- Trwają wakacje, kampania wyborcza tak naprawdę rozpocznie się na przełomie sierpnia i września. Wtedy ukształtuje się scena polityczna na nowo - mówił lider NowoczesnejPL Ryszard Petru, który był gościem "Wstajesz i wiesz" w TVN24. W jego ocenie, wybór między Beatą Szydło i Ewą Kopacz, jest "jałowy".
Wydajemy tyle, ile zarobimy - Ryszard Petru podkreślał, że właśnie z takim przesłaniem idzie do wyborów parlamentarnych. - Chciałbym dokładnie tak postępować, będąc w parlamencie albo w rządzie, w zależności od tego, jaką będę miał siłę polityczną po wyborach - mówił.
Pytany, czy mógłby rządzić wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim, odpowiedział: - Nie wiadomo, jaki będzie ostateczny wynik wyborów. Dzisiaj PiS wygrywa w sondażach, ale pamiętajmy o tym, że na trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi Bronisław Komorowski miał w cuglach wziąć pierwszą turę, Pawła Kukiza w ogóle miało nie być, a Andrzej Duda miał być wielkim przegranym i osobą mało znaną do końca. To pokazuje jak dynamiczna jest scena wyborcza.
Petru zaznaczył, że trwają wakacje, a kampania wyborcza tak naprawdę rozpocznie się na przełomie sierpnia i września. - Moim zdaniem wtedy ukształtuje się scena polityczna na nowo - powiedział.
"Jałowy wybór" między Szydło a Kopacz
Ryszard Petru tłumaczył, że kampania wyborcza polega na tym, by ludziom wskazać możliwości wyboru. W jego ocenie, wybór między Beatą Szydło i Ewą Kopacz jest "jałowy".
- Jedna rozdaje pieniądze miliardami, druga setkami milionów. Ale to nie jest rozwiązanie dla Polski, żeby była lepsza, nowoczesna, żeby u nas się żyło tak jak w Niemczech - dowodził lider NowoczesnejPL.
Ocenił, że program "rozdawnictwa" Beaty Szydło jest skrajne nieodpowiedzialny. - Ja się w ogóle dziwię, że to przechodzi komuś przez usta - mówił.
"Fundamentalne błędy"
Zdaniem Petru, w Polsce w ostatnich latach popełniono kilka fundamentalnych błędów.
Jednym z nich była promocja firm, które bazują na taniej sile roboczej.
Błędem - zdaniem Petru - było też zmniejszenie liczby szkół zawodowych. Jak mówił, w elektrowni Kozienice spawacze zarabiają 100 zł na godzinę, ale pracowników brakuje i trzeba ich ściągać, m.in. z Indii. - A gdzie są Polacy? Wyemigrowali do Skandynawii, a nowych (pracowników - red.) już nie ma, bo nie ma szkół zawodowych - tłumaczył.
Zwrócił uwagę, że Polska, by przyciągnąć zagranicznych inwestorów oferuje im ulgi, ale w zamian dostaje tanie miejsca pracy.
- Dzisiaj ulga inwestycyjna, która promuje import technologii, jest antypolska - stwierdził.
Nawiązał do firmy Amazon, która w Polsce ma swoje magazyny. - To nie jest coś, z czego powinniśmy być dumni. To nie jest innowacja. Jesteśmy tanim zasobem siły roboczej. I to było promowane przez lata - powiedział.
Podkreślał, że jeśli rząd ma zabiegać o inwestycje w Polsce, to o takie z wyższymi zarobkami i innowacyjnością.
Autor: db//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24