Maciej Mitera i Jarosław Dudzicz, którzy są obecnie członkami nowej Krajowej Rady Sądownictwa, znaleźli się na liście kandydatów do Sądu Najwyższego. Obaj startują do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, utworzonej po objęciu władzy przez PiS.
Nazwiska obu prawników znalazły się na liście kandydatów do Sądu Najwyższego, opublikowanej na stronie KRS 28 kwietnia.
Obaj startują do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, utworzonej po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość.
Portal OKO.press pisze, że "ich kandydatury są zaskoczeniem i trzeba je odbierać jako plan awaryjny". "Bo obaj wcześniej wraz z pozostałymi członkami obecnej KRS zabiegali o wybór na II kadencję Rady. Sejm jeszcze nie głosował w tej sprawie. Ale od kilku tygodni wiadomo, że Mitera oraz Dudzicz nie dostali poparcia klubu PiS i wypadli z listy kandydatów tej partii do neo-KRS" - czytamy dalej.
Bez rekomendacji do nowej KRS między innymi dla Łukasza Piebiaka
W drugiej połowie marca rzeczniczka PiS Anita Czerwińska przekazała jednak, że jej klub wycofał rekomendacje do KRS dla Jarosława Dudzicza, a także dla Łukasza Piebiaka, byłego wiceministra sprawiedliwości, który stał się bohaterem "afery hejterskiej".
Pod koniec kwietnia przewodniczący komisji sprawiedliwości Marek Ast (PiS) pytany dlaczego wycofano poparcie dla Piebiaka i Dudzicza odparł, że nie było akceptacji dla tych kandydatur ze strony Solidarnej Polski.
Afera hejterska - czym była?
Sprawę "afery hejterskiej" w sierpniu 2019 roku opisali dziennikarze Onetu. Na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie sędziów. Uczestniczący w niej Łukasz Piebiak miał utrzymywać w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów sprzeciwiających się zmianom wprowadzanym przez rząd PiS, w tym prezesa stowarzyszenia Iustitia Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra.
W jednej z wymienionych przez Onet korespondencji Emilii z Piebiakiem, kobieta napisała: "Pogadam z dziennikarzami i porozsyłam pisma. Anonimowo, mailem. Ale i listami. Jedyny problem to nie mam adresów i maili. Zrobię wszystko tak jak umiem, jak zawsze. Za rezultat nie ręczę ale postaram się. Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą" (pisownia oryginalna).
Łukasz Piebiak miał jej odpowiedzieć: - "Za czynienie dobra nie wsadzamy".
Piebiak, gdy rezygnował z funkcji w ministerstwie, zaprzeczył, jakoby miał związek z tymi działaniami. Zapowiedział, że będzie bronił swojego dobrego imienia.
"Kasta niezłomnych"
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zaprzeczył, by wiedział o działaniu nieformalnej grupy, która miała zbierać haki na niezależnych sędziów.
Zmowę milczenia w sprawie istnienia takiej grupy przerwano w reportażu "Kasta niezłomnych", w którym sędzia Tomasz Szmydt relacjonował reporterce "Czarno na białym" Marcie Gordziewicz, jak wyglądał mechanizm zbierania haków na sędziów, którzy narazili się obecnej władzy. Mechanizm ten miał kontrolować właśnie Łukasz Piebiak.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24