobiega końca. Wkrótce sprawiedliwie poniesie on za nie konsekwencje. Wymiar sprawiedliwości winien jest zaś Polakom uczciwą odpowiedź na pytania, dlaczego te działania trwały tak długo, jakie przepisy zawiodły, które instytucje działały zbyt opieszale, jacy ludzie zaniedbali swoje obowiązki, a może nawet, świadomie lub nie, pomogli notorycznemu przestępcy - rozpoczął wówczas swoje wystąpienie Gowin. Informował wtedy, że zwrócił się do prezesów gdańskich sądów - apelacyjnego i okręgowego - o wyjaśnienie zaniedbań w sprawach związanych z prezesem Amber Gold i wskazanie winnych uchybień. Oceniał, że działania kuratorów, którzy mieli nadzorować Marcina P. po wcześniejszych skazaniach, były przewlekłe i opieszałe. W październiku 2012 r. MS podawało, że łącznie zwrócono się o wszczęcie czynności dyscyplinarnych w stosunku do pięciu sędziów sądów rejonowych. Skierowano też wnioski o wszczęcie dyscyplinarek w stosunku do czterech kuratorów. Ponadto - w początkach września - minister zlecił kontrolę działalności nadzorczej prowadzonej przez prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku w sprawach dotyczących Amber Gold. Kontrolę przeprowadzili wizytatorzy z Poznania. Wśród zaleceń tej kontroli znalazło się m.in. regularne zlecanie kuratorom sądowym przeprowadzania co pół roku wywiadów środowiskowych w stosunku do skazanych, wobec których orzeczono kary z warunkowym zawieszeniem. Ponadto zalecono na przykład niezwłoczne inicjowanie postępowań egzekucyjnych po upływie okresu do uiszczenia należności sądowych. Milewski przed komisją śledczą Gowin podjął w końcu września 2012 r. decyzję - po uprzedniej zgodzie Krajowej Rady Sądownictwa - o odwołaniu ze stanowiska ówczesnego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego. Miało to związek z ujawnioną w mediach rozmową, którą Milewski przeprowadził z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera. Milewski miał w rozmowie m.in. wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla ówczesnego premiera terminu posiedzenia aresztowanego ws. Marcina P. Milewski złożył zeznania przed komisją śledczą w środę. - Wcześniej nie zdarzały się takie sytuacje, ale jeszcze raz powtarzam, była to nietuzinkowa sprawa, była atmosfera bardzo (...) gęsta. Przyjeżdżał pan minister Gowin, żądał akt, robił narady. Sami państwo wiecie, byliście też w Sejmie, co się działo wtedy, wybuchła taka afera nagle, że wszyscy byli tym tak zaskoczeni - mówił Milewski. Kwestia zwrócenia się Gowina do gdańskiego sądu o przekazanie akt sprawy dotyczącej szefa Amber Gold była odrębnym wątkiem wynikłym wówczas na kanwie kontroli działań gdańskich sądów. Zdaniem części prawników minister i prezes gdańskiego sądu apelacyjnego, który udostępnił mu te akta, złamali wówczas obowiązującą ustawę o ustroju sądów powszechnych. Do kwestii odnosiła się wtedy KRS. - W trybie zewnętrznego nadzoru administracyjnego ustawa nie zawiera upoważnienia dla ministra do żądania przesyłania mu akt sądowych - oceniała Rada. "Mam w nosie literę przepisów" Sam minister podkreślał, że ma prawo wglądu w akta. Gowin odpowiadając na pytania dotyczące zarzutów medialnych o złamanie przez niego przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych, powiedział 20 września 2012 r.: - Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię i chcę, żeby stąd poszedł jasny przekaz do tej sitwy: nie zastraszycie mnie. Dzień później minister przeprosił za swoją wypowiedź, że "ma w nosie literę przepisów". - Wiem, że te słowa wyrwane z kontekstu mogą wywoływać obiekcje i chcę za to serdecznie przeprosić tych wszystkich, którzy uważają, że takie słowa nie powinny z moich ust paść. Ale równocześnie bardzo kategorycznie pragnę stwierdzić, że podtrzymuję sens tych słów - tam, gdzie przepisy są niejednoznaczne, minister sprawiedliwości i wszyscy ludzie wymiaru sprawiedliwości mają obowiązek kierowania się duchem prawa i obowiązek kierowania się interesem społecznym - podkreślał. W październiku 2012 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa na wniosek SLD o możliwym przekroczeniu uprawnień przez Gowina i prezesów gdańskich sądów ws. zwrócenia się do gdańskiego sądu o przekazanie akt spraw dot. Marcina P. - Wyżej wymienieni funkcjonariusze publiczni naruszyli przepisy proceduralne, ale ich zachowanie nie naruszyło dóbr prawnie chronionych, jednocześnie działali na korzyść interesu publicznego - oceniła wtedy prokuratura. Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold. Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Proces Marcina P. i jego żony trwa od 21 marca przed gdańskim sądem okręgowym.
Autor: kb/sk / Źródło: PAP